Szef Gazpromu Aleksiej Miller poinformował, że koncern zaczął o godz. 10 czasu moskiewskiego (godz. 8 czasu polskiego) ograniczać dostawy gazu na Białoruś o 15 procent. "Zakończył się przydzielony okres pięciu dni, dany stronie białoruskiej na uregulowanie kwestii zadłużenia za dostawy gazu. Zadłużenie to nie zostało spłacone i od godz. 10 czasu moskiewskiego wprowadzany jest tryb ograniczenia dostaw rosyjskiego gazu na Białoruś o 15 proc., ze stopniowym dążeniem do poziomu ograniczenia do 85 proc., proporcjonalnie do zadłużenia" - powiedział Miller. Dług Mińska szacowany jest przez Moskwę na ok. 192 mln dolarów. Premier Rosji Władimir Putin zapewnił później, że Rosja nie będzie na razie ograniczać dostaw gazu na Białoruś o więcej niż 15 procent, ze względu na szczególne podejście do białoruskich konsumentów. Dodał też, że Rosja nie będzie chwilowo zwiększać tranzytu gazu do Europy z pominięciem Białorusi, w tym przez Ukrainę. Białoruski wicepremier Uładzimir Siemaszko zapewnił wkrótce potem, że "Białoruś przewiduje uregulowanie swojego zadłużenia gazowego w ciągu dwóch najbliższych tygodni". "Nigdy nie ukrywaliśmy przed naszymi kolegami (Rosjanami), że mamy problemy z tą walutą - powiedział, odnosząc się do dolara, czyli waluty wykorzystywanej w płatnościach gazowych z Rosją. - Musimy pożyczyć, żeby zapłacić". W zamian Mińsk domaga się od rosyjskiego monopolisty gazowego Gazpromu zapłaty 220 mln dolarów za tranzyt gazu do Europy przez białoruskie terytorium. - Strona białoruska domaga się z kolei (od Moskwy) uregulowania długu za tranzyt - powiedział Siemaszko. Rzecznik rosyjskiego koncernu Siergiej Kuprijanow oświadczył jednak: "Nikt nie będzie czekać dwóch tygodni. Następna ocena sytuacji zostanie dokonana na posiedzeniu sztabu operacyjnego Gazpromu (we wtorek) 22 czerwca o godz. 10.00 (8.00 czasu polskiego)". Komisja Europejska zaapelowała, by Białoruś, bez względu na spór z Rosją, kontynuowała niezakłócone dostawy rosyjskiego gazu dla odbiorców w UE. "Oczekujemy, że tranzyt gazu do UE przez Białoruś nie ucierpi z powodu tego sporu. Oczekujemy też wypełniania wszystkich zobowiązań wynikających z umów" - powiedziała rzeczniczka KE ds. energii Marlene Holzner. Dostawy gazu do Polski z kierunku wschodniego są realizowane zgodnie z planem - podało biuro prasowe Ministerstwa Gospodarki. Także PGNiG twierdzi, że na razie nie ma zagrożenia, iż gaz będzie dostarczany w mniejszej ilości. Jak podkreśliła rzeczniczka białoruskiego ministerstwa energetyki Ludmiła Ziankowicz, tranzyt rosyjskiego gazu przez Białoruś do Europy przebiega bez zakłóceń. Także rzecznik Gazpromu Kuprijanow zapewnił, że tranzyt rosyjskiego gazu do Europy po ograniczeniu dostaw na Białoruś powinien być realizowany w pełnym zakresie i może do tego służyć gazociąg jamalski. Marlene Holzner wyraziła przekonanie, że nawet jeśli Gazprom przestanie dostarczać gaz dla Białorusi, to odbiorcy w UE nie muszą ucierpieć. Większość gazu przesyłana jest bez udziału strony białoruskiej gazociągiem jamalskim kontrolowanym w 100 proc. przez stronę rosyjską - wskazała rzeczniczka. Jej zdaniem narażona jest natomiast Litwa, która 100 proc. gazu otrzymuje z białoruskiego systemu, a także pośrednio Polska i Niemcy otrzymujące gaz z magazynów. Minister energetyki Litwy Arvydas Sekmokas powiedział, że "na razie nie ma przerw w dostawach gazu na Litwę, ale sytuacja jest niepokojąca". Dodał, iż "na szczęście jest lato i nie ma sezonu grzewczego". Według spółki transportującej gaz Lietuvos Dujos w razie zakłóceń w dostawach, Litwa jest przygotowana na import surowca przez Łotwę, tak jak miało to już miejsce przed sześcioma laty. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, który w poniedziałek rozpoczął roboczą wizytę w Moskwie, oświadczył, że obecny spór między Rosją i Białorusią nie może wpłynąć na dostawy gazu ziemnego do Unii Europejskiej, bo "w przeciwnym wypadku Rosja stałaby się w jakiś sposób niewiarygodnym partnerem dla UE". "A my wierzymy w to, że rozmawiamy z bardzo wiarygodnym partnerem" - wskazał. Moskwa szacuje zadłużenie Mińska na około 192 mln dolarów. Gazprom twierdzi, że jego białoruski partner, Biełtransgaz, w 2010 roku systematycznie łamie warunki umowy z 2006 roku. Płaci bowiem za surowiec według stawek z 2009 roku - 150 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Zgodnie zaś z kontraktem, w pierwszym kwartale 2010 roku miał płacić 169,22 USD, a w drugim - 184,8 dolarów. Białoruś nie neguje długu wobec Rosji. Twierdzi jednak, że według stanu z 1 maja wynosił on 132,6 mln dolarów. Od rana w poniedziałek w Moskwie toczyły się w trybie pilnym rozmowy białorusko-rosyjskie. Jak podały media, szef Gazpromu poinformował rano rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że Białoruś przyznaje, iż ma dług wobec Gazpromu, ale chce go spłacać "maszynami, urządzeniami i różnymi innymi towarami". Miedwiediew nakazał wtedy "przystąpić do procedury" zmniejszenia dostaw gazu na Białoruś. Kilku wysokich rangą przedstawicieli władz białoruskich ostrzegało w ostatnich dniach, że znaczne ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu mogłoby się odbić na Unii Europejskiej, gdyż 20 proc. otrzymywanego przez nią rosyjskiego gazu jest transportowane przez Białoruś. 1 stycznia 2009 roku Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę, uzasadniając to brakiem kontraktu na 2009 rok i długami Naftohazu za paliwo dostarczone w 2008 roku. 7 stycznia ubiegłego roku rosyjski koncern przerwał tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy do innych krajów Europy, co z kolei uzasadnił bezprawnym przejmowaniem tego surowca przez stronę ukraińską i wyłączeniem przez nią rurociągów, którymi transportowane było rosyjskie paliwo. Rosyjski gaz zaczął docierać przez Ukrainę do państw UE dopiero po dwóch tygodniach przerwy. Podobna sytuacja miała miejsce 1 stycznia 2006 roku - wówczas też Gazprom wstrzymał dostawy na Ukrainę. Koncern informował wtedy, że Ukraina odmówiła podpisania nowego porozumienia gazowego na rok 2006 na złagodzonych warunkach zaproponowanych przez ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina, a obejmujących utrzymanie dotychczasowych cen na gaz w I kwartale 2006 r. Po czterech dniach oba kraje porozumiały się w sprawie wznowienia dostaw. 18 lutego 2004 roku Gazprom wstrzymał eksport gazu do Białorusi i tranzyt tego surowca do Polski, Niemiec i Litwy. Szefowie Gazpromu chcieli, by Białoruś płaciła za gaz o 56 proc. więcej. Po kilkunastu godzinach przerwy Gazprom wznowił dostawy gazu do Polski przez Białoruś.