Najbardziej znana jest historia okrętów blokujących port w Gdyni, pancerników Gneisenau i Schleswig-Holstein. Oba zostały podniesione z dna, pierwszy skończył swój żywot w hutniczych piecach (patrz "Odkrywca" nr 7/2008), drugi natomiast, stał się celem i znajduje się obecnie na dnie u wybrzeży Estonii (patrz "Odkrywca" nr 10, 11/2008). Odblokowanie portów było jednym z etapów koniecznej do wykonania pracy, w celu przywrócenia możliwości żeglugi w rejonie polskiego Wybrzeża. Dla zapewnienia bezpieczeństwa, w rejonach o dużym natężeniu ruchu wyznacza się swoistego rodzaju drogi wodne, zwane torami wodnymi. One także musiały zostać oczyszczone. Konieczność jak najszybszego usunięcia zalegających dno, w rejonie torów wodnych, wraków oraz ówczesne możliwości techniczne spowodowały, iż nie wydobywano ich na powierzchnię. Za pomocą ładunków wybuchowych były cięte na kawałki, które następnie podnoszono dźwigami na barki i wywożono do hut. W taki sposób postąpiono m.in. ze statkiem szpitalnym "Stuttgart". Zbombardowany w trakcie nalotu 9.X.1943 roku, płonący, został przyholowany na redę portu w Gdyni i tam zatopiony ogniem artyleryjskim. Metoda inwazyjnej eliminacji wraków przy wykorzystaniu materiałów wybuchowych wydawała się kiedyś optymalna. Spowodowała jednak tylko częściowe wydobycie wraku. Na dnie ciągle zalegała dolna część kadłuba mieszcząca m.in. zbiorniki paliwa. Przeprowadzone w latach 90. badania wykazały, iż z pozostawionych pojemników uwalniają się ciągle niewielkie ilości substancji ropopochodnych, co powoduje nowe zagrożenia. Tym razem już nie dla żeglugi, lecz dla środowiska naturalnego. Natomiast obiekty podwodne nie zagrażające bezpośrednio bezpieczeństwu żeglugi zostały pozostawione na dnie. Pozycje wraków zalegających na niewielkich głębokościach zaznaczono na mapach nawigacyjnych. Większość prac dotyczących obiektów podwodnych w rejonie Zatoki Gdańskiej (w szczególności wraków) została przeprowadzona do połowy lat 70. Jednakże rozwój techniki nurkowej, systemów sonarowych oraz systemów satelitarnego określania pozycji, dały możliwość zweryfikowania wcześniej określonych lokalizacji. Prace prowadzone m.in. przez Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej i Urząd Morski w Gdyni wykazały, że ustalone kiedyś pozycje zatopienia znacznie różnią się od rzeczywistych. Dodatkowo, dno morskie w wyniku sztormów i pływów znajduje się w ciągłym ruchu, na zmianę zasypując i odsłaniając różnego rodzaju obiekty. Wszystko to powoduje, że wody Zatoki Gdańskiej nie do końca można uznać za bezpieczne. 19 lutego bieżącego roku na prośbę Urzędu Morskiego w Gdyni saperzy Marynarki Wojennej przeprowadzili akcję niszczenia niebezpiecznego ładunku znajdującego się na wraku KFK UJ 301. Uznano, że zagrożenie stanowi pozostające ciągle na wraku 5 bomb głębinowych typu DM-11 zawierających łącznie pół tony materiałów wybuchowych. Zgodnie z odpowiednimi ustaleniami i przepisami, neutralizacja niebezpiecznych, wybuchowych pozostałości po militarnej działalności człowieka w rejonie polskiej strefy ekonomicznej na Bałtyku oraz na plażach morskich spoczywa na Marynarce Wojennej RP. Dysponuje ona specjalistycznym sprzętem i przeszkolonymi ludźmi, których głównym zadaniem jest niszczenie min morskich w trakcie potencjalnego konfliktu zbrojnego. Dodatkowym obowiązkiem jest także eliminacja pozostałości po obu wojnach światowych. Jak poważny jest to problem świadczy fakt, iż państwa leżące nad Bałtykiem powołały Bałtycki Zespół Okrętów, który w ramach ćwiczeń rokrocznie prowadzi poszukiwania min i innych niebezpiecznych obiektów zalegających dno morskie. Wróćmy do jednego z nich.