- Personel ten nie był przygotowany do pracy na zielonej granicy. Pracownicy przejścia granicznego w Bezledach zajmowali się tylko kontrolą dokumentów. Nie walczyli z przestępczością - komentuje Franciszek Jaroński - rzecznik warmińsko-mazurskiej straży granicznej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przeniesienie całego personelu z Bezled, może mieć związek, z przemytem alkoholu i narkotyków. Choć o tym nie mówi się głośno, okoliczni mieszkańcy twierdzą, że celnikom zdarzało się przymknąć oko na przemyt (posłuchaj relacji Beaty Tonn z Olsztyna). Przenoszeni pracownicy przejścia mówią o rzekomej wizycie urzędników Unii Europejskiej. Kontrolerzy mieli się podobno pojawić na przejściu anonimowo, by obejrzeć sobie pracę celników i pograniczników. Pracownicy przejścia twierdzą, że ta kontrola może mieć związek z przymusowymi przenosinami. Jak wiadomo Polska rozpoczęła już negocjacje z Unią, na temat spraw wewnętrznych, w tym kontroli granic. Poważne zastrzeżenia co do szczelności polskich granic, które kiedyś będą zewnętrznymi granicami Unii, zgłosiła Francja.