- Sąd uznał, że jedynie kary bardzo surowe są w stanie oddać w pełni kryminalną zawartość bezprawia czynów wszystkich oskarżonych - powiedział przewodniczący składu orzekającego Robert Kirejew. Podkreślał, że sprawcy działali bestialsko, bez najmniejszych skrupułów, licząc na zysk. Do zbrodni doszło latem 2000 roku. Ciała ofiar udało się odnaleźć dopiero po pięciu latach dzięki wyjaśnieniom jednego z przestępców i żmudnej pracy policjantów, prokuratorów oraz naukowców, którzy przeszukiwali kompleks leśny przy pomocy georadaru. Akt oskarżenia trafił do sądu latem 2007 r. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób, dwaj inni sprawcy już nie żyją. Prokurator domagał się wymierzenia trzem oskarżonym kary 25 lat pozbawienia wolności, dla dwóch pozostałych domagał się dożywocia. Katowicki sąd okręgowy skazał na dożywocie Przemysława J. i Mariusza S., nie dopatrując się w ich przypadku żadnych okoliczności łagodzących. Wyroki po 25 lat więzienia usłyszeli Piotr G. i Paweł M. Ten pierwszy współpracował z prokuraturą - w wyjaśnieniach ujawnił zleceniodawcę, a to, co powiedział, pozwoliło na ustalenie przebiegu zbrodni. Drugi był w chwili zabójstwa młodociany, a takiej osobie w myśl polskiego prawa nie można wymierzyć kary dożywocia. Skazany na 15 lat więzienia Grzegorz D. nie brał bezpośredniego udziału w zabójstwie, zlecił zabójstwo biznesmena - ustalił sąd. Poza karami pozbawienia wolności oskarżeni zostali ponadto pozbawieni praw publicznych na 10 lat. Do sądu na ogłoszenie wyroku doprowadzono czterech z nich. Sędzia Robert Kirejew podkreślał, że sprawcy dopuścili się wyjątkowo brutalnego, wręcz bestialskiego zabójstwa. Działali bez wahania, także wobec młodej kobiety, która przypadkowo znalazła się w miejscu zbrodni. Sąd nie zgodził się ze stanowiskiem części obrońców, że sprawcy nie chcieli zabić, a jedynie pobić swe ofiary. - Jeżeli ktoś bierze udział w bestialskim pobiciu, następnie w duszeniu pokrzywdzonych, a następnie w zakopaniu ich pod ziemią, dopuszcza się zabijania tych osób (...) - podkreślił przewodniczący składu orzekającego. - Wyrok jest wyrokiem, ale córki nie odzyskam - powiedział dziennikarzom ojciec zamordowanej Iwony, który przyjeżdżał na każdą rozprawę. Obrońca Mariusza S. mec. Jerzy Zaleski zapowiada apelację. Jak argumentuje, jego klient był przekonany, że chodzi o wymuszenie zwrotu długu i pobicie, a nie zabójstwo. - Osobiście uważam, że mój klient zasłużył na to, żeby dać mu szansę do takiej represji, która jest połączona równocześnie z funkcją wychowawczą kary - powiedział. - Sprawa jest dramatyczna, skutki są ostateczne, ale trzeba w tym wszystkim, wśród tych wszystkich sprawców, widzieć człowieka. Ja widzę człowieka w moim kliencie - oświadczył adwokat. 16 lipca 2000 r. 37-letni przedsiębiorca z Kęt Wiesław W. został zwabiony do domku letniskowego na terenie ośrodka wypoczynkowego przy jeziorze Pogoria w Dąbrowie Górniczej pod pozorem spotkania w interesach. Na miejsce przyjechał ze swoją 21-letnią dziewczyną z Bielska-Białej, Iwoną K. Oboje byli bici drewnianymi pałkami, duszeni przy pomocy paska, sznurowadła i foliowych worków, a potem zakopani w dole, przygotowanym wcześniej w lesie. W domku, w którym rozegrały się dramatyczne wydarzenia, bandyci włączyli głośno muzykę, żeby nie było słychać krzyków masakrowanych ofiar. Kiedy przestępcy upewnili się, że ofiary nie żyją, przewieźli ciała w pobliże wykopanego wcześniej w lesie dołu. W czasie transportowania i zasypywania ciał bandyci dwukrotnie zauważyli radiowóz i w panice rozpierzchali się po ośrodku, by po chwili wracać i kontynuować działania. Następnego dnia wrócili do lasu dokładniej zakopać ofiary i zamaskować dół. Krótko po zbrodni bawili się na dyskotece, pojechali też na kilka dni nad morze mercedesem zabitego biznesmena. Rodziny ofiar przez kilka lat nie wiedziały, co było przyczyną zaginięcia ich bliskich. Pierwszy trop pojawił się w 2005 r., kiedy podczas śledztwa w sprawie serii kradzieży z włamaniem jeden z podejrzanych wspomniał, że znane mu osoby z półświatka mówiły o zabójstwie dwóch osób w okolicach Dąbrowy Górniczej. Informacja była jednak mało precyzyjna - podejrzany nie wiedział, kto i gdzie został pozbawiony życia i dlaczego doszło do tej zbrodni. Po żmudnych działaniach operacyjnych i procesowych - m.in. analizie wielu tomów akt umorzonych spraw i przesłuchaniach świadków oraz podejrzanych - policyjno-prokuratorski zespół odtworzył najbardziej prawdopodobny przebieg zbrodni i ustalił osoby, które popełniły przestępstwo. Ciała ofiar udało się odnaleźć dzięki naukowcom z Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa, którzy w poszukiwaniach wykorzystali georadar. Ciała znaleziono latem 2005 r., po upływie ponad pięciu lat od zabójstwa. Obszar wskazany nieprecyzyjnie przez jednego z podejrzanych przeszukiwano przez kilka tygodni. Według ustaleń procesu, główną rolę w planowaniu przestępstwa odegrali dwaj mężczyźni: Grzegorz D.- wspólnik przedsiębiorcy oraz jego znajomy - obywatel byłej Jugosławii, przebywający przez lata w Polsce, Zlatan H. To Zlatan H. przekazał zlecenie zabójstwa Piotrowi G., którego poznał wcześniej w areszcie. Motywem zabójstwa - jak ustalono w śledztwie - była chęć usunięcia ofiary z rynku obrotu wierzytelnościami i przejęcie jego zysków oraz zemsta za obciążenie jednego ze sprawców w toczącej się wówczas sprawie karnej. Wykonawcy mieli dostać dużą kwotę pieniędzy do podziału, tak się jednak nie stało. Po zbrodni Zlatan H. zabrał wszystkie pieniądze i samochody, które miały być zapłatą za wykonanie zlecenia i wyjechał z Polski. Kilka lat temu umarł na raka w szpitalu w Sarajewie. Inny z podejrzanych, który złożył wyjaśnienia na temat zbrodni, popełnił później samobójstwo w Areszcie Śledczym w Katowicach. Mężczyźni, którzy zasiedli na ławie oskarżonych, byli już wcześniej wielokrotnie karani. W chwili potwierdzenia ich udziału w zbrodni przebywali w aresztach - oprócz wspólnika zabitego biznesmena, który został zatrzymany przez policjantów CBŚ w 2006 r. w Małopolsce. Prokuratura oskarżyła mężczyzn o podwójne zabójstwo, popełnione ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Sąd nie mógł ich skazać tak kwalifikowane zabójstwo z uwagi na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził nieważność przepisu wprowadzającego brzmienie tego artykułu w życie. Nie zmienia to jednak wymiaru kary. Według prokuratury, oskarżeni są związani z działającą na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim grupą przestępców, którzy w kwietniu 2002 r. w Sosnowcu zastrzelili dwóch konwojentów, przewożących pieniądze spółdzielni mieszkaniowej i ma na koncie wiele innych napadów w