Bochenek powiedział w środę w Radiu Plus, że Wacław Berczyński (do niedawna szef podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej) "nie miał nic wspólnego z prowadzeniem negocjacji o caracale". "Berczyński nie był osobą w ogóle zaangażowaną w procesy negocjowania tego kontraktu; kompletnie nie uczestniczył w tym kontrakcie" - oświadczył. Podkreślił, że były osoby, które prowadziły te rozmowy w ramach resortu rozwoju m.in. wiceminister rozwoju Radosław Domagalski i zespół z MR. "Mamy pełną dokumentację w tej sprawie i wszystkie dokumenty były dostępne wąskiej grupie osób" - dodał Bochenek. Jak podkreślił, z informacji, które posiada, dr Berczyński zapoznał się z dokumentacją dotyczącą przetargu na śmigłowce dla wojska po zakończeniu rozmów negocjacyjnych. "Nie wiem jakie dokumenty widział pan Berczyński, czy to rzeczywiście były dokumenty, które były objęte klauzulą tajności" - zaznaczył. "Jedno z drugim nie miało nic wspólnego" Pytany jak patrzy na "ustalenia katastrofy smoleńskiej w kontekście rewelacji Wacława Berczyńskiego" odparł, że "te rzeczy na pewno należy rozdzielić, bo przecież jedno z drugim nie miało nic wspólnego". "To są dwie różne sprawy. Berczyński pracował od wielu lat w zespole, który badał okoliczności katastrofy smoleńskiej. Na pewno jest osobą, która zna się oczywiście na rzeczy, która ma wielkie doświadczenie, wielką wiedzę oczywiście w tym zakresie" - mówił rzecznik rządu. Podkreślił, że dzięki temu zespołowi my dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że zespół powołany przez Platformę Obywatelską "pracował de facto pod dyktando Rosjan". "To ja wykończyłem caracale" 14 kwietnia wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński stwierdził: "to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". MON tym słowom zaprzeczyło; także wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki mówił, że nazwisko Berczyńskiego ani razu się nie pojawiło w trakcie negocjacji przetargu na caracale. Berczyński złożył rezygnację z funkcji szefa podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, która została przyjęta. Przestał też być przewodniczącym rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi. Kownacki ocenił w poniedziałek w TVN24, że "wypowiedź Berczyńskiego była niefortunna i w żadnym wypadku nie polegała na prawdzie". Wiceszef MON pytany czy Berczyński miał wgląd w dokumentację, odparł że tak. "Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, że minister obrony narodowej może poprosić swoich współpracowników o zapoznanie się z dokumentacją de facto archiwalną, dlatego że postępowanie w ministerstwie obrony narodowej się zakończyło" - dodał. Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters z maszyną caracal. Protestowały wtedy będące wówczas w opozycji PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu. Kontraktu nie podpisano - na początku października 2016 ub.r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu PiS, oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.