Pytany przez posła PiS Marka Suskiego, co Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold, Belka odpowiedział, że NBP sprawdził, czy Amber Gold podlega kontroli, rejestracji, regulacji przez NBP. "Najbliżej było do ustalenia, czy Amber Gold to działalność kantorowa - zasada jest taka: jeżeli ktoś zamierza prowadzić działalność kantorową zgłasza się do NBP z prośbą o wpis na listę rejestrowanych firm, w tym momencie podlega kontroli" - mówił b. prezes NBP. "Firma Amber Gold ani się nie zgłosiła, a też jakby się zgłosiła, to by nie dostała licencji na działalność kantorową, tak, że z tym mieliśmy jakby to powiedzieć spokój, bezpośredniego związku z działalnością NBP nie było" - dodał. Suski ocenił, że NBP nic nie zrobił w kwestii Amber Gold i nie zgłosił tej sprawy do prokuratury. "To jest po prostu nieprawda, że nic nie zrobiliśmy ws. Amber Gold, to jest nieprawda wreszcie, że mogliśmy zgłosić tę sprawę do prokuratury, bo byłoby to wyjście poza mandat NBP, a instytucja publiczna, która wychodzi poza swój mandat łamie prawo" - odpowiedział Belka. W reakcji Suski stwierdził: "Ciekawa logika, ja już rozumiem, dlaczego nic nie zrobiliście, bo wychodziliście z założenia, że +widzimy że ktoś łamie prawo, ale nie będziemy nic robić, bo się możemy narazić na to, że łamiemy prawo+". Belka ocenił natomiast, że Suski ignoruje fakt, że od 2009 r. sprawą Amber Gold zajmowała się już prokuratura. Były szef NBP dodał, że Amber Gold nie prowadziła nielegalnej działalności kantorowej, co ustalił departament prawny NBP. "Nie zgłosili, a nawet jakby zgłosili, to byśmy nie uznali tego za działalność kantorową, bo nie była to działalność kantorowa" - podkreślił Belka. "To był gruby przekręt" Poseł PiS Marek Suski pytał świadka o to, kiedy dowiedział się o sprawie Amber Gold i dlaczego nie informował o niej. "Panie pośle, a o czym tu było informować. Przecież trochę oleju posiadający w głowie człowiek jak spojrzał na reklamę, która obiecuje gwarantowany dochód 13 proc., to już wiadomo było, że to jest gruby przekręt" - stwierdził Belka. Poinformował też, że kiedy objął w czerwcu 2010 r. stanowisko szefa NBP spotkał się z ówczesnym przewodniczącym KNF Stanisławem Kluzą. "Musiałem, nie pamiętam podczas której rozmowy, ale musiałem go zapytać o tę sprawę. On musiał powiedzieć, bo się tym zajmował, o zgłoszeniu do prokuratury, o tym, że to bardzo powoli idzie (...)" - mówił Belka. Jak zaznaczył jedyny problem jaki widział, to "czy ta sprawa i w jakim stopniu dotyczy NBP i czy musimy, możemy coś w tej sprawie zrobić". Suski pytał też, kiedy świadek się dowiedział, że w liniach OLT Express należących do Amber Gold pracował syn ówczesnego premiera Donalda Tuska. "Z mediów" - odparł Belka. "Czyli?" - dopytywał Suski. "Nie wiem" - odparł b. szef NBP. "Rozmawiałem z premierem Tuskiem" Poseł PiS dopytywał Belkę "kiedy informował premiera Tuska, że jest to piramida finansowa i będzie z tym duży kłopot". "Rozmawiałem z premierem Tuskiem przez telefon, kiedy powziąłem informacje, że Amber Gold inwestuje w tanie linie lotnicze OLT Express. Poruszony byłem tym dlatego, że wtedy się okazało, iż jest to +palenie pieniędzy+. Nikt na świecie nie zrobił pieniędzy na tanich liniach lotniczych nie inwestując najpierw horrendalnych pieniędzy i nie rozwijając działalności globalnej. Wtedy było dla mnie oczywiste, że to jest właściwie oszustwo" - powiedział Belka. "Ponieważ tysiące ludzi kupowało bilety na OLT Express więc stwierdziłem (...), że premier powinien o tym wiedzieć, o mojej opinii, że ta piramida zaczyna być jeszcze bardziej niebezpieczna i bardziej zmierza ku katastrofie" - dodał. Belka zaznaczył, że nie pamięta kiedy ta rozmowa się odbyła, ale na pewno przed tym, jak media podały informację, że syn Tuska został zatrudniony przez OLT. Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) wskazała, że pierwsze takie informacje miały miejsce w sierpniu 2011 r. "Czy to mógł być ten moment?" - pytała. "Mógł być" - odpowiedział świadek. Podczas przesłuchania nawiązano też do nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i biznesmenów w dwu warszawskich restauracjach z lat 2013-2014, które opublikował tygodnik "Wprost" latem 2014 r. Jak wynika z opublikowanych w mediach stenogramów, w lipcu 2013 r. Belka w rozmowie z ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem i szefem swego gabinetu w NBP Sławomirem Cytryckim mówił m.in., że syn Tuska zatrudniony jest w firmie "nie wiadomo jakiej". Po uwadze, że to OLT Belka mówi: "Nawiasem mówiąc, ja o tym nie wiedziałem. Ale kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express. Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem, ale przeszło na tematy związane... Ja nie wiem, czy on nie myślał sobie, że ja wiem. Nie, skąd". "Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że ta rozmowa odbyła się wiele miesięcy później i wspomniałem w niej o przeszłej rozmowie z premierem w innym zupełnie kontekście" - zaznaczył Belka przed komisją śledczą. Jak mówił była to wypowiedź w kontekście sytuacji lotnisk regionalnych. Belka o rozmowach z Rostowskim Nie wykluczam, że w moich rozmowach z ministrem Rostowskim mogła pojawić się sprawa Amber Gold - mówił dalej b. szef NBP Marek Belka. Pytany przez szefową komisji śledczej Małgorzatę Wassermann (PiS), ile rozmów o Amber Gold do wybuchu afery w sierpniu 2012 r. odbył z premierem Donaldem Tuskiem odpowiedział, że nie więcej niż dwie-trzy. Dopytywany, czy Tusk wobec niego, jako szefa NBP, formułował zarzuty i miał pretensje, że nie poinformował go o tej sprawie, Belka zaprzeczył. "Wbrew temu, co dzisiaj nam się wyobraża sprawa była od samego początku do samego końca jasna, prosta, dla nas było niepojęte, dlaczego prokuratura z tego nie robi użytku" - powiedział Belka. Szefowa komisji śledczej podkreśliła, że premier Tusk miał wpływ na Ministerstwo Finansów, któremu podlega kontrola skarbowa i zapytała Belkę w związku z tym, czy rozmawiał z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim na temat skorzystania przez niego z możliwości skontrolowania Amber Gold. B. szef NBP zaznaczył, że "nie wyklucza", iż w jego rozmowach z ministrem Rostowskim mogła sprawa Amber Gold się pojawić. "To była tak oczywista kompetencja ministra, że ja tutaj nie widziałem powodów..." - dodał. Wassermann dopytywała Belkę, czy zapytał ministra Rostowskiego, czy korzysta z tych kompetencji. "Nie zapytałem, ja nie miałem wrażenia, że on nie korzysta z tych uprawnień" - zaznaczył. Pytany czy poprosił w rozmowie z premierem Tuskiem o to, żeby minister Rostowski wobec braku działań prokuratury, wykonał ustawowe uprawnienia kontroli skarbowej wobec Amber Gold odpowiedział, że taka prośba z jego strony do premiera Tuska była niemożliwa. "Ja z ministrem Rostowskim rozmawiałem raz na tydzień najrzadziej, a z premierem zdarzyło mi się podczas mojej kadencji może trzy, cztery razy" - podkreślił. Belka pytany, czy rozmawiał z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem i czy ta rozmowa miała miejsce przed czy po powstaniu firmy OLT Express, (linii lotniczych należących do Amber Gold) stwierdził, że jego rozmowa z Bondarykiem miała miejsce "znacznie przed" powstaniem firmy. Jak podkreślił rozmowy dotyczyły przede wszystkim szkoleń, które ABW miała przeprowadzić dla pracowników NBP. Dopytywany przez Wassermann, czy w tej rozmowie pojawił się wątek Amber Gold mówił: "Nie, w każdym razie nie pamiętam dokładnie takich tematów" - dodał. Szefowa komisji pytała również o to, co konkretnie Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold. "Po pierwsze NBP rozpoczął działalność albo nasilił działalność informacyjną - to my żeśmy spowodowali, że dziennikarze zaczęli o tym pisać" - odpowiedział Belka. "Sprawdziłem, czy jest to (Amber Gold - PAP) instytucja, która podlega naszej jakiejkolwiek NBP-owskiej jurysdykcji, gdyby była to byśmy wtedy wkroczyli, ale nie, nie była" - dodał. "Trzeba być analfabetą" Tego rodzaju przypadki jak Amber Gold zdarzają się na całym świecie - ocenił we wtorek przed sejmową komisją śledczą b. prezes NBP Marek Belka. Dodał, że NBP informował dziennikarzy o zagrożeniu związanym z tą firmą. Belka ocenił także, że prawdopodobnie każdy, gdy czytał ogłoszenia Amber Gold "wiedział, że mamy do czynienia z przekrętem". "Trzeba być analfabetą, żeby do czegoś takiego nie dojść" - dodał. "Wspomniał pan o analfabetach. To analfabetami byli ci, którzy powierzali środki w Amber Gold, czy ci pracownicy instytucji państwa, którzy tego nie dostrzegali?" - zapytał Witold Zembaczyński (Nowoczesna). Belka odpowiedział: "Z przykrością muszę powiedzieć, że i ci, i ci". "Tego rodzaju przypadki zdarzają się na całym świecie" - kontynuował świadek. Wskazał na tzw. piramidę finansową Bernarda Madoffa (skazanego później na 150 lat więzienia), która - jak się okazało w 2008 r. - w USA pochłonęła 50 mld dolarów. Belka dodał, że "zawsze znajdą się cwaniacy, którzy będą się starali ludzi oszukać". "To jest tak, jak gonienie króliczka. Zawsze będą takie przypadki, ludzie są czasami chciwi, czasami głupi, a niestety wielu jest oszustów. My musimy ciągle ich gonić, ale zawsze ktoś tam nas ubiegnie" - powiedział. "Gdybyśmy my sami ogłosili komunikat, że "proszę szanownych państwa, to jest piramida i proszę z tego wycofać pieniądze jak najszybciej", to oczywiście w ciągu trzech dni bańka pękłaby, a NBP byłby przedmiotem pozwu" - zaznaczył Belka. Dlatego, jak dodał, NBP przygotowywał dla dziennikarzy informacje na temat Amber Gold, a departament komunikacji i promocji gościł w związku z tą kwestią kilku dziennikarzy. Belka pozytywnie o działaniach KNF ws. Amber Gold "Myślę, że Komisja Nadzoru Finansowego działała zgodnie ze swoimi prerogatywami, swoimi uprawnieniami. Można powiedzieć, że zachowywała się w tej całej sprawie (...) najdzielniej" - powiedział podczas przesłuchania Belka. Posłanka Joanna Kopcińska (PiS) pytała, czy były prezes banku centralnego widzi jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu instytucji i organów publicznych, które powinny podjąć zdecydowanie wcześniej skuteczne działania w sprawie Amber Gold. "Oczywiście, że tak. Mówiliśmy głównie o prokuraturze. Ale o ile wiem, państwo interesują się również działaniami sądownictwa, rejestru sądowego. Jest jeszcze kwestia UOKiKu - też nie wszystko mogło mi się tam podobać" - mówił Belka. Kopcińska pytała także, skąd ówczesny premier Donald Tusk wiedział, że prokuratura działa opieszale. "Myślę, że w odróżnieniu od tych ludzi, którzy inwestowali w Amber Gold, premier ma olej w głowie i dostawał od przewodniczącego (KNF Andrzeja) Jakubiaka, wcześniej od przewodniczącego (Stanisława) Kluzy informacje o tych ich cierpieniach w działaniach z prokuraturą" - podkreślił. "To są pańskie domniemania, nie wiedza?" - dopytywała Kopcińska. "Tak" - odpowiedział Belka. Były szef NBP podkreślił również, że polityka pieniężna NBP "była i jest oceniana w Polsce, na świecie i w Europie jako niemalże przykładowa". "Obecny zarząd i obecny prezes potwierdził to i w pełni tę politykę kontynuuje" - dodał. "Nie można jednocześnie zapewnić ludziom wysokich stóp od lokat i jednocześnie niskiej inflacji. Albo jedno, albo drugie. My i tak nie poszliśmy tak daleko, jak prawie cały otaczający nas świat, który zszedł ze stopami procentowymi poniżej zera. My zatrzymaliśmy się 1,5 proc., chociaż były naciski żeby zejść jeszcze dalej" - zaznaczył. Powiedział też, że był poinformowany o propozycji podejrzanej transakcji dotyczącej próby sprzedaży w imieniu Amber Gold 15 kg złota. Informację otrzymał dzień-dwa później."To przecież była sytuacja wyjątkowa; przychodzi gość z teczką albo torbą, tam ma 15 kg złota i chciałby to sprzedać, ale nie jako osoba indywidualna, bo to teoretycznie mogło by mieć miejsce, tylko jako przedsiębiorstwo Amber Gold. Dyrektor oddziału okręgowego w Gdańsku wykazał się trzeźwością i zdrowym rozsądkiem i to uniemożliwił" - podkreślił Belka. Przypomniał, że NBP do niedawna kupował złoto od osób fizycznych. Ale ilekroć taka transakcja przekraczała 15 tys. euro, informowano o tym Generalny Inspektorat Informacji Finansowej. "Ale nie opłacało się skupować tego złota, więc zaprzestaliśmy tego kilka lat temu" - dodał Belka. Belka: Ws. Amber Gold w moim przypadku można mówić o odpowiedzialności moralnej Marek Belka stwierdził, że jako były prezes NBP za sprawę Amber Gold nie jest odpowiedzialny w sensie prawnym. Jak dodał, szef banku centralnego nie zna pojęcia odpowiedzialności politycznej, i w jego przypadku można mówić o "odpowiedzialności moralnej". Belka był pytany przez posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego, czy ponosi odpowiedzialność jako były prezes NBP za sprawę Amber Gold. "Na pewno nie w sensie prawnym" - odpowiedział Belka. "A odpowiedzialność polityczna?" - dopytywał Zembaczyński. "Prezes niezależnego banku centralnego nie zna czegoś takiego jak pojęcie odpowiedzialności politycznej" - odpowiedział Belka. Dopytywany, o jakiego rodzaju odpowiedzialności można w związku z tym mówić w jego przypadku odpowiedział, że o odpowiedzialności "moralnej". "I to oczywiście mnie bolało, jak ten Plichta (szef Amber Gold) panoszył się i dosłownie na przeciwko NBP założył w Warszawie centralę, więc proszę mi wierzyć - myśmy wściekli się i zaczęliśmy wtedy działać w taki sposób, jak mówiliśmy, czyli przygotowywać materiały dla dziennikarzy, zacząć po prostu hałas robić" - powiedział Belka. Jak zaznaczył, sam czuje się moralnie odpowiedzialny za wszystko, co się zdarzyło w polskim systemie finansowym, ale "nie czuje się moralnie winny" w sprawie Amber Gold. "Nie mam żadnych złudzeń, co do tego, że Polacy będą słuchać nawet najrozsądniejszych ostrzeżeń płynących z ust prezesa Narodowego Banku Polskiego" - dodał. Pytany przez posła Kukiz'15 Tomasza Rzymkowskiego, czy sprawa Amber Gold była dla niego sprawą ważną, priorytetową, Belka odpowiedział, że sprawą bardzo ważną była sprawa stabilności finansowej państwa, poziomu cen, rezerw walutowych, zdrowia systemu bankowego. "Konsekwencje Amber Gold, jakkolwiek dolegliwe i bolesne dla określonej grupy ludzi, z punktu widzenia systemu finansowego, to nie jest wielka strata" - powiedział b. prezes NBP.