Posłanka Samoobrony musi zapłacić grzywnę w wysokości 30 tys. zł oraz pokryć koszty postępowania sądowego w wysokości prawie 55 tys. złotych. Beger zamierza się odwoływać. Pilski sąd uznał że oskarżona od czerwca do sierpnia 2001 r. dopuściła się nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list osób popierających kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu i wykorzystała nieprawdziwe dane do rejestracji listy kandydatów. Jako kluczowe w sprawie sąd uznał zeznania współoskarżonego w procesie Ryszarda Przybylskiego, który przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. Sąd skazał go za fałszowanie list wyborczych na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Według ustaleń sądu, Beger dostarczyła Przybylskiemu i innym nieustalonym osobom listy z danymi wyborców, które bez ich wiedzy były wpisane na listy popierające kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu, a następnie posłużyła się tak sfałszowanymi dokumentami do rejestracji listy kandydatów w Państwowej Komisji Wyborczej. Uzasadniając wyrok sędzia Maciej Płóciennik powiedział, że sąd chciał pokazać społeczeństwu, że posłanka nie pozostanie bezkarna, a dla pozostałych wyrok ten powinien stać się przestrogą przed "zdobywaniem władzy metodami nieuczciwymi". Skazana nie stawiła się na ogłoszeniu wyroku. Zapowiedziała już jednak apelację. - Będę się odwoływała. Praktycznie mówiąc, to nawet nie spodziewałam się innego wyroku - powiedziała Beger. - Moim nieszczęściem było to, że zostałam osobą upoważnioną do tego, aby zgłosić listę poparcia kandydatów. Po drugie, moim nieszczęściem było to, że zostałam posłem, a po trzecie to, że zostałam członkiem komisji śledczej (ds. afery Rywina - red.) i odważyłam się wezwać prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - zaznaczyła Beger. Posłanka podkreśliła, że jako osoba upoważniona do złożenia listy wyborczej nie miała żadnych możliwości sprawdzenia, czy ta lista była prawdziwa. - Takich możliwości nie ma osoba zgłaszająca i o tym mówi wyraźnie nawet ordynacja wyborcza - zwróciła uwagę posłanka. Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk oświadczył z kolei, że wyrok skazujący Beger "nic nie zmienia". Według Maksymiuka, Beger nie fałszowała podpisów, tylko nieświadomie przedłożyła komisji wyborczej listę z takimi podpisami, a że sam wyrok nie jest prawomocny, to w związku z tym wobec posłanki nie zostaną wyciągnięte konsekwencje.Także szef Samoobrony, wicepremier Andrzej Lepper, w podobny sposób bronił swojej posłanki. Szef PiS, Przemysław Gosiewski, powiedział natomiast, że jego partia oczekuje od Leppera informacji, jakie zamierza podjąć działania w związku z orzeczeniem sądu. Gosiewski dodał, że w klubie PiS reakcja w podobnej sprawie byłaby zapewne stanowcza. Tylko własna partia może wyciągnąć konsekwencje polityczne wobec Beger. Ekspert Państwowej Komisji Wyborczej Miłosz Wilkanowicz wyjaśnił dziś bowiem, że sfałszowanie podpisów z poparciem dla list wyborczych nie może być podstawą do weryfikacji wyniku wyborów.