Według gazety, prace oficjalnych organów badających katastrofę na Siewiernym rozczarowują. Dlatego naukowcy rozpoczęli starania o możliwość podjęcia własnych analiz. "Nasz Dziennik" dodaje, że naukowcy powołują się na amerykańskie badania, podczas których symulowano odpadnięcie skrzydeł samolotów DC-7 i Lockheed Constellation. Grupa składa się z przedstawicieli czterech wydziałów Politechniki Gdańskiej i trzech zespołów badawczych Instytutu Maszyn Przepływowych PAN. Zespół liczy 15 pracowników naukowych i co najmniej drugie tyle współpracowników. Wysokość grantu to 4 miliony 780 tysięcy złotych. "Nasz Dziennik" zauważa, że to niedużo, biorąc pod uwagę czas i rozmach projektu. Ma trwać dwa lata i obejmować komputerową pełną symulację ostatniej fazy lotu. Aby całość spełniała surowe wymogi rzetelności, naukowcy postanowili stworzyć cyfrowy model maszyny, a także wykonywać badania na drugim Tu-154M o numerze 102. Liczą też, że prokuratura wojskowa udostępni im nieobjęte tajemnicą materiały, w tym kopie plików zapisów rejestratora parametrów lotów i innych danych pozyskanych przez śledczych w Rosji. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, możliwe jest udostępnienie czy wgląd w dokumenty, ale musi się pojawić formalny wniosek w tej sprawie. Jeśli taki wniosek wpłynie, o dostępie do materiałów zdecyduje prokurator prowadzący sprawę.