Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania odmówił odpowiedzi na pytanie, czy taki wniosek rzeczywiście został złożony. W łódzkiej prokuraturze doszło we wtorek do konfrontacji b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z b. koordynatorem służb specjalnych Zbigniewem Wassermannem (trwała ona ponad trzy godziny) oraz ze Święczkowskim. Ten ostatni po konfrontacji powiedział dziennikarzom, że złożył wniosek o wyłączenie protokołów przesłuchań Kornatowskiego i Kaczmarka i wszczęcie wobec nich postępowania karnego "w sprawie składania fałszywych zeznań i o tworzenie fałszywych dowodów w stosunku do niego". - Doszedłem do wniosku, że nadszedł już czas, żeby wreszcie także te osoby, które kłamią moim zdaniem, odpowiedziały karnie za swoje kłamstwa - mówił po wyjściu z prokuratury b. szef ABW. Dodał, że w "rewelacjach" Kaczmarka jest kilka elementów, "gdzie te kłamstwa są wręcz oczywiste". "Przykład jeden to sławetna narada u pana premiera, gdzie nie zgadzają się ani daty, ani osoby w niej uczestniczące, ani przedmiot tego spotkania, ani jego przebieg. Całkowicie kłamliwe są zeznania panów Kaczmarka i Kornatowskiego" - zaznaczył Święczkowski. Jego zdaniem konfrontacja była "niepotrzebna, niecelowa i niezgodna z zasadami postępowania karnego". Dodał jednak, że nie uchyla się od ponownych zeznań. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że popiera taki wniosek. Zapowiedział też wytoczenie procesów kilku osobom a także mediom, w tym "Gazecie Wyborczej". - Wielokrotnie pomawiano mnie o to, że miałem naciskać na prokuratorów, gwałcić ich wolę, narzucać podejmowanie decyzji sprzecznych z prawem a prace jawnych komisji śledczych i - jestem przekonany - też prace prokuratury dowodzą, że tak nie było. I nie zamierzam godzić się na to, aby kłamstwo rządziło w sferze publicznej - powiedział Ziobro. Zarzucił on też mediom, że nie relacjonowały prac sejmowej komisji ds. okoliczności śmierci Barbary Blidy. Jego zdaniem, nie jest ona przez media relacjonowana "w odróżnieniu od pomówień i kłamliwych informacji, jakie przekazywali Janusz Kaczmarek i Konrad Kornatowski". - Dzisiaj, kiedy dzień po dniu prokuratorzy zeznający pod odpowiedzialnością karną zaprzeczają, aby ktokolwiek wywierał na nich naciski, twierdzą, że samodzielnie oceniali materiał dowodowy i ta ocena doprowadziła do postawienia zarzutów korupcyjnych pani Barbarze Blidzie i wydania decyzji o jej zatrzymaniu, że ponownie podjęli by te same decyzje i tych relacji w mediach nie ma. W ten sposób opinia publiczna jest ogołocona z dostępu do informacji w tej sprawie - uważa Ziobro. Zbulwersowana przebiegiem konfrontacji była pełnomocnik rodziny Blidów mec. Stanisława Mizdra, która złożyła wniosek o dodatkowe przesłuchanie Święczkowskiego. - Konfrontacje nie wyjaśniły w mojej ocenie wszystkich rozbieżności. Złożyłam wniosek o dodatkowe przesłuchanie pana Święczkowskiego, bo chcę mu zadać szereg pytań w związku z pojawiającymi się w śledztwie informacjami, na które to okoliczności nie był przesłuchany - powiedziała mec. Mizdra. Nie chciała ujawnić tych okoliczności mówiąc, że są one "ściśle tajne". Przed konfrontacjami mec. Mizdra mówiła, że interesuje ją m.in., jakie relacje były między Ziobrą a Wassermannem w zakresie pozyskiwania informacji, które posłużyły im następnie do wystąpień sejmowych. - Mam szereg pytań, w szczególności w kontekście postanowienia sądu, który stwierdził, że nie było dowodów w sprawie pani Barbary Blidy i te wszelkie kategoryczne stwierdzenia naruszają jej dobre imię - podkreśliła Mizdra. B. koordynator służb specjalnych Zbigniew Wasserman pytany czy nastąpiły błędy ze strony ABW podczas akcji w domu Barbary Blidy, powiedział, że "byłby ostrożny w tej sprawie" i że prokurator ostatecznie zajmie w tej sprawie stanowisko. - Na pewno ta czynność nie była prowadzona prawidłowo. Wyegzekwowałem odpowiedzialność w stosunku do funkcjonariuszy. Zobaczymy, jak to oceni prokurator pod kątem prawa karnego. Ja to oceniam pod kątem dyscyplinarnym postępowania służbowego. Nieprofesjonalnie była ta czynność zabezpieczona, a później przeprowadzona. Nie powinno dojść do takiego skutku, albo powinien być w znacznym stopniu ograniczony, gdyby wszystko było zrobione tak, jak nakazuje tajna instrukcja - dodał Wasserman. Według niego, trzeba się zastanowić, czy ABW powinna być wykorzystywana do zadań policyjnych. "Zdarzenia z udziałem ABW kilkakrotnie zakończyły się niepowodzeniem czy wpadką - Modrzejewski, Blida czy niedawno przeszukanie u pana Bączka. To są wszystko zdarzenia, co do których są wątpliwości czy czynności były do końca profesjonalnie przeprowadzone i to też jest pewien asumpt do zastanowienia się, co dalej ze służbami" - dodał. Jego zdaniem, sprawa Blidy powinna być w jak najszerszym zakresie upubliczniona. - Powinny być pokazane okoliczności podejmowania interwencji funkcjonariuszy i kontekst tej sprawy. To znaczy, czy ta interwencja była uzasadniona, czy śledztwo było uzasadnione i czy te działania mieściły się w rygorze prawnym. Nie jest tak, że ktokolwiek w Polsce jest wolny od odpowiedzialności karnej, ale nie może być też tak, że dlatego, że ściga się sprawców przestępstw, to później staje się pod politycznym pręgierzem - powiedział Wassermann. Jeden z pełnomocników rodziny Blidów mec. Leszek Piotrowski uważa, że sprawa prowadzona przeciwko niemu przez olsztyńską prokuraturę, która chce mu przedstawić zarzut dotyczący ujawnienia tajemnicy postępowania, nie powinna rzutować na jego pracę w łódzkim śledztwie. - Chyba się państwo przekonali, że nie należę do ludzi strachliwych, żebym zmienił sam postawę na mniej operatywną - zaznaczył. Dodał, że ma stawić się w olsztyńskiej prokuraturze 20 czerwca. Grozić mu może kara do dwóch lat pozbawienia wolności. W kwietniu ub. roku Barbara Blida popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem. Łódzkie śledztwo ma ustalić m.in., czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW. Dotąd zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał funkcjonariusz katowickiej delegatury ABW Grzegorz S. Kierował on akcją zatrzymania Barbary Blidy w jej domu i - według śledczych - nie wydał dwóm pozostałym funkcjonariuszom polecenia przeszukania Blidy; sam nie sprawdził też, czy b. posłanka miała broń. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności. Łódzcy śledczy badają także decyzję katowickiej prokuratury w sprawie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Blidzie i o jej zatrzymaniu, w tym także wątek ewentualnych nacisków na prokuratorów. W tym ostatnim wątku przesłuchani zostali m.in. uczestnicy narady u ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego i w związku z rozbieżnościami w ich zeznaniach zdecydowano o przeprowadzeniu konfrontacji, które trwają już od kwietnia. Prokuratura nie ujawnia, czy kolejne osoby usłyszą w tej sprawie zarzuty. Pełnomocnicy rodziny Blidów wielokrotnie podkreślali, że zarzuty powinna usłyszeć funkcjonariuszka ABW, która miał pilnować Blidy w łazience, a także Ziobro i Święczkowski.