Piątkowa "Gazeta Wyborcza" podała, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski wycofał się z forsowania przepisów pozwalających siłą podawać środki hamujące popęd seksualny. Wprowadzenia przymusowej kastracji farmakologicznej pedofilów chciał premier Donald Tusk. Jednak - jak pisze "GW" - z projektu ustawy, która miała zadośćuczynić zapowiedzi premiera, zniknął kluczowy zapis, który mówił, że wobec przestępców seksualnych umieszczanych po odbyciu kary więzienia w zamkniętych ośrodkach leczniczych można stosować ?środki przymusu bezpośredniego" na zasadach przewidzianych w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego. - Dowiedziałem się dzisiaj, zaskoczony publikacją jednej z gazet, że wycofujemy się częściowo z obligatoryjnej chemicznej kastracji skazanych za zbrodnie o podłożu seksualnym, pedofilskim, kazirodczym. Mam wrażenie, że ci, którzy komentują projekt, nad którym prace zostały zakończone, jakby nie do końca zrozumieli, jaka jest intencja moja i mojego rządu - powiedział Tusk w Sejmie dziennikarzom. Zapowiedział, że "przymusowe obniżanie popędu" ma dotyczyć tych, którzy są skazani prawomocnym wyrokiem za zbrodnie na tle seksualnym". - Po odbyciu kary będą kierowani na przymusowe leczenie, które będzie środkiem zapobiegawczym. To będzie automatyczne: kto otrzyma wyrok zakwalifikowany jako zbrodnia o podłożu seksualnym - pedofilskim lub kazirodczym, po opuszczeniu zakładu karnego będzie kierowany na przymusowe leczenie, traktowane jako środek zapobiegawczy - zapowiedział szef rządu.