Jak poinformował dyżurny Świętokrzyskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego Leszek Ciszewski, woda w Wiśle do wodowskazu w Karsach na granicy województw świętokrzyskiego i małopolskiego opadła już o metr, a do Sandomierza o około pół metra. Nieznaczny spadek jest też między Sandomierzem a Zawichostem. Prawdopodobnie wieczorem fala powodziowa opuści teren województwa. Po nocnym przerwaniu wału na Wiśle w Rybitwach (gmina Połaniec) woda zalała kilkanaście gospodarstw w tej miejscowości; stopniowo zalewana jest także sąsiednia Ruszcza - woda podchodzi tu pod drogę krajową nr 79. Zagrożona zalaniem jest też miejscowość Przeczów. Ewakuowano mieszkańców tych terenów. Jak powiedział wicestarosta staszowski Andrzej Kruzel, być może do założenia plomby z worków wypełnionych kruszywem na odcinku przerwanego wału, zostaną użyte wojskowe śmigłowce. Według starosty opanowane zostało zagrożenie powodziowe na wschód od Połańca, m.in. w okolicach elektrowni.Do tej pory udało się ochronić przed zalaniem sandomierską hutę szkła, która zatrudnia ponad 2 tys. osób i jest największym pracodawcą w mieście. Nadal tamtejszych wałów bronią strażacy i wojsko z amfibią. W nocy policyjne patrole patrolowały łodziami zalaną, prawobrzeżną część miasta, w obawie przed rabowaniem dobytku z opuszczonych przez ludzi domów. Sandomierski sztab powodziowy podkreśla, że służby porządkowe stale pilnują terenów objętych klęską powodzi. Policja w sposób szczególny zwraca uwagę na pozostawione przez właścicieli opuszczonych posesji mienie i dobytek. Na zalane dzielnice Sandomierza w szczególnych, jedynie uzasadnionych przypadkach, mogą przedostać się tylko osoby tam zameldowane. Służby mundurowe każdorazowo żądają okazania dowodu osobistego. Osoby postronne bezwzględnie nie zostaną wpuszczone w rejon dotknięty powodzią. Burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski podkreśla, że historyczna część miasta nie uległa zalaniu i woda nie zagroziła zabytkom. Służby dowożą żywność i wodę osobom, które nie zgodziły się na ewakuację i zostały w prawobrzeżnej, zalanej części Sandomierza. Wyłapywane są zwierzęta, które zagubiły sie w czasie ewakuacji. Burmistrz wystąpił do sztabu wojewódzkiego o wsparcie - gdy opadnie woda - w odkażaniu terenu; zalany został cmentarz. W środę ewakuowano z tych terenów ok. 2 tys. osób, które w większości udały się do rodziny i znajomych. Na zalanym terenie pozostało kilkudziesięciu mieszkańców, którzy nie chcieli opuszczać swoich posesji. Starosta sandomierski Stanisław Masternak poinformował, że w powiecie sandomierskim trwa walka o utrzymanie wałów Koprzywianki w gminie Samborzec oraz Wisły w gminie Łoniów. W kilku miejscowościach ogłoszono ewakuację. Ludzie wcześniej powywozili sprzęt i zwierzęta. Część mieszkańców nie chce opuścić domów. Alarm powodziowy ogłoszono także w gminach Tarłów i Ożarów w powiecie opatowskim, na północ od Sandomierza. Jak powiedział zastępca komendanta opatowskich strażaków Dariusz Socha, w środę Wisła osiągnęła w tym rejonie najwyższy w ostatnich dniach poziom - wahania stanu wody zmieniły się jedynie o kilka centymetrów. Strażacy na bieżąco monitorują stan wałów i uszczelniają przecieki w miejscowościach: Maruszów, Nowe, Leśne Chałupy, Ciszyca Górna, Ciszyca Przewozowa, Ostrów i Sulejów. W Sulejowie, gdzie wały są dość niskie, doszło do niewielkiego przelania wody, zalane zostało jedno gospodarstwo. Socha podkreślił, że w razie przerwania wałów, konieczna będzie ewakuacja części mieszkańców. Od środowego wieczoru ustabilizowała się sytuacja powodziowa w okolicach Nowego Korczyna. Nie ma już tu efektu tzw. cofki na Nidzie, która zaczęła płynąć w kierunku Wisły. Jak powiedział tarosta buski Jerzy Kolarz, w nocy strażacy i wojsko zabezpieczyli poważny wyciek w wale wiślanym w miejscowości Łęka. Nie jest już prowadzona ewakuacja mieszkańców, a ci, którzy opuścili swoje domy w gminie Pacanów i Nowy Korczyn w zdecydowanej większości zamieszkali u rodziny i znajomych. Cały czas w powiecie buskim trwa monitorowanie nasiąkniętych wodą wałów, na bieżąco usuwane są ewentualne przecieki.