- Musi być jakaś forma kary, jakaś ekspiacja - powiedział o. Zięba. Dodał też, o. Hejmo jest w Rzymie i na razie nie są znane jego dalsze losy. - Na razie odwołujemy go ze stanowiska i po rozmowie z nim będą jakieś kary. Nie chcę teraz mówić o szczegółach - dodał Zięba. Według o. Zięby, o. Hejmo prowadził grę ze Służbą Bezpieczeństwa. - O. Hejmo myślał, że może wesprzeć miesięcznik ("W drodze" - red.), który założono; myślał, że będzie mógł zwiększyć nakład itd. I zaczął rozmawiać. Najpierw rozmawiał w habicie i w klasztorze, a później - bez habitu i poza klasztorem. I tak powolutku przesuwały się granice, i zrobiła się niedobra gra, w której dominikanie są poszkodowani - powiedział o.Zięba. Dziś w internecie ukazało się opracowanie historyków Instytutu Pamięci Narodowej, w którym czytamy, że o. Konrad Hejmo był agentem SB w latach 1975-1980, a wywiadu PRL - od 1980 do 1988, gdy był już w Watykanie. Opracowanie podaje, że zachowały się teczka pracy i teczka personalna. Nie zostały one zniszczone w 1989 r., bo były od 1980 r. w gestii wywiadu PRL, gdzie zniszczenia były wtedy mniejsze. Mjr SB Wacław Głowacki pisał o o. Konradzie Hejmie w 1976 r, że "chętnie rozmawiał na interesujące SB tematy, przekazywał ciekawe informacje, chociaż o treści raczej ogólnej" - informuje opracowanie historyków Instytutu Pamięci Narodowej ze stron internetowych IPN. Według niego, pierwsza rozmowa o. Hejmy z oficerami V wydziału IV Departamentu MSW (a zatem z funkcjonariuszami centrali, a nie Wydziału IV w Poznaniu) miała miejsce 12 listopada 1975 r. Kolejne dwie: 9 września 1976 r. oraz 11 listopada 1976 r. Z ramienia SB prowadził je mjr mgr Wacław Głowacki, nadto w pierwszej z omawianych brał udział ppor. mgr Bogdan Rypiński, inspektor Wydziału V35. Rozmowy te zostały nagrane bez wiedzy o. Hejmy, jak stwierdzono w raportach, a odbyły się na terenie klasztoru: "w mieszkaniu zakonnika". Trzecie spotkanie zostało poprzedzone rozmową telefoniczną. Biorąc pod uwagę realia życia klasztornego, spotykano się zapewne w rozmównicy. W kwestionariuszu osobowym na kandydata na tajnego współpracownika w 1976 r. pisano o nim w rubryce: "Walory osobiste i cechy ujemne": "miła powierzchowność, dużo mówi, podtrzymuje rozmowę, jako b. duszpasterz akademicki ma szerokie kontakty z młodzieżą i inteligencją". W kolejnej rubryce pt. "Ocena osobistego zetknięcia z kandydatem do pozyskania" można przeczytać słowa zapisane przez oficera prowadzącego z Wydziału V Departamentu IV MSW mjra Wacława Głowackiego: "Chętnie rozmawiał na interesujące SB tematy, przekazywał ciekawe informacje, chociaż o treści raczej ogólnej. Chętnie godzi się na dalsze rozmowy, obiecał skontaktować się ze mną podczas pobytu w Warszawie, nie uczynił tego jednak. W rozmowie jest wylewny, mówi obszernie, chętniej na tematy problemowe niż poszczególnych zakonników". Według opracowania, w rozmowach z funkcjonariuszem SB "o. Hejmo prowadził swoistą grę". "Jak się wydaje, głównym celem podjęcia jawnych de facto spotkań w klasztorze, była chęć uzyskania jak najlepszych warunków pracy dla redakcji 'W drodze'. Podkreślał zatem lojalną postawę wobec państwa: 'komunizm, mimo wszystko, jest bliższy kościołowi niż wszystkie dotychczasowe formacje społeczno-ekonomiczne' - miał stwierdzić podczas drugiej rozmowy" - stwierdzono w opracowaniu. Napisano w nim, że zdaniem mjr Głowackiego o. Konrad chciał podtrzymywać te kontakty. Także oficer SB prowadził grę ze swoim rozmówcą. Podczas kolejnych rozmów odmawiał zwiększenia nakładu, uznając, że pismo nie realizuje przyjętych - rzekomo - zobowiązań. W kolejnych rozmowach przypominano te zobowiązania, co stawiało SB w roli współredaktora pisma. Nacisk był czytelny a przewrotność wyjątkowa. Podczas pierwszej rozmowy funkcjonariusze SB z troską dopytywali się, czy "W drodze" nie podzieli losu zbyt "postępowego" "Concilium" wstrzymanego przez cenzurę kościelną. Następnie dawali do zrozumienia, że nakład pisma będzie zależny od podjęcia tematów, które właśnie narażały je na konflikt z władzami kościelnymi. O. Hejmo, w ramach swoistej gry, dzielił się swoimi niepokojami, bardziej broniąc suwerenności pisma od wpływu hierarchii kościelnej niż SB. Podczas trzeciej rozmowy z SB, z 11 listopada 1976 r., o. Konrad Hejmo skarżył się, że wypełnił zobowiązania wobec SB, a także "płynące równolegle naciski ze strony kierownika Urzędu ds. Wyznań Kazimierza Kąkola" - informuje opracowanie historyków Instytutu Pamięci Narodowej. Z kolei, w numerze czerwcowym z 1977 r. o. Hejmo zamieścił artykuł redakcyjny odcinający się od poczynań niektórych braci dominikanów, a konkretnie od o. Aleksandra Hauke-Ligowskiego, który brał udział w majowej głodówce w kościele św. Marcina w Warszawie, zorganizowanej w związku z podejrzeniem o zamordowanie przez funkcjonariuszy SB Stanisława Pyjasa. O. Hejmo zgadzał się także z sugestiami SB, że postawa innych dominikanów (m.in. chodziło o o. Jana Kłoczowskiego, w kontekście zbrodni na Stanisławie Pyjasie i uroczystości pogrzebowych odprawianych przez krakowskich dominikanów, a także o o. Jacka Salija i o. Ludwika Wiśniewskiego), osłabia pozycję zakonu wobec czynników oficjalnych. O. Konrad zaznaczał jednak: "Tym artykułem [z czerwca 1977 r.] naraziłem się wszystkim po kolei, miałem liczne zarzuty, zarzucono nam współpracę z władzami". Opracowanie podkreśla, że mimo ugodowego nastawienia sekretarza, redakcja pisma "W drodze" nie otrzymała zgody na zwiększenie nakładu. Funkcjonariusze SB, zgodnie zapewne z instrukcjami mieli zadanie skłócać i "lojalizować" rękami sekretarza redakcji członków zakonu, a w zamian jedynie obiecywać. Mjr Głowacki stwierdził zatem w trakcie trzeciej rozmowy, że tylko dzięki postawie o. Konrada "W drodze" jeszcze wychodzi, "ale tolerowanie niektórych dominikanów podejmujących antypaństwową działalność, zmusi władze do podjęcia przykrych dla prowincji decyzji".