Abp Stanisław Wielgus odzyskał pewność siebie i postanowił, że będzie teraz grał całkowicie niewinnego, wykorzystując do tego autorytet Sądu Lustracyjnego - ocenił publicysta Tomasz Terlikowski. Jego zdaniem sąd ten od dawna jest znany z tego, że orzeka niewinność w sprawie wszystkich stających przed nim. Publicysta ocenia, że abp Wielgus jest osobą "całkowicie niewiarygodną i pokazał, że chyba sam nie rozumie słów, które wypowiada". - Wszyscy, niezależnie od tego, czy wierzymy w jego niewinność, czy nie, musimy przyznać, że ks. abp ma problemy z mówieniem prawdy - zaznaczył Terlikowski. Abp Stanisław Wielgus pełnił funkcję publiczną w rozumieniu obowiązującej ustawy lustracyjnej, przez 9 lat był rektorem KUL - uznał Sąd Lustracyjny. Sąd ten nie zdąży zapewne przeprowadzić procesu, zanim zostanie zlikwidowany zgodnie z nową ustawą lustracyjną, która wchodzi w życie 15 marca; wtedy sprawę przejąłby warszawski sąd okręgowy. Mecenas Marek Małecki powiedział, że intencją Wielgusa jest poddanie się autolustracji, ale dla dobra Kościoła chce, aby proces ten był częściowo utajniony. Chodzi o część procesu, dotyczącą relacji między duchownymi w Kościele. Wielgus pełnił funkcje publiczną w myśl ustawy lustracyjnej będąc rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - przypomniał mec. Małecki. Także zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Andrzej Ryński wniósł przed sądem o wszczęcie procesu abp. Wielgusa. Raport specjalny: Agenci w Kościele Abp Wielgus 7 stycznia zrezygnował z funkcji metropolity warszawskiego w związku z ujawnieniem jego teczki z IPN o jego współpracy z lat 70. Dwie komisje - kościelna i powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich - uznały, iż są dowody, że Wielgus co najmniej w latach 1973-78 zobowiązał się do współpracy z wywiadem PRL i wyrażał do tego gotowość; podpisał też dwa zobowiązania do współpracy. Sam Wielgus przeprosił wiernych za swój błąd sprzed lat i za zaprzeczanie współpracy.