Na wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego czekały dziesiątki tysięcy urzędników zagrożonych utratą pracy. Korzystne dla nich rozstrzygnięcie sędziów TK miało zablokować zwolnienia. Wyrok zapadł po ich myśli, rząd jednak zapowiedział, że zwolnienia i tak są nieuniknione. Wyrok TK nie oznacza, że nikt nie straci w najbliższym czasie pracy.Rząd jest zdeterminowany, aby zmniejszyć armię pracowników budżetówki. - Nie zrezygnujemy z racjonalizacji zatrudnienia. Zakwestionowana przez Trybunał ustawa miała nam ułatwić zadanie i uprościć pewne procedury. Teraz będziemy działali w warunkach bardziej skomplikowanych, ale debiurokratyzacja pozostanie naszym celem - zapowiedział wczoraj po wyroku Donald Tusk. Jak rozumieć słowa szefa rządu? - Będziemy zachęcali urzędy, by przeprowadzały u siebie racjonalizację zatrudnienia na własną rękę - stwierdził po rozprawie Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera. Już w lutym, kilka tygodni po tym, gdy ustawa o zwolnieniach w administracji trafiła do Trybunału, rząd opracował "plan B". W pierwszej kolejności pracę mają stracić osoby z wypracowanym prawem do emerytury lub zatrudnione na kontraktach terminowych.