Szydło pytana w wywiadzie, czy uważa, że polityka senioralna PiS, w tym 13. emerytura to był dobry pomysł, stwierdziła, że 13. emerytura "zrobiła dużo dobrego". Dodała, że przekonała się o tym podczas spotkań w regionach, gdzie ludzie mają niskie wynagrodzenia. "Kiedy słyszałam od starszej pani, że dzięki 13. emeryturze mogła wykupić sobie spokojnie lekarstwa i jeszcze starczyło jej na inne potrzebne wydatki, to wiedziałam, że to było potrzebne. Podobnie jak emerytura dla mam, które wychowały czwórkę dzieci. W tej sprawie też potrzebna jest dyskusja, bo na razie emeryturę dostają tylko mamy niepracujące. Chodziło nam o zabezpieczenie najstarszej grupy matek, które nie zostały objęte zmianami emerytalnymi. Ale uważam, że mamy, które wychowały dzieci i jednocześnie pracowały, też powinny mieć jakiś dodatek albo przeliczone emerytury" - powiedziała była premier. Podkreśliła, że trzeba będzie rozpocząć dyskusję o systemie emerytalnym. "Moim zdaniem jest to nieuniknione, ale to będzie temat na następną kadencję rządu Prawa i Sprawiedliwości" - stwierdziła Beata Szydło. Najtrudniejszy moment w karierze Z kolei na pytanie, jaki był najtrudniejszy moment w jej karierze, czy ten, kiedy rano broniła się przed odwołaniem w Sejmie, a wieczorem ustąpiła z funkcji premiera, odparła: "Taka jest polityka - jednego dnia zajmuje się takie stanowisko, a drugiego - inne. I trzeba być na to przygotowanym. Jeśli polityk zbyt mocno przyzwyczaja się do swojego stołka - ponosi klęskę. To nie był łatwy dzień, ale dał mi doświadczenie, wzmocnił mnie politycznie. Musiałam wtedy podjąć decyzję, czy zostać w rządzie, czy odejść". "Wtedy bardzo mocno zastanawiałam się, co zrobić. Wiedziałam, że odchodzę ze stanowiska premiera w momencie, gdy mam bardzo duże poparcie społeczne. Decyzję o pozostaniu w rządzie podjęłam w pełni świadomie. Gdybym go opuściła, odbiłoby się to na naszym obozie politycznym, a wtedy ten ogromny kapitał, praca wielu ludzi, zaufanie wyborców - to wszystko mogłoby być zaprzepaszczone" - podkreśliła. Na uwagę, że w elektoracie PiS były silne protesty przeciw jej dymisji, Szydło podkreśliła: "Gdybym zrezygnowała, bardzo łatwo mogłabym pójść w ślady kilku znanych polityków, którzy się obrazili, bo nie zrozumieli, że polityka to zdolność do kompromisu i umiejętność pokory. To nie może być gra na siebie. Oczywiście, polityka to też gra ambicji, bo ona przyciąga silne osobowości. Polityk, który nie ma ambicji i nie myśli o własnej karierze, nie będzie dobrym politykiem". "Wywiązałam się z obietnic danych wyborcom" Pytana, czy nie przeszło jej przez myśl, że Jarosław Kaczyński być może zawsze ma rację, ale akurat w tym momencie, gdy ją dymisjonował jednak się mylił, była premier odpowiedziała: "Gdybym przyjęła perspektywę, o której panie mówią, miałabym wrażenie, że dzieje się niesprawiedliwość. To jest ludzkie. Zrobiłam dużo, może nie wszystko, tak jak zakładałam, ale przecież wywiązałam się z obietnic danych wyborcom. Zatem mogłam mieć poczucie pewnej niesprawiedliwości. Jednak na takie myślenie nie można sobie pozwolić. W polityce trzeba mieć zaufanie do decyzji grupy i jej szefa. Zaakceptowałam to, że zmiana jest potrzebna i starałam się w nią wpisać najlepiej jak potrafiłam". Szydło, która w majowych wyborach uzyskała mandat europosła, została także zapytana, czym będzie się zajmowała w Unii Europejskiej. "Na pewno sprawami społecznymi i tematami dotykającymi zasad równości, której niestety w wielu obszarach brakuje w UE. A przecież to jedna z fundamentalnych zasad wspólnoty" - zauważyła.