"Jest to postępowanie jak z czasów komunizmu, zresztą wszystkie akcje pod Pałacem Prezydenckim odbyły się z zaskoczenia i o poranku - jak kiedyś w czasach komunizmu aresztowano ludzi, tak teraz zarekwirowano krzyż. Wygląda na to, że władza zmieniła tylko sposób mówienia - kiedyś była propaganda komunistyczna, teraz jest PR Platformy Obywatelskiej, natomiast metody działania nie zmieniły się. To mi przypomina komunizm. Tylko pan Michałowski (szef Kancelarii Prezydenta) potwierdził to, co ja widzę od początku, stwierdził, że gigantycznym problemem jest upamiętnienie ofiar tej katastrofy. Rzeczywiście, dla władzy - to widać wyraźnie od początku - jest to gigantyczny problem. Ta władza, która jest odpowiedzialna za katastrofę chciałaby, aby społeczeństwo szybko zapomniało o tej katastrofie, bagatelizuje katastrofę, wypowiada się złośliwie, obraźliwie, pobłażliwie, to jest najstraszniejsze dla nas. Myślę, że zarekwirowanie tego krzyża nie rozwiąże problemu. Z tego co widzę, władze PO rozmawiają tylko z rodzinami, które mają takie poglądy jak oni mają. Jeżeli się zgadzają z nimi, czyli np. chcą zabrać krzyż do Smoleńska, to się z nimi rozmawia, natomiast, jeżeli są inne prośby, to władza poza tym że wysłucha, pobłażliwie, to nie reaguje zupełnie. (...) Miejsce tego krzyża jest przez Pałacem Prezydenckim, gdzie powinien powstać na przykład obelisk, który będzie wkomponowany w krzyż. Dla pana Michałowskiego i całej władzy PO stanowi to tak jak dzisiaj powiedział - gigantyczny problem. Jeżeli pan Michałowski przeniesie ten krzyż do kościoła św. Anny czy do jakiegoś innego kościoła, to prawdopodobnie tam (pod Pałacem) pojawi się kolejny krzyż czy kolejne krzyże, czy tak jak mówią niektóre rodziny - jak w czasie stanu wojennego będą układane krzyże z kwiatów. Władza w kraju demokratycznym takimi metodami nie powinna działać, to mi przypomina ubeckie metody stosowane w czasach komunizmu".