W analizie przypomina się, że 17 września br. Barack Obama ogłosił decyzję w sprawie zmiany koncepcji budowy systemu obrony antyrakietowej (MD). Kilkumiesięczny przegląd projektu, którego realizację rozpoczęła administracja ówczesnego prezydenta G. W. Busha, zakończył się decyzją o rezygnacji z budowy elementów tarczy w Polsce i Czechach na rzecz utworzenia systemu mobilnego - dodano. Według raportu, z polskiego punktu widzenia, najważniejszą decyzją jest całkowita rezygnacja z budowy radaru w Czechach oraz bazy z 10 wyrzutniami antyrakiet (GBI) do zwalczania pocisków balistycznych dalekiego zasięgu, która miała powstać w Redzikowie. Raport przypomina, że GBI są obecnie jedynym środkiem zabezpieczającym USA przed ewentualnym atakiem nuklearnym, jaki może być przeprowadzony za pomocą ICBM (rakiet międzykontynentalnych - dalekiego zasięgu). Obecnie 26 antyrakiet tego typu znajduje się łącznie w bazach na Alasce oraz w Kalifornii. "Co ważne, w tej chwili chronią one terytorium USA jedynie przed atakiem z kierunku zachodniego (np. z Korei Północnej). Nie mogą natomiast zapobiec atakowi ze wschodu (np. z Iranu), skierowanemu na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych (m.in. Nowy Jork, Waszyngton, Filadelfię czy Boston), które w zamyśle miała chronić baza zlokalizowana w Polsce" - pisze BBN. Wg planów Pentagonu, do końca 2009 r. ich liczba ma wzrosnąć do 28. Trzystopniowa budowa nowego systemu Raport zwraca uwagę, że administracja B. Obamy planuje obecnie trzystopniową budowę nowego systemu obrony antyrakietowej. Do 2011 r. marynarka wojenna USA umieści co najmniej trzy okręty klasy AEGIS, które dysponując pociskami typu SM-3 będą mogły zwalczać rakiety średniego i krótkiego zasięgu. Obecnie amerykańska flota dysponuje 21 okrętami zdolnymi do takich działań, z których większość stacjonuje na Pacyfiku oraz na Morzu Japońskim. Do 2015 r. planowane jest zbudowanie trzech baz naziemnych (wspomniano o lokalizacjach znajdujących się w południowej i północnej Europie; w drugim przypadku Czechy i Polska zostały wymienione jako potencjalne kraje, w których można zainstalować elementy systemu) wyposażonych w mobilne rakiety SM-3 chroniące cały kontynent. Do 2018 r. armia USA chciałaby rozlokować zmodyfikowane pociski SM-3, które miałyby być gotowe do zwalczania rakiet balistycznych dalekiego zasięgu. Nowy system bardziej mobilny Według B. Obamy - kontynuuje raport - który nie zanegował generalnej koncepcji budowy systemu antyrakietowego, nowy system ma być bardziej mobilny i w większym stopniu chronić przed ewentualnymi zagrożeniami. Głównym powodem zmiany koncepcji budowy tarczy są - według przedstawicieli administracji USA - dane amerykańskiego wywiadu, który sugeruje, że zagrożenie ze strony irańskich rakiet krótkiego i średniego zasięgu jest znacznie bardzie realne niż ewentualny rozwój zdolności ataku pociskami interkontynentalnymi. Drugim powodem tej decyzji są niższe koszty i skuteczność technologii, które mają być zastosowane w nowym systemie. Ponadto, sekretarz obrony USA R. Gates jako jedną z przyczyn podjęcia takiej decyzji wskazał"zwłokę w ratyfikacji układów z USA przez parlamenty Czech i Polski". Wspólna, NATO-wska tarcza W raporcie przypomniano, że płk Richard Runner, attache obrony w ambasadzie USA w Warszawie, mówił, że ideą Waszyngtonu jest budowa wspólnej, NATO-wskiej tarczy antyrakietowej. Jego zdaniem, administracja G. W. Busha dążyła do tego samego, gdyż projektowane bazy w Polsce i Czechach miały być etapem przejściowym przed wybudowaniem w pełni operacyjnego systemu sojuszniczego. Według raportu, decyzja administracji USA wywołała zróżnicowane reakcje krajowe i zagraniczne. Zmiana projektu MD jest bardzo krytykowana przez Republikanów i ośrodki z nimi związane, a także przez komentatorów niezależnych. Rywal B. Obamy w wyborach prezydenckich J. McCain podkreślił, że ta "błędna decyzja pogorszy pozycję USA w Europie Środkowo-Wschodniej". Z kolei Richard Pipes, doradca ds. Rosji i Europy Środkowej prezydenta R. Reagana, ruch B. Obamy nazywa dosadnie "końcem tarczy". Uważa ponadto, że prezydent USA "robi ustępstwo wobec Rosjan, nie otrzymując nic w zamian". Podobnego zdania jest wpływowy analityk Heritage Foundation James Carafano, który decyzję Waszyngtonu określił jako "katastrofę".