W poniedziałek w specjalnym oświadczeniu, BBN wyraziło ubolewanie z powodu sytuacji, do której doszło w czasie żałoby narodowej związanej z tą katastrofą. Podkreślono, że intencją Biura nie "było przerzucanie się z MON billingami telefonicznymi". "Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zaprosiło przedstawicieli Sztabu Generalnego i MON na robocze spotkanie wyjaśniające okoliczności sprawy" - poinformowała rzeczniczka Biura Patrycja Hryniewicz. "Mamy nadzieję, że dzięki temu spotkaniu nie pojawią się więcej wątpliwości dotyczące sposobu informowania Prezydenta RP, Zwierzchnika Sił Zbrojnych o sytuacjach kryzysowych, a informacja będzie terminowa, pełna i wiarygodna" - napisała. W komunikacie nie określono terminu spotkania. Trzy dni po katastrofie wojskowej CASY, w której zginęło 20 osób, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, powiedział w radiowej "Trójce", że wyleciał z wizytą do Chorwacji o 20.15, bo nie miał informacji o katastrofie. Dwie godziny później MON opublikowało komunikat, w którym wyjaśniano, że próby kontaktu z dyrektorem Departamentu Systemu Obronnego płk. Mirosławem Wiklikiem i innymi oficerami Biura Bezpieczeństwa Narodowego podjęto od godziny 19.40 (do katastrofy samolotu doszło o godz. 19.07). W kolejnym komunikacje MON sprecyzował, że z płk Wiklikiem próbowano się skontaktować od godziny 19.35 do godz. 19.40; a potem z innymi oficerami BBN. Nie odbierali oni jednak telefonów. Z kolei BBN w komunikacie stwierdziło, że to informacje nieprawdziwe i podało, że dyrektor departamentu systemu obronnego BBN pierwszą informację o katastrofie otrzymał kilka minut przed godz. 20. Został wtedy poinformowany, że na pokładzie samolotu CASA znajdowało się 9 osób, z których jedna prawdopodobnie nie żyje. Zastępca szefa BBN gen. Roman Polko podczas zwołanej w sobotę konferencji prasowej powiedział, że gdy dochodzi do tak tragicznego zdarzenia jak katastrofa samolotu, to informacje o tym powinny być przekazane bezpośrednio prezydentowi, np. przez jego sekretariat, który działa całą dobę, a nawet przez oficerów BOR. Dodał, że prezydent powinien być powiadomiony o katastrofie bezpośrednio przez szefa resortu obrony.