Batalia o sądy. Burzliwe obrady sejmowej komisji
Sejmowa komisja sprawiedliwości za uchwaleniem projektu prezydenta Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym wraz z przyjętymi poprawkami PiS. Obrady zakończyły się o 21:30.
Zobacz, co działo się wcześniej podczas dzisiejszych obrad komisji
Przeanalizowano wszystkie punkty z prezydenckiego projektu ustawy o SN. Przed ostatecznym głosowaniem rozpoczęły się wypowiedzi podsumowujące prace komisji.
Głos zabrał poseł Szczerba, który w mocnych słowach atakował prezydenckie projekty i proponowane przez PiS ustawy.
"Procedowanie ustaw było gorszące, a najbardziej gorszący będzie efekt. (...) To będzie wasz wielki wstyd. Historia wam tego nie zapomni" - podkreślał Szczerba.
Szczególną dyskusję komisji wywołała kwestia zmian w ustawach Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz Prawo o ustroju sądów wojskowych, które stanowią część ostatniego rozdziału prezydenckiego projektu ustawy o SN.
Zgodnie z tymi zmianami, sędzia powinien posiadać "wyłącznie obywatelstwo polskie". "W przypadku sędziów, którzy wykonują władzę i mają czasami władztwo państwowe nad obywatelem, to wydaje się, że ta więź lojalności łącząca sędziego z państwem, na rzecz którego orzeka, powinna mieś kluczowe znaczenie" - uzasadniała prezydencka minister Anna Surówka-Pasek.
Wątpliwości do tej regulacji zgłosili posłowie PO. Arkadiusz Myrcha mówił, że przepis może mieć charakter dyskryminacyjny i naruszać inne regulacje dotyczące praw obywatelskich.
Krystyna Pawłowicz (PiS) wskazała w odpowiedzi, że "obowiązkiem obywatela jest wierność Rzeczypospolitej". "Nie można być wiernym dwóm panom. Pan sobie wyobrazi obywatelstwo polskie i niemieckie, polskie i jeszcze jakiegoś kraju wrogiego Polsce; wy nie kochacie Polski i dla was można mieć z 10 obywatelstw" - mówiła minister.
"Proszę nie obrażać innych osób, bywają różne sytuacje i nawet w klubie parlamentarnym obecnej większości jest senator, która ma trzy obywatelstwa i absolutnie nie mam wątpliwości, że bardzo dobrze służy ona Polsce i jest osobą o głębokim patriotyzmie" - odparł Borys Budka (PO).
Surówka-Pasek zaznaczyła natomiast, że przepis przejściowy daje pół roku na zrzeczenie się przez sędziego ewentualnego obcego obywatelstwa, jeśli takie posiada.
Burzliwe spory wywoływały też zapisy w sprawie "dyscyplinarek" sędziowskich. W czwartek komisja poparła m.in. zapis, że prawomocny wyrok skazujący sędziego dyscyplinarnego podaje się do wiadomości publicznej poprzez zamieszczenie go na stronie internetowej SN.
Sąd mógłby od tego odstąpić, "jeżeli jest to zbędne dla realizacji celów postępowania dyscyplinarnego lub konieczne dla ochrony słusznego interesu prywatnego".
Krzysztof Brejza (PO) pytał, czy nie narusza to prywatności i kto będzie decydował o "ochronie słusznych interesów". "Sąd będzie decydował; będzie on uprawniony do anonimizacji danych osobowych" - odpowiedziała prezydencka minister Anna Surówka-Pasek.
"Minister sprawiedliwości będzie powierzał obowiązki SN wskazanemu sędziemu; to narusza trójpodział władzy" - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna). "To władza większa niż minister miał za komuny" - dodała.
"Minister, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym, będzie ustalał skład Sądu Dyscyplinarnego" - wtórował jej rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek. "Te przepisy uchwala się nie na dwa lata; one będą mogły być wykorzystywane politycznie, by jednych sędziów zastraszyć a innych zachęcić" - dodał. Według niego to będzie "bat na sędziów".
"Pan prowokuje" - replikował szef komisji Stanisław Piotrowicz (PiS).
"Ogromna większość sędziów może się poczuć urażona tymi uwagami" - komentował słowa Żurka prezydencki minister Paweł Mucha. "To niedopuszczalne; sędziowie są naprawdę 'specjalną kastą'; nie mówię tego pogardliwie" - dodała doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska.
Krystyna Pawłowicz (PiS) protestowała przeciw porównywaniu przez Gasiuk-Pihowicz komunistycznych prokuratorów z dzisiejszymi. "Pani nie ma zielonego pojęcia o PRL" - dodała posłanka PiS. W innym momencie krzyknęła ona do Michała Szczerby (PO): "Siedzieć powinieneś!".
Zapis o odchodzeniu w stan spoczynku obecnych sędziów Sądu Najwyższego po ukończeniu 65. roku życia, z możliwością przedłużenia służby przez prezydenta na ich wniosek, poparła sejmowa komisji sprawiedliwości.
W czwartek komisja, pracująca nad projektem prezydenta Andrzeja Dudy, poparła zapis przejściowy, że sędziowie SN, którzy do dnia wejścia w życie ustawy ukończyli 65. rok życia, przechodzą po trzech miesiącach od tej daty w stan spoczynku - chyba że wystąpią do prezydenta o przedłużenie służby, załączając zaświadczenie o dobrym zdrowiu, a prezydent wyrazi zgodę (dziś taki wiek dla sędziego SN to 70 lat).
Przez pół roku od wejścia ustawy w życie, w stan spoczynku mógłby sam przejść każdy sędzia SN. W stan ten przechodziliby zaś z mocy prawa sędziowie likwidowanej Izby Wojskowej.
Projekt stanowi też, że jeżeli opróżni się stanowisko I prezesa SN, prezydent powierzyłby kierowanie SN wskazanemu sędziemu SN. Zgromadzenie Ogólne SN przedstawiłoby wtedy prezydentowi kandydatów na nowego I prezesa po tym, gdy do składu izb SN zostanie powołanych co najmniej 2/3 liczby sędziów Sądu Najwyższego.
Komisja przyjęła poprawkę PiS, aby wybór I prezesa SN poprzedziło obsadzenie 110 miejsc w SN (w którym po zmianach ma być co najmniej 120 sędziów).
Zdaniem Borysa Budki (PO) "prezydent nie ma konstytucyjnych kompetencji przedłużania służby sędziemu SN". Według posła PO jest to niedopuszczalna ingerencja władzy wykonawczej we władzę sądowniczą. Budka złożył poprawkę likwidującą taką możliwość, którą komisja odrzuciła.
"Ten zapis oznacza możliwość usunięcia 40 proc. obecnego składu SN oraz obecnej I prezes SN" - zauważyła Kamila Gasiuk-Pihowicz (N). Jak zaznaczyła, byłby to taki sam skutek, jaki rodziła ustawa zawetowana przez Andrzeja Dudę (według której sędziów, którzy mieliby pozostać w SN, miał wskazywać minister sprawiedliwości).
"Przeniesienie w stan spoczynku wiąże się z zachowaniem dotychczasowego uposażenia" - podkreślił szef komisji Stanisław Piotrowicz (PiS). "Ale to naruszenie praw nabytych sędziów, którzy mieli przechodzić w ten stan po 70. roku" - replikowała opozycja. Według posłów opozycji, decyzja prezydenta będzie uznaniowa.
"To wykonanie ogólnej normy" - tak zapis o 65. roku komentowała prezydencka minister Anna Surówka-Pasek.
"Ten wiek wymaga już odpoczynku; np. zajęcia się ogródkiem" - oświadczyła Krystyna Pawłowicz (PiS). "A ile pani poseł ma lat?" - zapytał rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek. "Ale nie jestem sędzią SN" - odparła Pawłowicz, według której Żurek też już powinien "zająć się ogródkiem".
Wcześniej komisja poparła zapisy projektu wprowadzające szybki tryb uchylania immunitetów wszystkich sędziów i prokuratorów - w przypadku popełnienia przez nich przestępstw. Sąd dyscyplinarny rozpoznawałby taki wniosek w 14 dni od wpłynięcia. Jeśli dotyczyłoby to osoby ujętej podczas przestępstwa, za które grozi kara od ośmiu lat więzienia lub zatrzymanego podczas prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, albo spowodowania w tym stanie wypadku, sąd dyscyplinarny decydowałby o uchyleniu immunitetu w 24 godz. od wpłynięcia wniosku.
Komisja poparła możliwość wnoszenia do Sądu Najwyższego skargi nadzwyczajnej na prawomocne orzeczenia polskich sądów z ostatnich 20 lat. PiS wycofało swą poprawkę skreślającą ten zapis projektu Andrzeja Dudy.
Prezydencki projekt ustawy o SN zakłada m.in. badanie przez SN skarg nadzwyczajnych na prawomocne wyroki sądów. Można byłoby je wnosić w pięć lat od uprawomocnienia się skarżonego orzeczenia. W przepisie przejściowym zapisano, że dotyczyłoby to także wyroków z ostatnich 20 lat, jeśli skargę wniesiono by w trzy lata od wejścia w życie nowej ustawy.
We wtorek PiS złożyło poprawkę wykreślającą ten przepis przejściowy. "Sądy polskie od 1997 r. wydały tylko w najważniejszych kategoriach spraw ponad 60 mln orzeczeń. Jeżeli podmioty uprawnione skierowałyby skargę nadzwyczajną choćby tylko w 0,1 proc. spraw oznaczałoby to jednorazowy wpływ do SN 60 tys. spraw. Uczyniłoby to zarówno SN, jak i skargę całkowicie niefunkcjonalną" - głosi uzasadnienie poprawki.
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł mówił, że ten przepis byłby "dużym ciężarem" dla SN. Z kolei prezydencki minister Paweł Mucha apelował o jego utrzymanie. "On ma tworzyć realną możliwość dla wszystkich pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości" - dodał. Podkreślał, że to uprawnione podmioty oceniałyby zasadność skierowania skargi.
Za ten głos dziękował Musze Borys Budka (PO), ale przestrzegał przed "skrajnym populizmem". "Boję się, że prezydent bardzo mocno rozbucha nadzieję wszystkich tych, którzy czują się pokrzywdzeni, a potem podmioty będą weryfikować te sprawy" - oświadczył poseł.
W końcu poprawkę PiS wycofano, a przepis przejściowy utrzymano.
Wcześniej komisja zaaprobowała poprawkę PiS wykreślającą z projektu możliwość wnoszenia skarg nadzwyczajnych przez parlamentarzystów. Prezydent chciał, by takie prawo przysługiwało grupie 30 posłów lub 20 senatorów. Do katalogu instytucji, które skargę mogą wnieść, poprawka dodała prezesa UOKiK - obok Prokuratora Generalnego, RPO, prezesa Prokuratorii Generalnej RP, Rzeczników praw dziecka oraz pacjenta, a także szefa KNF.
W kolejnej przyjętej poprawce PiS rozstrzygnięto, że skarga nadzwyczajna nie byłaby dopuszczalna w sprawach o wykroczenia i wykroczenia skarbowe. Przyjęto też poprawkę o jej niedopuszczalności od wyroku orzekającego rozwód, jeśli "choćby jedna ze stron po uprawomocnieniu się takiego orzeczenia zawarła związek małżeński" oraz od postanowienia o przysposobieniu.
Komisja przyjęła też poprawkę PiS, że w okresie przejściowym minister sprawiedliwości może, na wniosek kierującego SN, delegować do SN sędziego sądu powszechnego o "co najmniej 10-letnim stażu". Opozycja podkreślała, że to oznacza, iż do SN może trafić sędzia Sądu Rejonowego.
Szef komisji Stanisław Piotrowicz (PiS) ma nadzieję, że jeszcze w czwartek komisja skończy prace. "Jeśli nie, obrady komisji będą kontynuowane w piątek rano" - dodał. Przed godz. 21.00 komisja zajmowała się artykułem nr 121, spośród wszystkich 132.