Moim zdaniem, takie nagłe zwroty budzą u ludzi poczucie dysonansu poznawczego i raczej odpychają ich od urny i kandydata. Pomysł nie tylko jest szkodliwy, bo rodzi poczucie, że z tą reformą emerytalną nie jest tak, że wszystko już jest ustalone i można powalczyć o jej kolejne rozszczelnienia, ale w w dodatku kontrskuteczny. Będzie piekło. Tak to w każdym razie wygląda w tej chwili. Oba sztaby pracują nad taktyką, argumentacją, odpieraniem ewentualnych ataków, wyprowadzaniem własnych uderzeń, profilami psychologicznymi, mową ciała - i zapowiadają, że ich kandydaci będą w czasie czwartkowej debaty twardzi i ostrzy jak brzytwa. Otoczenie Dudy ma poczucie, że ich kandydat ma przed sobą trudniejsze zadanie, że nie tylko musi przełamać niekorzystny dla siebie trend sondażowy, jaki zarysował się w ostatnich dniach, ale też zatrzeć gorsze wrażenie z pierwszego starcia. I teraz trochę sztabowo-partyjnych plotek. Andrzej Duda ma być znacznie bardziej ofensywny niż w niedzielę, nie będzie już mówił do Bronisława Komorowskiego per "panie prezydencie" i będzie prezentował się jako twardy gracz. Ale i BK nie zamierza odpuszczać. Plany, by był bardziej prezydencki, ojcowski i mniej waleczny, zostały odłożone ad acta. W dużej mierze dlatego, że - jak słyszę - sam prezydent ma ochotę na ostrą walkę. A przygotowujący go do debaty Michał Kamiński nie mówi tym planom nie. Nad Dudą - podobno - pracuje sztab pod wodzą specjalisty od retoryki i kreowania wizerunku Marka Kochana, który od kilku lat współpracuje z PiS-em, i który zastąpił na tym stanowisku Jacka Kurskiego. Tym razem AD skupia się na przygotowaniach dużo mocnej niż przed niedzielą, poświęca im sporo czasu i uwagi, pracuje z kamerami, zmienia mowę ciała i jest - jak słyszę - mocno "coachowany", m.in. sprawą córki. *** Plany piątkowej debaty, organizowanej przez Kukiza, są na razie w powijakach. Niby żadna ze stron nie mówi nie, ale sporo w tym gry pozorów i oczekiwania na wyniki starcia czwartkowego. Jeśli któryś z kandydatów zdecydowanie je przegra, być może jego sztab zacznie mocno naciskać na to, by zrobić w piątek jeszcze jedną debatę. Ale na dziś, nie wydaje się, by cokolwiek było tu przesądzone. *** Sondaże przynoszą dziś więcej zagadek niż odpowiedzi. I te publiczne, i te sztabowe pokazują, że AD i BK idą łeb w łeb. Przewaga jednego nad drugim jest bliska błędu statystycznego. Ale też widać, że od niedzieli przełamano sondażowy trend. I tak jak wcześniej był on lepszy dla AD, tak teraz zmienił się na korzyść BK. I w dodatku, że szykuje się wysoka frekwencja - korzystna raczej dla kandydata PO niż PiS. Ale to sytuacja na środę, koło południa. Wiele może się jeszcze zmienić. I może być tak - jak uprzedził stacje telewizyjne ośrodek realizujący exit polls - że w niedzielny wieczór usłyszymy, wzorem amerykańskim, że jest "too close to call", czyli że wyniki i jednego, i drugiego kandydata są tak do siebie zbliżone, że nie da się odpowiedzialnie powiedzieć, który wygrał. "Będzie tak, że przez całą noc będzie wygrywał Duda, a rano przyjdą wyniki z Warszawy. I okaże się, że Bronek wygrał o kilkadziesiąt tysięcy głosów" - prognozował i marzył jeden ze sztabowców BK. Niezależnie więc od tego, czy sprawdzi się całość jego przewidywań, wygląda na to, że niedzielna noc będzie długa, gorąca i bardzo ciekawa. Konrad Piasecki