4 grudnia 1942 r. przy Delegaturze Rządu RP na Kraj powołano Radę Pomocy Żydom o kryptonimie "Żegota". Powstała ona w wyniku przekształcenia Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom utworzonego pod koniec września 1942 r. z inicjatywy znanej pisarki, współzałożycielki konspiracyjnego Frontu Odrodzenia Polski Zofii Kossak-Szczuckiej i związanej z PPS Wandy Krahelskiej-Filipowiczowej. Członkami "Żegoty" byli ludzie reprezentujący różne poglądy społeczne i polityczne. Wśród nich znaleźli się przedstawiciele Polskiej Partii Socjalistycznej - Wolność Równość Niepodległość, Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego, Bundu, Żydowskiego Komitetu Narodowego, Frontu Odrodzenia Polski, Związku Syndykalistów Polskich i Polskiej Organizacji Demokratycznej. Przewodniczącym Rady został Julian Grobelny (PPS-WRN), wiceprzewodniczącymi Tadeusz Rek (SL) i Leon Feiner (Bund), sekretarzem Adolf Berman (ŻKN), skarbnikiem Ferdynand Arczyński (Stronnictwo Demokratyczne). Rada skupiała kilkunastoosobowy zespół, który kierował akcją pomocy dla Żydów, udzielanej przez organizacje polityczne, społeczne i osoby indywidualne. Dla usprawnienia działalności "Żegoty" utworzono jej Biuro Wykonawcze, a następnie referaty: mieszkaniowy, dziecięcy - kierowany przez Irenę Sendlerową, terenowy i lekarski. Kontakty z "Żegotą" z ramienia Delegatury utrzymywali Witold Bieńkowski oraz jego zastępca w referacie żydowskim Delegatury Władysław Bartoszewski. W piśmie do delegata rządu na kraj z 29 grudnia 1942 r. tak określono cele powołanej organizacji: "Zadaniem Rady jest niesienie pomocy Żydom jako ofiarom eksterminacyjnej akcji okupanta, a to pomocy w kierunku ratowania ich od śmierci, ich legalizacji, przydzielania im pomieszczeń, udzielania zasiłków materialnych względnie, gdzie to wskazane, wyszukiwanie zajęć zarobkowych jako podstawę egzystencji, zawiadywanie funduszami i ich rozprowadzanie - słowem działalność, która pośrednio lub bezpośrednio wchodzić może w zakres pomocy". Swoją działalność "Żegota" prowadziła dzięki pieniądzom otrzymywanym od Rządu RP na Uchodźstwie oraz funduszom zebranym wśród społeczeństwa polskiego i żydowskiego w kraju i za granicą. W celu rozszerzenia udzielanej pomocy planowano utworzenie na prowincji rad lokalnych. Ostatecznie samodzielne rady powstały jedynie w Krakowie i we Lwowie. Kierowali nimi Stanisław Dobrowolski (PPS WRN) i Władysława Chomsowa (SD). Działając w skrajnie trudnych warunkach, od jesieni 1941 r. za pomoc ukrywającym się Żydom groziła kara śmierci, "Żegota" udzieliła wsparcia materialnego około 4 tys. osób, ponadto zdobywała dokumenty (ok. 50 tys.), szukała mieszkań i kryjówek dla uciekinierów z gett, w miarę możliwości starała się również zapewnić im opiekę medyczną. Dzięki wysiłkom Ireny Sendlerowej i jej referatu opieką udało sie objąć 2,5 tys. żydowskich dzieci wyprowadzonych z warszawskiego getta. "Żegota" dostarczała konspiracyjnej prasie informacje dotyczące zagłady Żydów, wydawała także własne ulotki i kolportowała plakaty. Działająca do początku 1945 r. Rada Pomocy Żydom była jedyną w okupowanej przez nazistów Europie instytucją państwową ratującą Żydów od zagłady. Została uhonorowana medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznawanym przez Instytut Pamięci Yad Vashem w Jerozolimie. Prof. Bartoszewski oceniając po latach znaczenie "Żegoty" mówił: "W krytycznej sytuacji, po raz pierwszy w historii nowożytnej Polski, przedstawiciele kompetentnych, miarodajnych żydowskich organizacji politycznych różnego odcienia, niejednokrotnie z sobą nawet skłóconych, wspólnie z przedstawicielami demokratycznych ośrodków polskiego podziemia podjęli działanie na rzecz ratowania ludzi, i ostrzegania, i zbierania materiałów dotyczących zbrodni hitlerowskich, i kontaktów z wolnym światem. Jest to zjawisko, którego nie znam w żadnym innym kraju okupowanej Europy. Wobec tego jednak, że na naszym terytorium rozegrała się główna część tragedii ludności żydowskiej, działania te mogły dotyczyć tysięcy ludzi, ale nie milionów. I odchodzą w cień wobec tragedii milionów. Ale ja stale przypominam, że według Starego Testamentu brakowało dziesięciu ludzi do uratowania Sodomy. W Polsce tych Sprawiedliwych znalazły się tysiące... Myślę, że nie tylko Żydzi uratowani w infernalnych warunkach mają im coś do zawdzięczenia, ale i my wszyscy, ówcześni i potomni".