W Komitecie Honorowym PO znaleźli się m.in. b. rzecznik praw obywatelskich (i b.prezes Trybunału Konstytucyjnego) prof. Andrzej Zoll, aktorzy: Danuta Szaflarska, Anna Nehrebecka, Marian Opania, Wiktor Zborowski, Artur Barciś, Olaf Lubaszenko, Piotr Machalica, Tomasz Stockinger, Andrzej Strzelecki, kompozytorzy Zbigniew Preisner, Janusz Tylman, piosenkarze: Stachursky, Norbi, Tomasz Lipiński, Paweł Kukiz, Urszula Sipińska, piłkarze: Włodzimierz Lubański, Tomasz Frankowski, Cezary Kucharski, Tomasz Iwan czy pisarz Antoni Libera. Prof. Bartoszewski mówiąc, że jedynym wyborem, który służy Polsce, jest oddanie głosu na Platformę, podkreślił, że "kto zdecyduje inaczej, decyduje na własną odpowiedzialność". "Ale niech potem nie narzekają. A boję się, że bardzo szybko będą narzekać" - mówił profesor w wystąpieniu wielokrotnie przerywanym oklaskami. Bartoszewski powiedział, że kiedy przeczytał w poniedziałek w dzienniku "Fakt" zapowiedzi premiera Jarosława Kaczyńskiego jak on widzi rządzenie, "ciarki mu przeszły po kręgosłupie". - I powiedziałem: nie, ja zrobię wszystko co w mojej mocy, aby umrzeć w kraju stabilnym, demokratycznym, w państwie prawa, w państwie samorządnym, gdzie ludzie w powiecie, gminie, mieście, mają coś do powiedzenia. Gdzie ludzie w sądach są niezawiśli, gdzie prokurator się nie boi. Gdzie wojewoda nie jest tylko wykonawcą, ale także odpowiedzialnym działaczem społecznym, choć urzędnikiem państwowym. Gdzie sejmiki, rady miejskie odgrywają rzeczywistą rolę w kształtowaniu przyszłości - mówił profesor. - Wczoraj Jarosław Kaczyński oświadczył, że PiS powinno rządzić samodzielnie. Nie jest to formuła szalenie oryginalna - jeden wódz, jedna partia, jedne szeregi, jedna centrala, bez żadnych samorządów i kasy chorych (...) silna władza. Siła? To przerabiano w Europie - zauważył Bartoszewski. Cytował "Pamięć i tożsamość" Jana Pawła II, że "miarą zła w XX wieku były totalne i autorytarne zapędy". "Zaczynało się od ograniczania swobód, od pomiatania i piętnowania ludzi, a zapominało się o szacunku dla ludzi" - dodał. Bartoszewski nawiązał też do swych wcześniejszych, kontrowersyjnych wypowiedzi m.in. o "dyplomatołkach". - Użyłem określenia +dewianci+, żadnych nazwisk, i okazało się, że to wzięło do siebie wiele osób. Koziołek Matołek to bardzo sympatyczny koziołek, tyle że nie aspirował do tego, żeby prowadzić politykę zagraniczną. Ja o Makuszyńskim, a nożyce się odzywają. Na miły Bóg! Niedługo nie będzie można o małpach nawet mówić, dlatego że Makuszyński napisał również kilka tomów przygód małpki Fiki Miki i ostatni tom tych przygód zamyka się słowami: "Na nic płacze, na nic krzyki, koniec przygód Fiki Miki". Może skończą się przygody Fiki Miki, bo to są poważne sprawy - mówił Bartoszewski. Profesor przyznał, że dla niego to trochę zaskakujące, że "w 86. wiośnie życia przystępuje na nowo do działań publicznych", dlatego, że "obiecywał sobie, że dociągnie do 85-tki i się uspokoi". "Ale są takie sytuacje, na które doprawdy nie mogę spokojnie patrzeć" - podkreślił. Nawiązał też do wypowiedzi J.Kaczyńskiego z końca września, w której premier powiedział o Bartoszewskim, że "stosował styl polityczny kłaniania się w pas". Profesor podkreślił, że w rządzie Jerzego Buzka współpracował m.in. z Bronisławem Komorowskim jako szefem MON, Lechem Kaczyńskim jako ministrem sprawiedliwości i Kazimierzem Ujazdowskim jako ministrem kultury i nie było między nimi "żadnych generalnych różnic". "Nigdy nie usłyszałem od któregokolwiek z nich, aby widzieli mnie w pozycji na klęczkach czy na czworakach, czy w pas, czy coś podobnego. To jakieś gimnastyczne określenia, które nie bardzo się mnie trzymają. Ja w pas kłaniałem się, a nawet klękałem przed dwoma głowami państwa kościelnego: przed Janem Pawłem II i Benedyktem XVI. Ponadto przed nikim z żyjących tego nie praktykowałem" - oświadczył Bartoszewski. O Platformie powiedział, że to "poważna siła środka, która - sama zachowując równowagę ducha i powagę - może pokazać demagogiczne odchylenia na prawo i na lewo, w skrajnościach które się przejawiają w kampanii wyborczej". Zwrócił się do ludzi młodych, aby "nie stali obok i nie patrzyli biernie". "Jeżeli będziecie biernie patrzeć, to za was pójdą kohorty, zorganizowane szeregi otumanionych, niekiedy niewiedzących co czynią, a niekiedy przekonanych fałszywie. Oni się z tego nawrócą, ale nas wszystkich będzie to kosztować dalsze kilka lat straty czasu" - powiedział. Wiceszef PO Bronisław Komorowski mówił o Bartoszewskim, że jest dla Platformy "modelem metra z Sevres, modelem metra patriotyzmu". Z kolei prof. Andrzej Zoll powiedział, że nie jest i nigdy nie był politykiem, ani członkiem partii politycznej, ale doszedł do wniosku, że "stoimy przed bardzo ważnym wyborem: czy będziemy żyli w państwie prawa, czy wybierzemy inny system". "Jeżeli szef rządu mówi, że prawo mu przeszkadza, że prawo w związku z tym należy odrzucić, to każdego prawnika muszą ciarki przechodzić" - podkreślił prof. Zoll. W jego opinii, przez ostanie dwa lata "zmieniono sens podstawowych dla państwa pojęć". - Wróćmy do tego, żeby prawo - prawo znaczyło, a sprawiedliwość - sprawiedliwość. Bo przez dwa ostatnie lata te słowa znaczyły zupełnie co innego - mówił. Szef PO Donald Tusk zapewnił, że zarówno podczas wyborów 21 października, jak i po nich, jego partia będzie silna, by Polacy "czuli się dobrze i bezpiecznie". Podkreślił, że życie publiczne w Polsce "nie musi być i nie będzie nacechowane agresją, nienawiścią czy chęcią zniszczenia czy upokorzenia drugiego człowieka". - Będziemy silni, obiecuję wam, będziemy naprawdę silni, po to, żeby tacy ludzie jak wy, wszyscy Polacy czuli się bezpiecznie i dobrze w Polsce. Tę siłę obiecuję wam nie tylko 21 października. Nie przeciwko komuś, tylko dla was i dla całej Polski. Daję wam słowo honoru - będziemy silni - mówił Tusk.