"Przegraliśmy wybory, których nie mieliśmy prawa przegrać. (...) PiS okazał się skuteczniejszy. Z bólem to przyznaję" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Arłukowicz.Pytany, czy w PO panuje frustracja, przyznaje, że "trudno nie odczuwać goryczy, bo były wielkie oczekiwania dotyczące wygranej". "Potrzeba jeszcze więcej aktywności, jeszcze więcej rozmów, jeszcze większej liczby godzin spędzonych z Polakami na ulicach miast, miasteczek i wsi" - podkreśla.Na uwagę, że Grzegorz Schetyna zapowiedział, że za tydzień PO ruszy w Polskę, Arłukowicz odpowiada, że "nie można odwlekać spotkań. Każda minuta się liczy". "Kampania to nie tylko billboardy i banery, ale to przede wszystkim ulica i bezpośredni kontakt z ludźmi. I to głównie z przeciwnikami. Platforma musi wrócić na ulicę" - uważa Arłukowicz.Na pytanie, czym PO chce wygrać z PiS, polityk zaznacza, że "musimy skierować emocje Polaków w innym kierunku". "Musimy zająć się problemami Polaków, które doskwierają im każdego dnia. Służba zdrowia, smog, edukacja czy wreszcie drożyzna w sklepach, która nie bierze się sama z siebie" - przekonuje. Zdaniem Arłukowiacza, "klucz do zwycięstwa leży pośród tych, którzy na nas nie głosują". Arłukowicz był też pytany o przywództwo Grzegorza Schetyny. "Wybory nie są dobrym czasem na zmianę liderów. Czym prędzej musimy podjąć decyzję o strategii kampanii parlamentarnej. Grzegorz Schetyna bierze pełną odpowiedzialność za kampanię wyborczą i wierzę, że poprowadzi nas do zwycięstwa" - mówi. Polityk zaznacza, że każdy kandydat, jak również lider, musi mieć konkretny plan działania na każdy dzień kampanii. "Jak trzeba tańczyć, żeby wygrać, to trzeba tańczyć. Trzeba być blisko ludzi, ich spraw i emocji. Grzegorz Schetyna z pewnością świetnie poradziłby sobie, grając z dzieciakami w kosza" - uważa Arłukowicz.Więcej w "Rzeczpospolitej".