- Pierwszy raz staruję z ostatniego, 24 miejsca. To trudne wyzwanie, ale ja wyzwań się nie boję - powiedział dziennikarzom polityk, który cztery lata temu otwierał listę Platformy w okręgu szczecińskim. - W partii są pewne procedury, zarówno powiat, jak i region zdecydowały, że powinienem startować z pierwszego miejsca. Potem ta decyzja uległa zmianie. Nie była to moja decyzja, ale ja ją akceptuję - podkreślił. Nie odpowiedział na pytanie, czy premier Ewa Kopacz wyjawiła mu powody tej zmiany. - Nie pytałem o tę zmianę, i nie komentuję publicznie rozmów przeprowadzanych w cztery oczy z premierem rządu - zaznaczył. Indagowany, co się znajduje na taśmie, na której jakoby miał być nagrany, odparł, że wie z mediów, że prokuratura zakończyła postępowanie w tej sprawie i skierował z pytaniami właśnie do niej. Arłukowicz zapowiedział, że jego tegoroczna kampania wyborcza będzie podobna do poprzednich - będzie przebiegać wśród ludzi. Zamierza odwiedzić większość miast w regionie. Przedstawił swój komitet honorowy, który - jak mówił - towarzyszy mu do lat "w podróży wyborczej". - Szukam wśród ludzi zwyczajności, szukam ludzi, którzy się uśmiechają i potrafią pokazać, że Polska jest krajem przyjaznym dla nas wszystkich - dodał. Przedstawił obecnych na konferencji prasowej członków swego honorowego komitetu wyborczego. - To Adam maszynista, Alicja przedsiębiorca, pani Jadzia, z którą od lat pracujemy razem, Grzegorz spawacz, Monika mama trojga dzieci, roczna Ulka, siedmioletnia Wiktoria, Teresa emerytka..." - wymieniał. - Polacy dziś decydują, czy Polska przez najbliższe lata będzie otwarta, nowoczesna, skierowana ku Europie, czy zamykająca się czasami w niepotrzebnych kompleksach - powiedział. Utrata przez Arłukowicza miejsca w rządzie była konsekwencją tzw. afery podsłuchowej związanej z nielegalnym nagrywaniem i podsłuchiwaniem prywatnych rozmów ministrów i polityków PO, które odbywały się w warszawskich restauracjach od lipca 2013 r., a upublicznione zostały latem 2014 roku w mediach. Z funkcji w rządzie zrezygnowały osoby, które - jak mówiła premier - "pojawiają się na taśmach". Arłukowicz był jedną z nich. Dotychczas nie pojawiły się stenogramy czy publikacje nagrań rozmów, w których uczestniczyłby Arłukowicz. Media donosiły, że Arłukowicz był częstym gościem jednej z restauracji, w której dokonywano podsłuchów i nagrywano rozmowy.