Z informacji , do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że decyzja zapadła wczoraj wieczorem na posiedzeniu zarządu państwowej spółki PGZ. Doniesienia dziennika potwierdził już rzecznik spółki, Łukasz Prus. Przypomnijmy, że to już kolejne "wejście Bartłomieja Misiewicza" do PGZ. Były rzecznik Antoniego Macierewicza po raz pierwszy członkiem rady nadzorczej spółki został we wrześniu 2016 roku, ale nie utrzymał się na stanowisku, ponieważ nie miał wyższego wykształcenia. "Rzeczpospolita" przypomina, że Bartłomiej Misiewicz skończył liceum ogólnokształcące, a studia prawnicze na prywatnej uczelni porzucił. Teraz studiuje na uczelni o. Tadeuszu Rydzyka. Co ciekawe, na potrzeby Misiewicza zmieniono statut spółki. Nominacja Misiewicza spotkała się jednak z lawiną niekorzystnych komentarzy i ostatecznie z rady PGZ go odwołano. Rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego MON Misiewicz został ponownie na początku grudnia 2016 r. Jego nazwisko zniknęło ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Wcześniej "Fakt" opisał wizytę Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku. Od tego czasu Misiewicz przez kilka tygodni przebywał na urlopie, w tym czasie założył stronę internetową dezinformacja.net, którą zawiesił po opublikowaniu dwóch tekstów. Szef MON zapewnił, że jego współpracownik pozostaje w ministerstwie. Minister zawiadomił też prokuraturę ws. działań wobec Misiewicza. Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński oceniał wtedy, że Misiewicz to "wizerunkowy problem". W roli szefa gabinetu politycznego MON 27-letniego Misiewicza zastąpił Krzysztof Łączyński, a w pracy rzecznika - najpierw Oddział Mediów Centrum Operacyjnego MON, a od czwartku - mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.