Uchodźcy i imigranci to od kilku lat jeden z kluczowych polityczno-społecznych tematów w Polsce. Od momentu inwazji Rosji na Ukrainę tym bardziej na czasie, że po 24 lutego 2022 roku do Polski wjechało 9,66 mln Ukraińców (dane Straży Granicznej; luty 2023). W drugą stronę granicę w tym samym okresie przekroczyło 7,8 mln naszych wschodnich sąsiadów. Polacy otwarci na imigrantów Czy zmieniło to jakoś spojrzenie Polaków na kwestie uchodźctwa i imigracji? Jeśli tak, to w kierunku większej tolerancji wobec przyjezdnych. 65 proc. Polaków uważa, że władze naszego państwa powinny zezwalać "dużej lub pewnej liczbie osób" na przyjazd i zamieszkanie w naszym kraju. Co ważne, mówimy tutaj o osobach innej rasy lub z innej grupy etnicznej. 35 proc. społeczeństwa wybiera w tej kwestii odpowiedź "zezwalać nielicznym lub nikomu". Po ostatnich latach i przedmiotowym wykorzystywaniu tematu uchodźców przez rządzących do walki politycznej można byłoby spodziewać się nie tylko dużo gorszego wyniku, ale też tego, że Polska będzie w tej kwestii rażąco odbiegać od państw zachodnich, a nawet od sąsiadów z regionu. Nic bardziej mylnego. W Niemczech zwolenników liberalnej polityki imigracyjnej jest 69,2 proc., w Szwecji 75,5, w Holandii 76,2, a w Hiszpanii - 77,7. Najciekawsze jest jednak to, że w tej kwestii daleko w tyle zostawiamy chociażby Czechów i Węgrów, którzy są zdecydowanie przeciwni napływowi osób innej rasy albo z innej grupy etnicznej. Przyjmować ich "w dużej lub pewnej liczbie" chce zaledwie 16,1 proc. Węgrów oraz 27,1 proc. Czechów. Zdaniem prof. Andrzeja Rycharda zaskakujący wynik Polaków jest efektem masowej migracji z Ukrainy w ostatnim roku. Chociaż mówimy tutaj o osobach z tego samego kręgu kulturowego, przełożyło się to na ogół postaw wobec imigrantów i uchodźców. - To niewątpliwie wpływa na rosnący poziom tolerancji czy malejącą niechęć wobec cudzoziemców, szczególnie wtedy, kiedy przychodzą oni ze środowisk kulturowo nam bliskich - zauważa dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. - Ukraińcy bardzo dobrze zaadaptowali się w polskiej rzeczywistości. Już wcześniej dali się poznać jako dobrzy sąsiedzi, dobrzy pracownicy, często wysoko wykwalifikowani. W moim przekonaniu buduje się teraz nowy etap w historii polsko-ukraińskiej. A rosnąca tolerancja i niewielka niechęć wobec osób z zagranicy jest bardzo istotną zmianą w naszym społeczeństwie - dodaje socjolog. Polacy: Imigranci nie zbawią gospodarki Co ciekawe, zmiana jest zauważalna również na polskiej prowincji. 55,5 proc. mieszkańców wsi nie ma nic przeciwko napływowi osób z innego kręgu kulturowego, o innym pochodzeniu etnicznym albo innej rasy. Uważają, że władze państwa powinny zezwalać na przyjazd i zamieszkanie w Polsce "dużej lub pewnej liczbie osób". 44,5 proc. ankietowanych wybrało tutaj odpowiedź "zezwalać nielicznym lub nikomu". To istotne odbicie względem dwóch poprzednich edycji Europejskiego Sondażu Społecznego. W 2016 roku ledwie 35 proc. mieszkańców wsi było otwartych na przybycie i osiedlenie znacznej liczby osób odmiennych kulturowo. W 2018 roku ten wynik był jeszcze gorszy - wyniósł 30,4 proc. W przypadku imigrantów "podobnych do nas etnicznie i rasowo" 77,2 proc. mieszkańców wsi uważa, że powinniśmy zezwolić na przyjazd "dużej lub pewnej liczby osób". 22,8 proc. jest przekonane, że liczba przyjezdnych powinna być mała bądź żadna. Uzyskany w tegorocznej edycji wynik jest najwyższym, jaki odnotowano wśród mieszkańców polskiej wsi w historii Europejskiego Sondażu Społecznego. Podobny wskaźnik mieliśmy w roku 2010 (76,7 proc.) i 2012 (75,2). Mimo tego, Polacy sceptycznie podchodzą do tego, czy napływ imigrantów będzie korzystny dla krajowej gospodarki. Z taką tezą zgadza się zaledwie 27 proc. mieszkańców wsi, w dużych miastach odsetek ten wynosi 39,8 proc. Jednak i tak obserwujemy tu konsekwentny wzrost począwszy od 2014 roku. Wówczas pozytywnego wkładu imigrantów dla gospodarki dopatrywało się 14,9 proc. społeczeństwa. W 2016 roku było to 15,9 proc., a w 2018 już 22,2. Adopcja dzieci nie dla osób LGBT Zauważalne zmiany w polskim społeczeństwie zaszły jednak nie tylko w podejściu do uchodźców i imigrantów. Podobnie jest z osobami LGBT. Tylko 18,8 proc. mieszkańców wsi stwierdziło, że wstydziłoby się, gdyby ktoś z ich bliskiej rodziny był gejem albo lesbijką. To dużo niższy wynik niż w 2018 (40,2 proc.) i 2016 (36,2). 48,9 proc. badanych ze wsi stwierdziło, że nie odczuwałoby w powyższej sytuacji wstydu. Tu także zaszła zmiana, chociaż zdecydowanie mniejsza, w stosunku do poprzednich lat. W 2016 roku podobnej odpowiedzi udzieliło 44,1, a w 2018 - 40,2 proc. mieszkańców wsi. Bardziej tolerancyjne stały się też duże miasta. Niemal trzy czwarte (72,4 proc.) ich mieszkańców nie widzi żadnego problemu w posiadaniu geja albo lesbijki wśród członków najbliższej rodziny. To wyraźny wzrost wobec 2018 (z 64,5) i 2016 roku (60,6). Ilu mieszkańców metropolii odczuwałoby wstyd, gdyby ktoś z ich najbliższych okazał się gejem bądź lesbijką? Tutaj różnica wobec wcześniejszych lat jest jeszcze większa. Takiej odpowiedzi udzieliło zaledwie 8 proc. respondentów - ponad dwukrotnie mniej niż cztery lata temu (20,6) i niemal trzykrotnie mniej niż w 2016 roku (23,3). Chociaż Europejski Sondaż Społeczny pokazał, że staliśmy się bardziej tolerancyjni wobec osób homoseksualnych, to nadal niewielu Polaków popiera adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. W Polsce to 23,5 proc. społeczeństwa - 33,6 w dużych miastach i 13,8 na wsi. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet w tej kwestii widać wyraźną liberalizację postaw wśród Polaków. W 2016 roku adopcję dzieci przez pary jednopłciowe popierało zaledwie 11,4, a w 2018 13,2 proc. naszych rodaków. Zwrot ku bardziej progresywnym postawom jest wśród Polaków zauważalny, jednak mimo tego daleko nam do państw zachodu Europy. Tam wskaźnik akceptacji dla adopcji dzieci przez pary jednopłciowe mocno przekracza 50 proc. - w Niemczech wynosi 70,7, w Szwecji 75,1, w Hiszpanii 77,5, a w Holandii 84. Od Zachodu dzieli nas w tej sprawie ogromny dystans, jednak nawet państwa naszego regionu - Czesi (26,8) i Węgrzy (28) - są w tej kwestii bardziej tolerancyjne od Polski. Polacy boją się o klimat Zachód gonimy za to w kwestii świadomości kryzysu klimatycznego. Polacy pytani o swój stosunek do zmian klimatu niemal w 30 proc. mówią, że martwią się tym "bardzo lub niezwykle". Odpowiedź "trochę" wybrało kolejne prawie 53 proc. badanych. Tylko niespełna 17 proc. naszego społeczeństwa nie martwi się kryzysem klimatycznym w ogóle albo martwi w niewielkim stopniu. Co ciekawe, różnica w podejściu do tego tematu pomiędzy mieszkańcami metropolii i wsi jest mniejsza, niż mogłoby się wydawać. W miastach 45 proc. populacji jest mocno przejęte kryzysem klimatycznym. Trochę - niemal 42 proc. Wielkiej wagi do sprawy nie przykłada ledwie 13 proc. respondentów. Na wsi te proporcje wyglądają odpowiednio tak: 29,9, 53,3 oraz 16,7 proc. Warto tutaj zwrócić uwagę na ogromny skok, jaki dokonał się w tym obszarze w ostatnich latach. Jeszcze w 2016 roku bardzo przejętych zmianami klimatycznymi było 17,5 proc. mieszkańców dużych miast oraz 13,6 proc. populacji wsi. Dużo większa była natomiast beztroska w tej kwestii - nie przejmowała się nią ponad jedna czwarta (25,8 proc.) badanych w metropoliach i aż 37,8 proc. respondentów ze wsi. A gdzie Polacy widzą przyczyny kryzysu klimatycznego? Na wsi najwięcej osób (52 proc.) wskazuje naturalne procesy na równi z działalnością człowieka, podczas gdy człowieka za główny problem uważa nieco ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych. Tylko 11 proc. uważa kryzys klimatyczny za proces w całości naturalny, a jeszcze mniej, bo 2 proc. w ogóle nie widzi problemu. Jak sytuacja prezentuje się w metropoliach? 58,5 proc. populacji za kryzys klimatyczny winą obarcza człowieka, natomiast jedna trzecia badanych po równi człowieka i procesy naturalne. Wbrew obiegowej opinii kryzysem klimatycznym bardziej przejmują się starsi niż młodsi Polacy. Grupa wiekowa 15-24 lata wyrażała najmniejsze zaniepokojenie sytuacją klimatyczną. - Wśród młodszych to wyraźnie ponad 20 proc., wśród starszych prawie 40 proc. mówi, że zmiana klimatu jest problemem, który ich bardzo dotyka - wskazuje dr Michał Kotnarowski, socjolog i politolog, a także koordynator Europejskiego Sondażu Społecznego. Ilu Polaków ma ulubioną partię? W Europejskim Sondażu Społecznym nie mogło zabraknąć pytań o politykę. "Bardzo" i "dość" interesuje się nią prawie połowa Polaków. Większy odsetek badanych wydarzenia polityczne śledzi w dużych miastach. Tam polityką nie interesuje się 41,6 proc. populacji; na wsi - aż 59. Niezależnie od miejsca zamieszkania podobny jest wskaźnik osób, które mają poczucie, że ze względu na system polityczny w Polsce ich wpływ na politykę jest znikomy albo wręcz żaden. Odsetek ten oscyluje wokół 80 proc. Biorąc pod uwagę te dane, zaskakujące jest, że jeszcze nigdy w historii Europejskiego Sondażu Społecznego tak wielu Polaków nie przyznało się, że posiada swoją ulubioną partię polityczną. W metropoliach to 52,5 proc. badanych (po raz pierwszy w historii pomiarów ten wskaźnik gdziekolwiek w Polsce przekroczył 50 proc.), ale w małych miastach (46,7) i na wsiach (43,5) niewiele mniej. Mówi prof. Andrzej Rychard, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk: - Widzimy wzrastający w Polsce trend zainteresowania, aktywności i udziału w życiu publicznym. I to idzie razem z malejącym poczuciem wpływu na politykę i życie publiczne, co razem wygląda na reakcję racjonalnego społeczeństwa, bo im więcej ludzie się dowiadują, tym bardziej są przekonani, że nie mają wpływu. Ale równoczesny wzrost zainteresowania polityką oraz poczucie braku wpływu stwarzają duże ryzyko frustracji i niezadowolenia społecznego. Politycy powinni bardzo poważnie brać to pod uwagę. ----- Europejski Sondaż Społeczny - inicjatorem przedsięwzięcia jest Europejska Fundacja Nauki; badanie należy do największych w Europie projektów z zakresu nauk społecznych; jego rolą jest obserwowanie postaw ludzi w poszczególnych krajach wobec kluczowych problemów, a także wychwytywanie zmian w systemach wartości; w najnowszej, 10. edycji wzięli udział mieszkańcy 32 państw; w Polsce sondaż prowadzi Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.