Marcin Zaborski, RMF FM: Pęknie pani feministyczne serce, jeśli Jarosław Kaczyński zastąpi Beatę Szydło w fotelu premiera? Barbara Nowacka: - Myślę, że z perspektywy Polski jest to zupełnie obojętne, czy Beata Szydło jest, czy nie jest premierem. Dwa lata temu mówiła pani tak: "Z punktu widzenia feministki, desygnowanie Beaty Szydło na stanowisko premiera po ewentualnym zwycięstwie PiS-u to dobry pomysł". - Tylko praktyka pokazała, że Beata Szydło nie pełni funkcji premiera, tylko jest życzliwie nazywana premierem. Nie podejmuje żadnych decyzji. Prezydent jednak jej to stanowisko powierzył. - Faktycznie jedyne, co się dzieje pozytywnego to to, że dla dzieci stanowisko premiera lub premierki jest tak samo osiągalne - wiedzą, że kobieta może być premierem. Niestety wiedzą też, że będąc premierem okazuje się, że można nie robić nic, albo niewiele, albo bywać wyłącznie na mszach. Gdyby szukała pani innej kobiety w rządzie na stanowisko premiera - znalazłaby pani? - Pewnie by sobie Jarosław Kaczyński kogoś znalazł - ja nie jestem od układania. Nie - pani miała wskazać. - Wie pan, patrzę na rząd, widzę, co robią politycy Prawa i Sprawiedliwości. Tam tak na dobrą sprawę jest kilkoro ministrów, którzy wypełniają swoje obowiązki dobrze. Moim zdaniem najlepszą panią ministrą jest pani Streżyńska. Która prawdopodobnie z rządem się pożegna. - No i to właśnie pokazuje jakość rządów Prawa i Sprawiedliwości. "Nie czuję się zmęczona, nie czuję się wypalona" - mówi Beata Szydło. Jak pani myśli, do kogo wysyła ten sygnał? - No jak to? Do Jarosława Kaczyńskiego - do kogo innego mogła wysłać jakiekolwiek sygnały? To taka oczywista oczywistość? - Błaganie takie, że jednak da radę. Rzecznik rządu mówi, że rewolucji w rządzie nie będzie, czyli że ta rekonstrukcja chyba jednak na radykalną się nie zanosi. - Przecież ta cała rekonstrukcja to wielka ściema, zdominowanie tematów wewnętrznymi sprawami w PiS-ie, kiedy politykę rządu znamy, wiemy jakie przynosi konsekwencje. Mnie naprawdę jest to dosyć obojętne, kto jest ministrem czego, jeżeli linia jest taka, że odsuwają nas od Europy i demolują instytucje. To uciekamy od rekonstrukcji, skoro tak pani ją ocenia i o radykalizmach porozmawiajmy. Grzegorz Schetyna nazywa panią "radykałką walczącą o złagodzenie przepisów o aborcji". W takim razie pytanie: czy radykałka Nowacka mogłaby pójść do wyborów samorządowych razem z przewodniczącym Schetyną? - Po pierwsze, normalność i standardy Unii Europejskiej nie są żadnym radykalizmem. Niechęć do zrozumienia tego, czym są radykalne postulaty i że tak naprawdę radykalizm to rządzi Polską, a próby normalności, normalizacji i europejskich standardów są czymś, co tak na dobrą sprawę powinno nas jednoczyć, wydaje mi się dzisiaj konieczna. Da się przeskoczyć to niezrozumienie i pójść razem do wyborów Inicjatywie Polskiej i Platformie Obywatelskiej Schetyny? - Po pierwsze, jestem cierpliwa i będę tłumaczyła, o co chodzi w dyskusji o prawach kobiet, dlaczego Polska powinna być państwem otwartym i budowanym na świeckim państwie. Naprawdę, czy to ma wiele wspólnego z wyborami samorządowymi? No nie ma. Nie rozumiem, czemu Grzegorz Schetyna na konwencji samorządowej zaczyna rozmawiać o czymś, co absolutnie nie leży w kompetencji samorządów. Inicjatywa Polska pójdzie do wyborów samorządowych sama, czy będzie szukała jakiejś innej, szerszej - nomen omen - Platformy? - Oczywiście, będziemy szukać szerszych porozumień. Być może razem z kimś pójdziemy do jakichś wyborów sensownie. Razem z kimś - z Platformą Obywatelską? - Wie pan, trzeba patrzeć jednak, z kim się da rozmawiać i o czym. Z Platformą da się rozmawiać? - W Warszawie, patrząc na to, co jest wokół reprywatyzacji, ja takich możliwości na dzisiaj nie widzę. Być może Platforma Obywatelska zamierza jakoś przemyśleć swoje działanie, swoją strategię, wyjaśnić afery reprywatyzacyjne, które obciążają i ich, i Prawo i Sprawiedliwość tak samo. Czyli mówi pani tak - jak Grzegorz Schetyna założy włosienicę, przyjdzie do mnie i się ukorzy... - Nie, nie mówię tak. ...to pójdę z nim do wyborów. - Absolutnie nie mówię tak. Mówię tak, że żeby wygrać wybory samorządowe albo jakiekolwiek inne wybory, trzeba mieć sensowny pomysł oparty na wiarygodności i wartościach. Zastanawiam się dzisiaj, czy w tym samorządzie jesteśmy w stanie zrobić taką szeroką, wiarygodną listę. Wydaje mi się na dzisiaj, że nie i że nie ma takiego zainteresowania. I to znaczy, że sama stanie pani na barykadzie i powalczy o warszawski ratusz? - Pracujemy nad tym, żeby Warszawa miała alternatywę do PO-PiS-u - szeroką lewicową koalicję z ruchami miejskimi, z organizacjami, którym na mieście zależy, na mieście przyjaznym, otwartym, równych szans, ale też sprawiedliwym społecznie. Takim, gdzie mieszkalnictwo nie jest tematem drugorzędnym. I dokładnie to samo mówi znany pani skądinąd lider partii Razem Adrian Zandberg. Wyobraża pani sobie taką sytuację, w której w wyścigu do stołecznego ratusza startuje Barbara Nowacka z jednej strony, a z drugiej Adrian Zandberg i walczycie o tych samych wyborców: o lewicę społeczną, ruchy miejskie itd.? - Myślę, że jesteśmy w stanie porozumieć się co do dobrych list. Z partią Razem? - Będziemy próbować, próbujemy rozmawiać. Wydaje nam się, że startowanie tylko po to, żeby wystawiać gdzie logo - przynajmniej mi się tak wydaje - kiedy do wygrania jest dużo większa stawka, czyli wprowadzenie dobrych radnych jest zupełnie bezsensu. Zależy mi na tym, żeby w Warszawie byli dobrzy lewicowi radni, tacy jak Paulina Piechna-Więckiewicz, tak samo, jak w innych miastach. My w innych miastach również będziemy próbowali budować szerokie koalicje, ale nie oparte na taktyce i dealach, tylko na wartościach, które mogą zmieniać Polskę. Podoba się pani pomysł, żeby przy okazji wyborów samorządowych tu w Warszawie, mieszkańcy stolicy zagłosowali w referendum i powiedzieli: chcą, nie chcą pomnika smoleńskiego? - Nie, nie podoba mi się. Dlaczego? - Dlatego, że uważam, że ten pomnik po prostu powinien powstać dla spokoju społecznego. Rozdrapywanie po raz kolejny referendum jest używaniem pamięci - pamięci naszych najbliższych również. Pamięci ważnych Polek i Polaków do gry politycznej. A może takie głosowanie przecięłoby to rozdrapywanie? Czarno na białym pokazałoby, czego chcą mieszkańcy. - Mieszkańcy pokazali czego chcą 10 kwietnia 2010 r., 11 kwietnia 2010 r. - gromadząc się i pamiętając. Potem ta nasza dobra pamięć została zniszczona i zdeptana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej. 11 listopada będzie pani w Słupsku? - 10 listopada będę na odsłonięciu ronda. Ronda imienia Izabeli Jarugi-Nowackiej. - Tak, wspaniała inicjatywa Roberta Biedronia. Jestem mu bardzo zobowiązana. Spotka się pani tam z radnymi Prawa i Sprawiedliwości, którzy zagłosowali przeciwko takiej decyzji. Nie chcieli, żeby to było rondo imienia Izabeli Jarugi-Nowackiej. - Nie sądzę, żeby przyszli, żeby mieli w sobie tyle odwagi cywilnej, żeby spojrzeć nam w twarz. A gdyby przyszli, to co by im pani powiedziała? - Nic. Nie widzę powodu rozmawiania z kimś, kto próbuje pluć na pamięć o mojej matce. No i jeden z radnych - Zbigniew Wojciechowicz - mówi tak: "w katastrofie smoleńskiej zginęli ludzie dobrzy i ludzie źli" - No mówi. Pytanie, czy musimy każdą głupotę i każdą niegodziwość cytować. Gdyby pani była radną w Warszawie, zagłosowałaby pani za nadaniem imienia ulicy, ronda, alei każdego polityka PiS-u, który zginął w katastrofie smoleńskiej? - Jeżeli byłaby taka wola i potrzeba uczczenia i osoba ta w szczególności jest związana jakoś z regionem - oczywiście, że tak. Bo to są ważne dla nas postaci. Tak samo, jak katastrofa smoleńska była ważnym wydarzeniem w Polsce. Nie możemy uciekać od dobrej pamięci o katastrofie. Gdy pojawiła się tablica smoleńska upamiętniająca ministrów w kancelarii premiera, nie było na niej nazwiska Izabeli Jarugi-Nowackiej, pani mamy. Wówczas politycy PiS-u mówili, że na pewno w kancelarii przemyślą to, jak uhonorować, upamiętnić Izabelę Jarugę-Nowacką. Czy to się stało? - Oczywiście, że to się nie stało. Prawo i Sprawiedliwość zachowuje się w taki sposób - zresztą to nie tylko w sprawie pamięci mojej matki, w sprawie bardzo wielu innych swoich niewłaściwych działań - że udają, że to się nie wydarzyło. To samo było chociażby ze strajkiem głodowym lekarzy. Oni udają, że tego nie ma. Myślą, że po jakimś czasie ludzie zapomną. Otóż uprzejmie informuję i panią Kempę, i panów polityków z Prawa i Sprawiedliwości: ja im tego nigdy nie zapomnę, dlatego że wyrugowywanie z pamięci części ofiar, bo nie pasują do historii, nie pasują do zawłaszczania jest po prostu niegodne. Natomiast to, w jaki sposób potraktowali moją matkę, która z nimi potrafiła rozmawiać, chciała rozmawiać i z którą razem robili programy społeczne, tylko dlatego, że nie wpisuje się w ich wersję historii - jest zwyczajnie obrzydliwe. Pani minister Kempa mówi reporterowi TVN24: "Rozważamy. Wszystko w swoim czasie". Czy ktoś się z panią kontaktował w tej sprawie? - Oczywiście, że się nie kontaktowali. Pani minister Kempa mówi to wyłącznie do mediów i to sposób arogancki. Ale ja się po nich już naprawdę niczego więcej nie spodziewam. Buta, arogancja i kłamstwa - to niestety bardzo często główne cechy tego rządu. Nowacka: Macierewicz? Niebezpieczny dla interesów Polski. Szyszko? Niszczy przyrodę? Zalewska? W lustro bym nie mogła patrzeć W międzynarodowym dniu oszczędzania Marcin Zaborski postanowił zapytać Barbarę Nowacką o to, których ministrów by oszczędziła w rządzie Beaty Szydło. "Uważam, że propozycje ministra Gowina dotyczące reformy nauki nie są propozycjami złymi. One wymagają dopracowania, w szczególności te dotyczące humanistyki, tutaj jest bardzo wiele do poprawienia, natomiast zrywają w pewnym imposybilizmem, który rządził polskimi uniwersytetami" - chwaliła wicepremiera przywódczyni Inicjatywy Polskiej - Ratujmy Kobiety. Dłuższa jednak jest lista ministrów do wymiany. "Waszczykowski - to co zrobił z naszej polityki zagranicznej, to farsa. (...) Szyszko zwyczajnie niszczy przyrodę, a Macierewicz jest niebezpieczny dla interesów Polski" - wymieniała lewicowa polityk. Pytana o to, czy podziwia minister edukacji Annę Zalewską za skuteczne reformy, odparła, że na jej miejscu "nie mogłaby patrzeć w lustro". "Przeładowane programy, ideologizacja nauczania, brak sensownej wiedzy, wymienieni dyrektorzy szkół wyłącznie na wiernych PiS, zwolnienia masowe nauczycieli, którzy tracą pracę lub są przepracowani jeżdżąc po szkołach - a ona jest zadowolona i mówi, że nie wie, co się dzieje. Faktycznie. To budzi pewien podziw" - uznał gość RMF FM.Marcin Zaborski pytał też o sprawę samospalenia Piotra S. pod Pałacem Kultury w Warszawie. Mężczyzna po 10-dniowej walce o życie zmarł w szpitalu. "Uważam, że nie na każdy temat politycy muszą bez przerwy głośno krzyczeć. Czasami dobrze jest mieć chwilę refleksji, a nie robić sobie z tego kolejną pałkę do okładania się wzajemnego i oskarżania" - stwierdziła Nowacka w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM.