Po prawie sześcioletnim procesie sąd nie znalazł też podstaw, by skazać siedem pozostałych oskarżonych osób, wśród których znalazła się córka Barbary K., Katarzyna. Główny wątek sprawy dotyczył pośrednictwa w uzyskaniu dotacji na regulację rzeki Rawy. Według prokuratury w taki sposób z giełdowej spółki Hydrobudowa Śląsk wyprowadzono ponad 2 mln zł. Barbara K. została aresztowana w 2005 r. Poza nią policja zatrzymała wówczas także jej córkę, trzech członków zarządu Hydrobudowy Śląsk i przewodniczącego rady nadzorczej tej spółki. Barbara K. zaoferowała Hydrobudowie Śląsk pomoc w uzyskaniu środków finansowych z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska (NFOŚ) na regulację Rawy. Chodziło o 17 mln zł. W uzyskaniu tej kwoty miała formalnie pomóc firma konsultingowa należąca do córki "Alexis". Dwa miliony złotych z Hydrobudowy Śląsk miały być prowizją za załatwienie dotacji, która - jak wskazywała prokuratura - została przyznana jeszcze przed podpisaniem umowy w sprawie pośrednictwa w uzyskaniu pieniędzy. Inaczej niż prokuratura, sąd uznał w poniedziałek, że Hydrobudowa miała prawo zapłacić za analizy konsultingowe i ekspertyzy, które miała dla niej wykonać Barbara K. - Gdybyśmy mieli robić interesy wobec wskazówek prokuratora, to nadal tkwilibyśmy w epoce gospodarki ręcznie sterowanej. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie lobbing Barbary K., to nie dostalibyśmy ani złotówki na regulację Rawy - skomentował Stanisław P., były wiceprezes Hydrobudowy Śląsk. Prokurator zapowiedział apelację Barbara K. i jej córka zostały oskarżone też o usiłowanie wyłudzenia w związku z inną dotacją na regulację Rawy - z resortu gospodarki. Barbarze K. postawiono ponadto zarzuty płatnej protekcji i usiłowania oszustwa w związku z podobną sprawą. Chodziło o pośrednictwo w uzyskaniu dotacji na naprawę szkód górniczych. Zdaniem prokuratury, Barbara K. próbowała się powoływać przy tym na kontakty polityczno-biznesowe, m.in. znajomość z ówczesnym wiceministrem gospodarki Jackiem Piechotą i w ten sposób chciała wyłudzić ponad 700 tys. zł prowizji. Z ustaleń śledztwa wynika, że także w tym przypadku Barbara K., obiecując pomoc w załatwieniu dotacji, wiedziała, że pieniądze zostały już przyznane. Z ofertą pomocy w uzyskaniu dotacji Barbara K. zwróciła się do Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej i spółki Tramwaje Śląskie. Sędzia Justyna Wiśniewska podkreśliła, że K. nie ukrywała żadnych faktów, wskazywała tylko, jakie warunki trzeba spełnić, aby otrzymać pieniądze. Proces potwierdził, że K. podczas rozmów powoływała się na znajomości z politykami. Nie miało to jednak wpływu na przekazanie dotacji, chodziło tylko o przedstawienie siebie jako osoby ustosunkowanej - wskazała sędzia Wiśniewska. Prokurator Jarosław Hoffman zapowiedział apelację, ale nie chciał oceniać wyroku. Barbara K. dorobiła się fortuny na pośrednictwie w handlu węglem. W drugiej połowie lat 90. znalazła się na liście najbogatszych tygodnika "Wprost". Przed kilkoma laty została głównym świadkiem oskarżenia w sprawie korupcji w górnictwie, jak sama tłumaczyła - ze strachu przed kolejnym aresztowaniem. Obciążyła m.in. szefów spółek węglowych. Ich proces toczy się przed sądem w Rudzie Śląskiej. Sama K. jest w tamtym postępowaniu świadkiem, bo skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji. W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi RSW Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od K. W zamian firma "Alexis" miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura. Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.(