- Jako szef agencji czułem się za nią odpowiedzialny i czuję się odpowiedzialny także za to zdarzenie - powiedział po zakończeniu konfrontacji Święczkowski. - Uważam, że takie sytuacje się zdarzają. Nikt osobie, która chce popełnić samobójstwo, nie przeszkodzi w tym, chyba że kogoś się zamknie w kaftan. Ja odpowiadam za swoich funkcjonariuszy. Funkcjonariusze popełnili błąd i to przyznałem - powiedział. Dodał, że przeprosił rodzinę Blidów. Łódzka prokuratura bada okoliczności śmierci b. posłanki SLD Barbary Blidy, która w kwietniu ub. roku popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem. Święczkowski powiedział, że nie było w tej sprawie żadnych nacisków politycznych. Ze względu na niejawność postępowania nie chciał ujawnić szczegółów konfrontacji. - Były to drobne rozbieżności w zeznaniach, które zostały wyjaśnione. Nie dotyczyły meritum sprawy, tylko pobocznych kwestii - mówił. Zapowiedział, że wszystko, co wie w tej sprawie, powie przed sejmową komisją śledczą. Odnosząc się do zapowiedzi pełnomocnika rodziny Blidów, mec. Leszka Piotrowskiego, który chce, by prokuratura postawiła mu zarzuty, Święczkowski powiedział, że współczuje rodzinie Blidów, iż wzięli sobie takiego pełnomocnika. - Ten pan daje popis swojego nieprofesjonalizmu, braku wiedzy prawniczej. Poza tym jest oszczercą i mam nadzieję, że w przyszłości, kiedy to się uspokoi, to zapłaci za to orzeczeniem sądu cywilnego - Święczkowski. Prowadzone przez łódzką prokuraturę śledztwo ma ustalić m.in. czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW. Dotąd zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał funkcjonariusz katowickiej delegatury ABW Grzegorz S. Kierował on akcją zatrzymania Barbary Blidy w jej domu i - według śledczych - nie wydał dwóm pozostałym funkcjonariuszom polecenia przeszukania Blidy i sam nie sprawdził, czy b. posłanka miała broń. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.