Polityk ma także zapłacić 500 zł na rzecz wrocławskiej fundacji zajmującej się dziećmi poszkodowanymi w wypadkach oraz 590 zł kosztów sądowych. Orzechowski przed sądem przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Wcześniej w śledztwie nie przyznawał się i zapewniał na swoim blogu, że nie jeździ samochodem po pijanemu. Groziło mu do dwóch lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Polityk pojawił się w sądzie w otoczeniu kilkunastu działaczy LPR. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami; jego zwolennicy zasłaniali go na sądowym korytarzu przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Podczas rozprawy Orzechowski zgodził się jednak na publikację w mediach swojego wizerunku i danych osobowych. Zdarzenia rozegrały się 5 marca wieczorem na parkingu przy ul. Cieszkowskiego w Łodzi. Według oskarżenia, kierujący samochodem honda accord Mirosław Orzechowski cofając, uderzył w samochód audi A6. Właściciel audi wezwał na miejsce policjantów. Funkcjonariusze zbadali trzeźwość kierowcy hondy. Okazało się, że miał on ok. 2,2 promila alkoholu w organizmie. Orzechowski usłyszał zarzut prowadzenia samochodu osobowego w stanie nietrzeźwości. Według prokuratury w postępowaniu polityk nie przyznał się do zarzucanego czynu. Zatrzymano mu prawo jazdy. Na swoim blogu zapewniał, że nie jeździ samochodem po pijanemu. Tłumaczył się, że pił czerwone wytrawne wino i szedł do bankomatu wypłacić pieniądze na taksówkę. Sytuacja odwróciła się przed sądem. Po odczytaniu przez prokuratora aktu oskarżenia Orzechowski przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Nie chciał składać wyjaśnień, powiedział jedynie, że wsiadł do samochodu, bo ktoś poprosił go o przestawienie auta. Jego obrońca zaproponował karę: 3 tys. zł grzywny, trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów oraz 500 złotych na cele społeczne. Prokurator zgodził się na taką propozycję, ale sąd zapowiedział, że zaakceptuje wniosek, jeśli grzywna zostanie podniesiona do 5 tys. zł. Oskarżony zgodził się na to. Sąd dodatkowo obciążył go kosztami postępowania w wysokości 590 złotych uznając, że stać go na ich zapłacenie (oskarżony mówił, że zarabia miesięcznie 5,6 tys. zł). Zdaniem sądu okoliczności popełnienia przestępstwa, sprawstwo oskarżonego i jego wina nie budzą wątpliwości; świadczą o tym wyjaśnienia oskarżonego i zeznania świadków. Jako okoliczności łagodzące sąd wziął pod uwagę, że Orzechowski przyznał się przed sądem do winy i nie był karany. Jako okoliczności obciążające zaliczył nagminność tego typu przestępstw w Polsce oraz znaczny stopień nietrzeźwości. - W ocenie sądu czyn, jakiego dopuścił się oskarżony, charakteryzuje się znacznym stopniem społecznej szkodliwości i takim samym stopniem winy - argumentował sędzia Marek Pietruszka. Zdaniem sądu wymierzona oskarżonemu kara w takim wymiarze spełni swoje cele zapobiegawcze, wychowawcze i prewencyjne. - Orzeczona kara zapobiegnie powrotowi - w ocenie sądu - do popełnienia ponownie przestępstwa, spowoduje motywację do zmiany postępowania w przyszłości oraz skłoni do przestrzegania społecznie akceptowanych norm zachowania - mówił sędzia. Wyraził nadzieję, że to powstrzyma także innych od popełniania podobnych przestępstw i uświadomi, że przestępstwo nie uchodzi bezkarnie i nie popłaca. - Zachodzi także w tym przypadku konieczność utwierdzenia w społeczeństwie przekonania, że w walce z tego rodzaju przestępstwami zwycięży praworządność oraz że ich sprawcy zostają sprawiedliwie ukarani - podkreślił sędzia. Już po wyjściu z sali Orzechowski pytany, dlaczego zmienił wyjaśnienia, powiedział, że "to, co mówił na początku, podtrzymuje". Właściciel audi, w które uderzył b. minister, był zaskoczony postawą i zmienianiem wyjaśnień przez oskarżonego. - No takich mamy polityków widocznie. Myślę, że to słuszna kara, bo każdy musi odpowiadać za swoje czyny - skwitował. Orzechowski jest scenarzystą filmowym, dziennikarzem i publicystą, twórcą katolickiego miesięcznika społeczno-kulturalnego "Aspekt Polski". W przeszłości był łódzkim radnym, wiceprezydentem Łodzi, wiceministrem edukacji z ramienia LPR oraz prezesem tej partii. Po przedstawieniu zarzutów złożył rezygnację z funkcji prezesa LPR. Jak mówił w sądzie, obecnie jest zatrudniony w biurze byłego już europosła Macieja Giertycha.