Na pokładzie samolotu było 18 osób, m.in. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie: Elżbieta Radziszewska, Jerzy Wenderlich i Eugeniusz Grzeszczak, posłowie: przewodnicząca Polsko-Czeskiej Grupy Parlamentarnej Monika Wielichowska i Jan Rzymełka z Komisji Spraw Zagranicznych oraz przedstawiciele Kancelarii Sejmu, dwóch tłumaczy, fotograf i ochrona BOR. Parlamentarzyści lecieli do Czech, na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i czeskiej Izby Poselskiej. Rzeczniczka marszałka Sejmu poinformowała, że spotkanie odbędzie się w innym terminie. Jeszcze nie ustalono kiedy. Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała PAP, że samoloty, których używa m.in. premier Ewa Kopacz, wyczarterowane z Polskich Linii Lotniczych LOT przez skarb państwa, "to dobre samoloty, bezpieczne". "Awaria zawsze może się zdarzyć, ale jeśli są przestrzegane wszelkie procedury, to nie dojdzie do żadnego nieszczęścia" - podkreśliła. Powiedziała też, że od 1 czerwca rozpoczęła się procedura pozyskania dwóch mniejszych (12-14 pasażerów) samolotów do transportu najważniejszych osób w państwie. "Mamy nadzieję, że w 2016 roku - po zamknięciu postępowania - te samoloty zostaną dostarczone na potrzeby polskich VIP-ów" - zaznaczyła Kidawa-Błońska. Według niej "jeśli chodzi o duże samoloty (dla VIP-ów - PAP), to sprawa jest otwarta, ale wyczarterowanie ich z LOT-u gwarantuje bezpieczeństwo". Z kolei szef MON Tomasz Siemoniak na pytanie, czy możliwe jest przyspieszenie w sprawie zakupu samolotów dla VIP-ów, odpowiedział: "pozyskajmy w krótkim terminie te mniejsze, one zaspokoją dobrze nasze potrzeby, także takie jak dzisiejsza delegacja Sejmu". "Oczekujemy wyjaśnień od LOT, ale samoloty czarterowane spełniają wszystkie wymogi bezpieczeństwa" - zaznaczył szef MON. "Wszyscy wiemy, że rząd potrzebuje mieć transport" Do sprawy zakupu samolotów dla VIP-ów odniósł się także marszałek Sejmu. Sikorski mówił w środę w TVN24, że według jego wiedzy jest zgoda wszystkich sił politycznych, by do takiego zakupu doszło. "Wszyscy wiemy, że rząd potrzebuje mieć transport. To wywołuje kontrowersje, bo drogo kosztuje i ma atmosferę pewnego populizmu, ale jeśli chodzi o samoloty rządowe, to myślę, że jest już porozumienie wszystkich sił politycznych. I o ile wiem, dosłownie w tych dniach pan minister Siemoniak (szef MON) te procedury wdraża" - powiedział Sikorski. Przypomniał, że w 2006 r., - gdy on sprawował funkcję ministra obrony - rozpisał stosowny przetarg. "Niestety ten przetarg został odwołany przez mojego następcę" - zauważył. Wcześniej w środę we wpisie na twitterze Sikorski podziękował "kapitanowi i załodze samolotu rządowego za profesjonalizm a wicemarszałkom i delegacji za zachowanie zimnej krwi". Wicemarszałek Wenderlich relacjonując środowe zdarzenie, powiedział, że "samolot rozpędził się do największej prędkości" i wtedy pasażerowie poczuli, że "dzieje się coś niedobrego, że jest jakiś przerażający taniec samolotu". "Czuło się próbę wytracenia prędkości, może rzeczywiście pasa (startowego) już nie starczało. Czuliśmy się bardzo źle i niepewnie, czuliśmy walkę pilota z samolotem, na szczęście wygrał pilot" - mówił Wenderlich. "Byliśmy o krok od katastrofy" - dodał. Zapewnił jednocześnie, że "nie było żadnej, większej paniki". Wenderlich ocenił, że samolot w takim stanie w ogóle nie powinien zostać podstawiony. "Gdyby nie my, to leciałby nim ktoś inny i katastrofa była rzeczywiście o włos (...) Wierzę, że właściwa komisja badania tego rodzaju wad dokona jakiegoś przeglądu, jak ten samolot mógł w ogóle być podstawiony na pas startowy" - powiedział Wenderlich. Wicemarszałek pochwalił jednocześnie załogę samolotu za umiejętności, determinację i podejmowanie błyskawicznych decyzji. Kapitan podjął decyzję o przerwaniu rozbiegu Jak poinformowały PLL LOT, samolot rządowy rozpoczął rozbieg na pasie startowym - nie wystartował ani nie oderwał się od pasa startowego. "Z uwagi na komunikat jednego z systemów, jaki pojawił się w kokpicie, zgodnie ze standardową procedurą obowiązującą w takich sytuacjach kapitan podjął decyzję o bezpiecznym przerwaniu rozbiegu i odkołowaniu na stanowisko postojowe w celu dokonania przeglądu systemu" - poinformował przewoźnik w przekazanym PAP oświadczeniu. "Decyzję o bezpiecznym przerwaniu startu kapitan może podjąć tylko do osiągnięcia tak zwanej prędkości V1, czyli w momencie, w którym samolot cały czas jest na ziemi i ma wystarczającą długość pasa startowego, by bezpiecznie wyhamować maszynę. Jest to procedura, która obowiązuje w każdym tego typu przypadku" - poinformował LOT. Po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. i rozformowaniu pułku specjalnego, który przewoził VIP-y, transport osób na najwyższych stanowiskach w państwie śmigłowcami pozostaje w gestii wojska. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT. Z końcem 2013 r. wygasła pierwsza umowa na czarter samolotów średniej wielkości dla VIP-ów, podpisana z PLL LOT w 2010 r. W grudniu 2013 r. została podpisana kolejna czteroletnia umowa. Samoloty pomalowane w barwy reprezentujące Rzeczpospolitą Polską stacjonują na lotnisku Chopina w Warszawie i pozostają do wyłącznej dyspozycji czterech kancelarii: prezydenta, premiera oraz Sejmu i Senatu. W lutym br. odpowiedzialny za zakupy sprzętu i uzbrojenia wiceminister Czesław Mroczek powiedział, że MON dostrzega potrzebę zakupu większych samolotów. Resort przewiduje, że po wygaśnięciu w 2017 r. obecnej umowy na czarter maszyn od PLL LOT wojsko będzie obsługiwać przewóz VIP-ów także większymi, zakupionymi w tym celu maszynami. W poniedziałek Inspektorat Uzbrojenia MON rozpoczął procedurę pozyskania dwóch mniejszych (12-14 pasażerów) samolotów do transportu najważniejszych osób w państwie. Umowa ma zostać podpisana w 2015 r., a dostawa maszyn ma nastąpić w 2016 r.