Chociaż informacja bieżąca zazwyczaj nie budzi za wiele emocji w posłach, zdarzenia z wczesnego środowego wieczoru udowadniają, że w polskim Sejmie wszystko może się wydarzyć. Iskrą okazało się wystąpienie Tomasza Szymańskiego z Platformy Obywatelskiej. To polityk z prezydium sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, którzy zarzucał PiS wykorzystywanie policji do własnych celów. - Codziennie (pod domem Jarosława Kaczyńskiego - red.) służy między 18 a 20 funkcjonariuszy - mówił Szymański. - Co więcej, wyjeżdżacie na wasze ustawione spotkania, niby z Polakami. Co widzimy na zewnątrz? Kordony policjantów - grzmiał z mównicy sejmowej. Wypomniał też "głodowe pensje" 11 tys. pracowników cywilnych formacji. I chociaż całe wystąpienie trwało niecałe dwie minuty, skończyło się karczemną awanturą. Kiedy polityk Platformy schodził z mównicy, do włączonego mikrofonu wypowiedziała się Teresa Wargocka z PiS. - Jednego Kaczyńskiego zabiliście, drugiego ochronimy - powiedziała. Na te słowa błyskawicznie zareagowała wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska z PO, która prosiła o spokój. Kuluarowa dyskusja rozgorzała jednak w najlepsze. Poseł PO: Totalna głupota. PiS: To była jedna wielka wrzawa - Schodząc z mównicy, usłyszałem szum. Dopiero później, po uniesieniu posłów widocznym na sali, dowiedziałem się o zarzutach posłanki PiS. Powiedzieć, że to nadużycie, to nic nie powiedzieć. Skrajna nieodpowiedzialność również, totalna głupota może bliżej - komentuje Szymański. - Za coś takiego powinna być co najmniej komisja etyki. To próba obciążenia nas fizyczną odpowiedzialnością za śmierć nie tyle prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co całej załogi samolotu - uważa polityk. Niedaleko Teresy Wargockiej siedziała Urszula Rusecka, wicerzecznik PiS. Jak mówi nam posłanka, przy tak gorących debatach pojawiają się czasem "zbitki myślowe". - Przy mocnych wypowiedziach obie strony niekiedy się zagłuszają. Na sali była jedna wielka wrzawa, zderzaliśmy rządy PO oraz nasze - tłumaczy Rusecka. - Wtedy pani poseł (Wargocka - red.) przypomniała, że w czasie rządów naszych poprzedników nie zachowano procedur i zginął prezydent. Nie mogła się pogodzić z oskarżeniami posła Szymańskiego - zapewnia. "Oni fucka, my buziaka" Komentarz przy włączonym mikrofonie szybko zamienił się w sejmową scysję. W pewnym momencie do ławy Teresy Wargockiej podszedł ze swoim telefonem Witold Zembaczyński z KO. Polityk chciał nagrać posłankę, a wtedy do akcji ze swoim smartfonem wkroczyła jej klubowa koleżanka, Joanna Borowiak z PiS. Z dala od mikrofonów posłowie wymienili uprzejmości, a później Zembaczyński wysłał koleżance "buziaczka". Joanna Borowiak: - Nie wiem, w jakim celu poseł Zembaczyński podszedł do Teresy Wargockiej, próbując nagrywać telefonem. Jego gest skierowany w moją stronę odebrałam jako wysoce lekceważący. Pokazał po raz kolejny, że nie szanuje kobiet i je lekceważy - usłyszeliśmy. - W nawiązaniu do słynnego gestu Joanny Lichockiej, mogę powiedzieć: oni nam fucka, my im buziaka - mówi Interii Zembaczyński. Parlamentarzyści zupełnie inaczej widzą wystąpienie posła KO i odpowiedź parlamentarzystki PiS. Politycy opozycji mówią o nadużyciach, zaś działacze Jarosława Kaczyńskiego zauważają wzrastającą agresję w życiu publicznym. - Wypowiedź Tomasza Szymańskiego była szalenie konfrontacyjna. Jestem oburzona zachowaniem i agresywnymi słowami polityków PO, którzy idąc za wskazaniami Donalda Tuska, używają języka agresji. Kiedy dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, nie potrafią zastanowić się nad konsekwencjami swoich słów, uderzyć się w pierś i zaprzestać mowy nienawiści - twierdzi Borowiak. Witold Zembaczyński odpowiada krótko: - Wystąpienie Tomasza Szymańskiego nie było tak prowokacyjne, żeby pani poseł Wargocka mogła opowiadać takie rzeczy. To niedopuszczalne. Obrzucali jajkami dom wicerzecznik Jak mówi nam wicerzecznik PiS, posłowie formacji Jarosława Kaczyńskiego często spotykają się z różnymi atakami. Odczuła to na własnej skórze. - Pamiętamy o śmierci Marka Rosiaka, mamy ataki na swoje biura, atak na siedzibę partii przy Nowogrodzkiej. Notorycznie dostajemy groźby na skrzynki mailowe, nawet mój prywatny dom obrzucano jajkami. Często nie reagujemy, ale takie sytuacje zdarzają się wielu posłom PiS - powiedziała Interii Rusecka. - Wyborcy opozycji pojawiają się przy okazji wszystkich spotkań prezesa, więc nie wyobrażamy sobie, żeby go nie chronić. Nie pozwolimy na hodowanie kolejnego Cyby - podkreśla. Jak zauważa Tomasz Szymański, Jarosława Kaczyńskiego chroni prywatna firma złożona z byłych komandosów czyli Grom Group. W Interii pisaliśmy, że usługi weteranów nie należą do najtańszych, bo jeden miesiąc ochrony prezesa PiS to nawet 150 tys. zł. - Każdy obywatel śledzący wydarzenia publiczne widzi najczęściej policję wykorzystywaną instrumentalnie przez PiS - podnosi Szymański. - Mam pretensje do polityków, którzy mają nad nią nadzór i wykorzystują formację do działań niemających nic wspólnego z bieżącą pracą tj. ochrony spotkań politycznych i osobistej ochrony pana prezesa - uważa. Teresa Wargocka odmówiła komentarza dla Interii. Jakub Szczepański