Posłowie pytali też, kto poinformował o posiedzeniu komisji i czy uczyniono to skutecznie. Na posiedzenie komisji, podobnie jak we wtorek, przybyło wielu posłów PiS, w tym prezes partii . Wiceszef komisji Marek Suski (PiS) ocenił, że rozpatrywanie wniosku przez komisję bez udziału Ziobry będzie złamaniem wszelkich szanowanych zwyczajów sejmowych. - Traktujecie go gorzej niż Stanisława Łyżwińskiego. To skandal - podkreślił. - Apeluję, by pan zaprzestał tej żenującej procedury - zwrócił się Suski do prowadzącego obrady przewodniczącego komisji Jerzego Budnika (PO). Posłowie PiS ocenili, że rozpatrywanie wniosku o uchylenie immunitetu bez udziału Ziobry może być złamaniem konstytucyjnego prawa do obrony i "sądem kapturowym". Jerzy Budnik odpierał zarzuty szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, twierdząc, że komisja powiadomiła Ziobrę o posiedzeniu w jego sprawie. Podobną opinię, wyraził przedstawiciel Biura Analiz Sejmowych. Po przerwie komisja wznowiła posiedzenie, a posłowie PiS nie dają za wygraną. Jak zaznaczył Arkadiusz Mularczyk, uchwała prezydium Sejmu, która mówi o telefonicznej formule powiadamiania posła, żeby stawił się przed komisją, została uchwalona na podstawie art 78 ustęp 4, Regulaminu Sejmu, którego już nie ma. - Nie ma więc podstawy prawnej w regulaminie Sejmu dla tej uchwały na podstawie, której został wezwany minister Ziobro w formie telefonicznej - powiedział Mularczyk. W jego ocenie, komisja nie powinna procedować nad wnioskiem prokuratury w sprawie immunitetu Ziobry gdyż nie zostało mu skutecznie dostarczone zawiadomienie o środowym posiedzeniu komisji. Zdaniem Mularczyka, będzie naruszony regulamin Sejmu, a także "może być łamane konstytucyjne prawo do obrony" jeśli komisja będzie procedować nad wnioskiem bez udziału Ziobry. Przed przerwą sekretarz komisji tłumaczył, że "po godz. 10" dzwonił do Ziobry, aby poinformować posła oraz "wysłał w okolicach" godz. 9 faks.