- Biegli wskazali, że jest podobieństwo między tym, co mężczyzna opisał w powieści, a elementami prawdziwej zbrodni, której - według nas - się dopuścił - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Liliana Łukasiewicz. Zastrzegła jednak, że książka jest jednym z mniej istotnych dowodów w tej sprawie. Do morderstwa doszło przed sześciu laty. O zabójstwo wrocławianina Dariusza J. oskarżono 33-letniego Krystiana B., mieszkańca Chojnowa. Prokuratura zarzuca mu, że w listopadzie 2000 r. pozbawił wolności Dariusza J. i ze szczególnym okrucieństwem znęcał się nad nim, a następnie "w wyniku motywacji, zasługującej na szczególne potępienie", zamordował. Pobudkami, którymi kierował się Krystian B., była - według prokuratury - zazdrość o żonę, która, jak sądził, miała romans z ofiarą. Według prokuratury, w trakcie trzydniowego przetrzymywania Dariusza J. jego morderca głodził go, bił i skrępował w taki sposób, aby uniemożliwić mu ruchy, następnie ogłuszył i rozebranego wrzucił do Odry. Ustalono, że Krystian B. zabójstwa tego dokonał wspólnie i w porozumieniu z innymi, nieustalonymi osobami, co do których materiały wyłączono do odrębnego postępowania. - To sprawa poszlakowa, ale ciąg tych poszlak, zebranych przez prokuraturę w trakcie wyjątkowo żmudnego śledztwa, układa się w logiczną całość pozwalającą stwierdzić, że nie ma wątpliwości, iż to właśnie Krystian B. jest sprawcą zabójstwa - powiedziała Łukasiewicz. Podkreśliła, że akta sprawy liczą ponad 30 tomów. W toku śledztwa zebrano opinie biegłych m.in. z zakresu informatyki, telekomunikacji, budownictwa wodnego i regulacji rzek oraz psychologii. To właśnie opinia biegłych psychologów wskazała, że Krystian B. to mężczyzna o bardzo wysokim ilorazie inteligencji, ale z "zaburzeniami osobowości w sferze emocjonalnej i społecznej". Biegli uznali, że istnieją pewne podobieństwa dotyczące zabójstwa opisanego w książce Krystiana B. "Amok" (wydanej w 2003 r.) z działaniami mordercy Dariusza J. Chodzi np. o elementy planowania zabójstwa, spędzania czasu z ofiarą, czy podobieństwo cech fikcyjnych bohaterów książki do prawdziwych osób z kręgu Krystiana B. 10 grudnia 2000 r. w miejscowości Chobienia wyłowiono z rzeki ciało zaginionego wcześniej wrocławskiego biznesmena Dariusza J. Sprawę badali prokuratorzy z Rawicza, ale nie udało im się wyjaśnić okoliczności tej śmierci i sprawę umorzono. Dopiero po kilku latach, we wrześniu 2005 r., ujęto Krystiana B. - Mężczyznę zatrzymano wtedy nie pod zarzutem zabójstwa, ale paserstwa, bowiem - jak się okazało - ukradł swojej ofierze telefon. Dopiero wielomiesięczna praca śledczych pozwoliła wyjaśnić, jaki naprawdę był jego udział w sprawie oraz ustalić motyw i udowodnić, jaki był przebieg zdarzeń z jego udziałem - podkreśliła rzeczniczka. Ustalono, że 17 listopada 2000 r. na portalu internetowym wystawiono na sprzedaż telefon komórkowy Dariusza J. Ślad ten doprowadził śledczych do mieszkańca Chojnowa. Po przesłuchaniu dziesiątków świadków, przeanalizowaniu rozmów z telefonów stacjonarnych i komórkowych, udowodnili oni kontakt Krystiana B. z ofiarą, choć ten znajomości się wypierał, oraz fakt, że wiedział o związku swojej żony (znajdującej się z nim w separacji) z Dariuszem J. W trakcie śledztwa prześledzono rozmowy telefoniczne Krystiana B., operacje dokonywane przez niego na internetowym portalu aukcyjnym, przebadano go na wykrywaczu kłamstw i przesłuchano osoby, które zeznały, że dawał do zrozumienia, iż ma "coś wspólnego" ze sprawą zabójstwa kochanka żony. - Prokurator zbadał nawet, skąd logowano się na stronie internetowej programu telewizyjnego 997, w którym poruszono temat zabójstwa wrocławianina. Sprawę tę śledził ktoś z Singapuru, USA czy Japonii i w tych okresach, gdy rejestrowano te wejścia, przebywał w tych miejscach właśnie Krystian B. - podkreśliła Łukasiewicz. W trakcie jednego z przesłuchań Krystian B. przyznał się i opowiedział o zbrodni, podając okoliczności, które wskazują, że należy to przyznanie się traktować jako autentyczne. - Potem jednak odwołał te zeznania - zaznaczyła prokurator. Krystian B. był w przeszłości karany za przestępstwa przeciw mieniu i dokumentom. Obecnie zarzuca mu się także m.in. próbę skorumpowania pracownicy uczelni, w której jego firma wykonywała usługi. Grozi mu 25 więzienia lub dożywocie.