Pion lustracyjny IPN chce uznania prawdziwości jego oświadczenia lustracyjnego o tym, że nie współpracował z SB. Taki sam wniosek złożył minister, występując o autolustrację. Dzisiaj sąd przesłuchał Handzlika i czterech b. oficerów SB. Handzlik powtórzył, że nigdy nie współpracował z SB. Według katalogów IPN, w 1987 r. SB zarejestrowała go jako tajnego współpracownika o ps. Piotr. B. funkcjonariusz SB Krzysztof Oremus, który miał zwerbować Handzlika, przyznał, że "mógł go fikcyjnie zarejestrować", a w dokumentowaniu swej pracy, którą traktował "nonszalancko", "wybiegał poza ramy rzeczywistości". "Byłem zadowolony z pracy Oremusa, choć pospieszył się on z rejestracją" - zeznał Leszek Dryja, b. wiceszef IV wydziału SB z Bielska-Białej, który nie pamiętał sprawy Handzlika. Po okazaniu mu akt sprawy przyznał, że "rutynowo" wyraził zgodę na jego pozyskanie jako agenta. "Z oglądu akt nie mogę powiedzieć, by był on faktycznym tajnym współpracownikiem" - dodał. "Rejestruje się kogoś nie dla samej rejestracji, ale dla otrzymywania wartościowych informacji; tu takich nie było" - oświadczył esbek. Przyznał, że można było zarejestrować kogoś bez pobierania zobowiązania do współpracy, bo "wymogi instrukcji z czasem poluzowano". B. funkcjonariusz SB Józef Biedrzycki, który wprowadzał Oremusa w arkana pracy operacyjnej, a potem przejął jego agentów, zeznał, że nie pamięta sprawy Handzlika, przekazanej potem innemu oficerowi Sławomirowi Nowakowi. "Nigdy z Handzlikiem się nie spotkałem" - dodał. "Nigdy też nie grałem z Oremusem w statki (jak ten zeznał - PAP)" - zapewnił Biedrzycki. Nowak, który wyrejestrował Handzlika, mówił, że uczynił to, bo "odmówił on dalszych kontaktów". Także ten świadek nie pamiętał sprawy; zeznawał na podstawie akt IPN. Pełnomocnik Handzlika mec. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło poprosiła sąd o odroczenie rozprawy, bo chce sie zastanowić, czy wnieść o nowych świadków. Żadnych wniosków dowodowych nie miał prokurator pionu lustracyjnego IPN.