List został opublikowany na blogu Artymowicza po tym, jak w środę zespół smoleński przy kancelarii premiera (kieruje nim Maciej Lasek) ogłosił, że zdjęcie, którego użył Binienda i które miało popierać tezę, że w Smoleńsku doszło do zamachu, zostało sfałszowane przez obróbkę komputerową. Artymowicz wytyka Biniendzie inne błędy. Przede wszystkim zwraca się o udostępnienie danych wejściowych użytych przez Biniendę do symulacji zderzenia Tu-154M z brzozą (według niej skrzydło samolotu ścięłoby drzewo). - Dopóki nie poda pan więcej informacji o tym, co pan dokładnie do niego (programu komputerowego - PAP) wprowadza, ani weryfikacji doświadczalnej zwanej w nauce walidacją modelu, to wyniki pańskie są, delikatnie mówiąc, bardzo niepewne - ocenił Artymowicz. - To, jakoby wszystkie dane do symulacji już dawno pan opublikował, to kłamstwo. Pan ujawnia kilka liczb, podczas gdy do powtórzenia obliczeń lub dogłębnego zrozumienia symulacji potrzeba tysiąckrotnie więcej danych - podkreślił autor listu. Zarzuca też Biniendzie, że przy wsparciu "machiny propagandowej klubu sejmowego Macierewicza", wprowadził wielu Polaków w błąd. - O tym, że nie zna się Pan na aerodynamice, wiadomo z licznych wywiadów, gdzie dał pan świadectwo niefachowości i niezrozumienia jak lata samolot. Zapewniał pan m.in. błędnie, że uderzenie w brzozę Bodina (od nazwiska właściciela posesji, gdzie rosło drzewo) zostało sfingowane, ponieważ po oderwaniu końcówki skrzydła samolot musiałby uderzyć w ziemię po mniej, niż sekundzie lotu. To odpowiada rzutowi poziomemu w próżni, co jest ignoranctwem bądź świadomą manipulacją z pana strony - napisał Artymowicz. - Obliczenia zderzeniowe prowadził pan długo przy zerowym kącie natarcia, który mylił pan z kątem wznoszenia! Mówił pan, że końcówka skrzydła musiałaby spaść 10-12 metrów od miejsca, gdzie została urwana. To jest sprzeczne z fizyką lotu - dodał Artymowicz. Zarzucił też Biniendzie, że przemilczał testy amerykańskiej Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA) i NASA, gdzie po zderzeniu ze słupem telefonicznym końcówka skrzydła samolotu DC-7 przeleciała 130 metrów. W środę zespół Laska opublikował fotografie lewego skrzydła tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Na zdjęciach zaczerpniętych z prezentacji prof. Biniendy z 5 lutego 2013 r. widać wyrwę w połowie długości skrzydła, nie da się natomiast zauważyć zniszczeń na przedniej i tylnej krawędzi. Na prezentacji fotografie zostały opatrzone napisem "Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!". Zespół Laska opublikował też zdjęcia wykonane 19 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku przez polską komisję badającą katastrofę. Widać na nich, że skrzydło zostało poszarpane na całej długości; na fotografii jest też - co podkreśla zespół Laska - wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi. Różnica z fotografiami z prezentacji Biniendy według zespołu Laska wynika z "manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć". W odpowiedzi na publikację zdjęć szef zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz (PiS) skierował wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Oskarżył zarówno członków zespołu Laska, jak i premiera Donalda Tuska o tworzenie fałszywych dowodów, za co kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia. Macierewicz twierdził w czwartek, że zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z raportu MAK. W rzeczywistości go tam nie ma, na co zwrócił uwagę zespół Laska. Potem Macierewicz stwierdził, że zespół Laska dysponuje przynajmniej dwoma zdjęciami, które potwierdzają tezy Biniendy, a których rządowy zespół nie opublikował i "ukrył". Edward Łojek z zespołu Laska odpowiadał, że wśród 1000-1500 zdjęć, jakie wykonano w Smoleńsku z całą pewnością nie ma takiej fotografii. Według TVN24 zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z zbiorów jednego z rosyjskich blogerów, który nie ukrywa, że celowo przerobił fotografię. Ani Binienda, ani Artymowicz, choć zaangażowali się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, nie są specjalistami od badania katastrof lotniczych. Prof. Wiesław Binienda to kierownik Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w amerykańskim stanie Ohio. Prof. Paweł Artymowicz jest astrofizykiem, pracuje na Uniwersytecie w Toronto, ma licencję pilota-amatora.