W sobotę wystartowała konwencja Konfederacji, rozpoczynająca kampanię wyborczą ugrupowania. Na początku wystąpił Sławomir Mentzen. Deklarował, że formacja, na czele której stoi, sprzeciwia się likwidacji gotówki, ograniczaniu produkcji samochodów spalinowych czy unijnym regulacjom prośrodowiskowym. Prezes Nowej Nadziei podkreślał, że jego partia stawia na bezkompromisowość, rozwój gospodarczy za wszelką cenę oraz walkę o dwucyfrowy wynik podczas jesiennych wyborów. Konwencja Konfederacji. Krzysztof Bosak: Jesteśmy proeuropejscy Następnie na scenie pojawił się Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego. Jak stwierdził, Konfederacja jest "jedyną ideową prawicą na polskiej scenie politycznej", a cel ugrupowania to "profesjonalizm, umiar i zdrowy rozsądek". Przedstawiając główne założenia programowe na nadchodzące wybory, wymienił: bon edukacyjny, przekazanie spraw dyscyplinarnych sędziów w ręce ławników, przywrócenie dobrowolnej służby wojskowej, upublicznienie danych o stanie polskiej armii oraz zwiększony dostęp do broni. - Jesteśmy proeuropejscy i nie musimy nikomu tego udowadniać - mówił Bosak, który razem z Mentzenem stoi od dziś na czele Konfederacji. Podczas konwencji pojawiały się także odniesienia do chrześcijaństwa, sceptycyzm wobec polityki lockdownowej w trakcie pandemii czy sprzeciw wobec - jak stwierdził Bosak - "biurokracji eurokomunistów z Brukseli, którzy narzucają nam swoją ideologię". W przemówieniu obu liderów zabrakło jednak odniesień do wojny za naszą wschodnią granicą. Artur Dziambor: Konfederacja chowa Grzegorza Brauna do szafy O komentarz w sprawie konwencji i o polityczną przyszłość spytaliśmy byłego posła Konfederacji i lidera nowego koła parlamentarnego Wolnościowcy Artura Dziambora. W jego opinii brak odniesień do konfliktu w Ukrainie to skutek ostatnich badań. Mają one wskazywać, że największe poparcie dla Konfederacji generuje Grzegorz Braun, "który ma zdanie zgoła inne na temat wojny, podobnie jak Janusz Korwin-Mikke". - Obaj Panowie, jak widać, zostali "schowani do szafy". Mimo to na koniec konwencji - gdy tylko na scenie pojawił się Grzegorz Braun - cała sala zaczęła skandować jego nazwisko - mówi w rozmowie z Interią Artur Dziambor. - To sprytny zabieg marketingowy. Chodzi o to, aby go nie pokazywać - podkreśla. Zdaniem posła wydarzenie zorganizowane przez jego byłą formację miało "ostry charakter". - Konfederacja miała być ugrupowaniem wielonurtowym, ludzi o różnych charakterach. Niestety dla nich i na szczęście dla Wolnościowców ta wielonurtowość się zakończyła - mówi nam Dziambor. - Nie pasujemy do takiej Konfederacji, jaka jest teraz - dodaje. "Wierzę, że Wolnościowcy zawojują scenę" Zapytaliśmy lidera nowego koła parlamentarnego, jak widzi przyszłość swojego ugrupowania. - Wolnościowy mogą teraz rozwijać się samodzielnie jako partia wolnorynkowa. Nie musimy już oglądać się na partnerów, z którymi w niektórych kwestiach się różnimy. Wierzę, że Wolnościowcy zawojują scenę - stwierdził. - Gdybyśmy mieli nie przekroczyć sami progu pięcioprocentowego, to najbliższe wybory nie są ostatnie w tej sesji, która nas czeka - ocenia poseł Dziambor, który deklaruje wolę samodzielnych list swojej partii. - Nie wykluczam startu w jakiejś innej kombinacji, ale nie dążę do tego, aby miało tak być. Żadna partia polityczna nie chce startować w koalicji - mówi Dziambor. - Jeśli miałbym mówić o wspólnym starcie, to byliby to pojedynczy ludzie i środowiska pozaparlamentarne oraz tacy ludzie i takie ugrupowania, które są poza Konfederacją. Nasze drzwi są dla nich otwarte - podkreśla i deklaruje, że w najbliższych tygodniach pojawią się informacje o takich transferach. Artur Dziambor nie spodziewa się, by do Wolnościowców dołączyli kolejni posłowie z różnych ugrupowań. - Nie rozmawialiśmy o blokowaniu z żadnymi partiami, które są w parlamencie, natomiast zaczynamy spotkania z ludźmi i stowarzyszeniami spoza Sejmu - oznajmia. Wolnościowcy chcą startować samodzielnie Na pytanie o to, do jakich wyborców chciałby dotrzeć ze swoją ofertą, lider Wolnościowców stwierdził, że liczy na osoby o poglądach wolnorynkowych, zwolenników demokracji bezpośredniej i małej ingerencji państwa w życie obywateli. - Celujemy przede wszystkim w grupę osób niezdecydowanych i nieuczestniczących w wyborach - oświadczył. - Być może jest mało miejsca na scenie politycznej dla tych, którzy chcą zabiegać o wyborców niezdecydowanych, ale jesteśmy jedyną partią czysto wolnorynkową i antypopulistyczną, która reprezentuje ludzi, którzy nie chcą być przekupywani własnymi pieniędzmi. Partia rządząca bawi się w świętego Mikołaja, a realnie zabiera nam ponad 40 proc. w podatkach i kolejne 20-30 proc. w mniejszych podateczkach. Będziemy walczyć z galopującym socjalizmem, drożyzną oraz brakiem perspektyw i szans na rozwój w tym kraju - oznajmia. - W tym momencie budujemy swoją tożsamość jako partia. Mam nadzieję, że wyborcy to docenią i zobaczą, że mamy ciekawą ofertę, której należy dać szansę. Dziś nie wiadomo, w jakich blokach będą startować inne formacje, czy nie pojawią się inne nowe ugrupowania. Wolnościowcy będą konsekwentnie walczyć o zdolność do samodzielnego startu - mówi nam poseł Artur Dziambor. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl