Arłukowicz poinformował w niedzielę dziennikarzy, że już w piątek zlecił kontrolę resortu w sprawie śmierci dziecka. Zapowiedział, że w poniedziałek spotka się w tej sprawie z konsultantami krajowymi ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Odnosząc się do stanowiska Jerzego Owsiaka, który oświadczył, że w sytuacji gdy dzieci w Polsce nie otrzymują właściwej pomocy, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy może wycofać się ze wspierania polskiej pediatrii, Arłukowicz powiedział: "Rozumiem emocje Jurka Owsiaka, ale nie można ferować wyroków przed dokładnym sprawdzeniem sytuacji. (...) Taka sytuacja nie może powodować, że będziemy przekazywali złe informacje dla tysięcy polskich dzieci. Orkiestra pracuje dla nich od wielu lat, zaś sam Jurek Owsiak wielokrotnie deklarował to, że Orkiestra grała i grać będzie do końca świata. Mam taką nadzieję". "Takie sytuacje nie mogą powodować tego, że się poddajemy, musimy to naprawiać i poprawiać. W każdym systemie są ludzie, którzy podejmują decyzje i w tym przypadku musimy to dokładnie sprawdzić, ale wydaje się, że ktoś gdzieś popełnił błąd" - mówił minister zdrowia. "Sytuacja musi być bardzo dokładnie wyjaśniona, a winni ukarani. W piątek zleciłem kontrolę resortu, także Rzecznik Praw Dziecka podjął inicjatywę kontrolną. (...) Taka śmierć jest porażką systemu, ale ostateczną decyzję podejmuje człowiek i zrobię wszystko, by winni byli ukarani" - dodał Arłukowicz. Lekarz zostanie przesłuchany W poniedziałek śledczy chcą przesłuchać lekarza pełniącego dyżur w punkcie nocnej i doraźnej pomocy medycznej w Skierniewicach oraz matkę 2,5-letniej dziewczynki, która nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. W poniedziałek też w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi ma się również odbyć sekcja zwłok dziewczynki. Jak powiedział w niedzielę PAP Kopania, w trakcie rozpoczętego w piątek śledztwa zabezpieczono już m.in. treść dwóch rozmów prowadzonych przez matkę dziecka z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Łodzi. Kopania powiedział, że z pierwszej rozmowy przeprowadzonej w poprzednią niedzielę ok. godz. 22 wynika, że matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka. Mówiła m.in., że dziewczynka od poprzedniego dnia gorączkuje (temperatura w trakcie rozmowy miała wynosić 39 stopni C, wcześniej dochodziła do 42 st. C), a od trzech godzin ma biegunkę, dreszcze i drgawki. Kobieta podała też informację, że dziecko jest pod opieką neurologa. "W odpowiedzi dyspozytorka podaje matce dziecka telefon do punktu nocnej i świątecznej pomocy medycznej w Skierniewicach z informacją, że jak tam zadzwoni, to do dziecka przyjedzie lekarz" - wyjaśnił Kopania. W niedzielę w mediach upubliczniono nagranie rozmowy matki z dyspozytorami. Kopania dodał, że prokuratura nie zabezpieczyła rozmów z poradnią w Skierniewicach, gdyż nie są one rejestrowane. W skierniewickim punkcie nocnej i świątecznej pomocy medycznej przeprowadzono jednak przeszukanie, w trakcie którego zabezpieczono dokumenty związane z tą sprawą. "Punkt nocnej i świątecznej pomocy w Skierniewicach poinformował nas też o tym, że dyspozytor pogotowia sam podejmuje decyzję o wysłaniu do chorego karetki, a także że ich lekarz nie odmówił przyjazdu do dziecka" - powiedział Kopania. Ta ostatnia informacja jest jednak sprzeczna z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa, z którego wynika, że lekarz odmówił jednak przyjazdu do dziecka i telefonicznie zalecił podawanie leków, a w przypadku pogorszenia stanu dziewczynki poradził ponowne wezwanie pogotowia. Od piątku prokuratura w Skierniewicach zajmuje się sprawą śmierci 2,5-letniej dziewczynki, która do szpitala trafiła w stanie krytycznym; karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem; wcześniej przyjazdu odmówił też lekarz nocnej i świątecznej pomocy. "Gdyby dziecko trafiło wcześniej do szpitala, to byłyby zdecydowanie większe szanse na uratowanie go" - powiedział TVN24 Zbigniew Janikowski ze szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi; to lekarze z tego szpitala złożyli zawiadomienie do prokuratury. Działania kontrolne podjął też - jak mówił minister zdrowia - Rzecznik Praw Dziecka. Także rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska liczy na wyjaśnienie zachowania lekarzy i dyspozytora; według niej zawinił czynnik ludzki. "Rozmowa z rodzicami dyspozytora została przeprowadzona, wydaje mi się, w sposób nieprawidłowy. Nie jest argumentem dla mnie to, że mama przekazywała informacje spokojnie. Dyspozytor powinien zadawać takie pytania, żeby w sposób odpowiedni podjąć decyzję, wysłać karetkę czy też nie wysłać karetki" - mówiła Kozłowska.