Gazeta publikuje rozmowę równo rok po opublikowaniu stenogramów podsłuchów telefonicznych bohaterów afery hazardowej. Jest afera Arłukowicz nie podziela opinii, że sprawa nabrała rozgłosu z powodu wojny wewnątrz samej branży hazardowej. "Nie byłoby afery, gdyby walka toczyła się wewnątrz branży. Ale konkurenci użyli jako broni polityków najwyższego szczebla. Jest więc afera" - mówi. Parlamentarzysta z dezaprobatą odnosi się do postaci Mirosława Drzewieckiego - jego zdaniem "głównego bohatera tej afery". Obojętnie, czy podpisał świadomie czy też bez czytania pismo o odstąpieniu od tzw. dopłat. "W obu przypadkach to go dyskwalifikuje" - osądza. I dlatego Arłukowicz dziwi się, że poseł Drzewiecki "ciągle jest blisko szczytów władzy Platformy Obywatelskiej" - jak to określa. Wiceszef komisji hazardowej żałuje, że nie mogła ona pracować do wyznaczonego terminu, bo niektóre sprawy nie zostały wyjaśnione. Wskazuje na działania szefa komisji Mirosława Sekuły, który odegrał główną rolę w końcowym etapie postępowania. "Jednak komisja nie poniosła porażki, i to mimo wysiłków Sekuły. Pokazała całej Polsce, czym jest branża hazardowa, jak wpływała na polityków i jakie standardy reprezentowali Drzewiecki i Chlebowski, czyli bardzo ważni ludzie PO" - kończy rozmowę z "Rzeczpospolitą" poseł Bartosz Arłukowicz. Ustawa niby jest... Jak przypomina dziś RMF FM, rok temu po wybuchu afery hazardowej premier Donald Tusk zapowiadał wprowadzenie zakazu hazardu w internecie. Jego specjaliści napisali ustawę, którą szef rządu z zapałem i w blasku fleszy konsultował z internautami. Problem jednak w tym, że przepisy do teraz nie weszły w życie. Ustawa zakazująca handlu w internecie podróżuje między Warszawą a Brukselą. W sumie przepisy zrobiły już ponad 4 tys. kilometrów. Przygotowana przez polski rząd w kwietniu, w końcu została wysłana do akceptacji Komisji Europejskiej. Stamtąd po 3 miesiącach przepisy wróciły z uwagami. Nasz rząd uwagi przyjął, przeanalizował, i zmienił dwa zapisy. - Dotyczą one możliwości instalowania serwerów oraz posiadania konta bankowego, również w oddziałach banków zagranicznych - tłumaczy Sylwia Stelmachowska z ministerstwa finansów. Z poprawkami projekt znów został wysłany do Brukseli, gdzie będzie analizowany przez kolejne 3 miesiące. Kiedy wróci, ponownie zajmie się nim rząd. Nie ma szans, żeby projekt, rok temu uznany przez samego premiera za sukces, szybko stał się obowiązującym prawem.