Minister przypomniał, że w sobotę podjął decyzję o kontroli w szpitalu. Kontrole prowadzą też konsultant krajowy, marszałek województwa, wojewoda, NFZ. - Będę miał codziennie raportowane wyniki wszystkich tych kontroli - mówił. - Trudno dziś ferować wyroki, poczekamy do zakończenia wszystkich kontroli - podkreślił Arłukowicz. - Dziś nie wiemy, kto jest winny - dodał. - Zrobimy wszystko, aby każdy, kto zaniedbał swoje obowiązki, poniósł konsekwencje (...) - zapewnił. Wyjaśnił, że zwrócił się z wnioskiem o odsunięcie ordynatora do marszałka województwa jako do właściciela szpitala; decyzję podejmuje dyrektor placówki. Minister dodał, że o sprawie rozmawiał też z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej lekarzy, który prowadzi postępowanie. Arłukowicz zapowiedział, że prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa, będzie analizował nie tylko sytuację w szpitalu, gdy doszło do śmierci dzieci, ale również przebieg całej ciąży u tej pacjentki, której dotyczy ta sprawa. Podkreślił, że jest bardzo poruszony tą sytuacją, jednak przestrzegł przed zbyt wczesnym wydawaniem wyroków. - My zaś ze strony resortu zdrowia bardzo dokładnie sprawdzimy także, w jaki sposób szpital był przygotowany organizacyjnie, czy lekarze, którzy w nim pracowali, dopełnili wszystkich obowiązków - powiedział Arłukowicz. Podkreślił, że oczekuje, iż dyrekcja włocławskiego szpitala będzie "jednoznacznie, w sposób absolutnie otwarty" współpracowała z konsultantem krajowym. - W przeciwnym razie będziemy prosili pana marszałka województwa jako właściciela szpitala, o wsparcie - zapowiedział. "Badanie USG jest badaniem diagnostycznym" Prof. Radowicki podkreślił, że dokumenty, które otrzymał ze szpitala wymagają uzupełnienia. Jak mówił, konieczne jest także porównanie tych dokumentów z tymi, którymi dysponuje prokuratura. Jak mówił konsultant, istnieją standardy postępowania w ciąży mnogiej, a badanie USG nie jest wymagane w każdym przypadku. - Badanie USG jest badaniem diagnostycznym, a więc badaniem pomocniczym i w zależności od sytuacji klinicznej jest wykorzystywane w celu doprecyzowania diagnozy wstępnej, jaką zawsze dokonuje lekarz, badając pacjentkę. Istnieją standardy postępowania w ciąży fizjologicznej i istnieją standardy postępowania w ciąży mnogiej - mówił Radowicki. Poinformował też, że z informacji, jakie otrzymał od dyrektora szpitala, wynika, że tego dnia w placówce były osoby, które mogły przeprowadzić tego typu badanie. - Każda ciąża jest inna i każda ciąża rządzi się swoimi prawami. My mówimy o pewnych standardach, czyli o pewnej przeciętnej. Lekarz zawsze podejmuje decyzje, indywidualizując przypadek - czego wymaga dobro pacjentki i jej dzieci - dodał. Do śmierci bliźniąt doszło we włocławskim Szpitalu Specjalistycznym im. ks. Jerzego Popiełuszki w nocy z czwartku na piątek. Według ojca dzieci przyczyniły się do tego zaniedbania ze strony szpitala. Matka bliźniąt przebywała w szpitalu przez dwa tygodnie, na przełomie grudnia i stycznia z powodu komplikacji ciąży. Opuściła lecznicę tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia. Według relacji ojca dzieci, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem (usg) miała być na miejscu dopiero następnego dnia. Dyrektor szpitala we Włocławku Krzysztof Malatyński powiedział w poniedziałek, że nie wie do końca, co się stało i oczekuje na wyniki postępowania prokuratury i powołanej przez ministra zdrowia komisji. - Wtedy wyciągniemy ewentualne konsekwencje - zaznaczył. Prokuratura Rejonowa we Włocławku (Kujawsko-Pomorskie) zdecydowała w poniedziałek o wszczęciu śledztwa w sprawie śmierci nienarodzonych bliźniąt.