Arłukowicz podkreślił, że stosowanie metody in vitro powinno odbywać się pod kontrolą państwa w określonych ramach prawnych - tak jak odbywa się to w innych krajach. "Następnie możemy przejść do kwestii refundacji, ale szczegóły tego rozwiązania wymagają analizy ekonomicznej. Trzeba uwzględnić sytuację gospodarczą, w której jesteśmy i sytuację budżetową" - dodał minister zdrowia. Premier Donald Tusk powiedział w czwartek, że nie wyklucza, iż jeśli dyskusja dot. in vitro będzie w parlamencie blokowana, to "zdecydujemy się na szybką ścieżkę administracyjną, żeby przynajmniej opisać procedury, tak aby nie było wątpliwości". Dodał, że mogłoby to być uregulowane na przykład decyzją ministra zdrowia, z którym będzie rozmawiał po powrocie z Brukseli. "Niewykluczone, że podejmiemy tę niewymagającą zgody parlamentu procedurę na mocy rozporządzenia" - podkreślił. Częstochowscy radni zdecydowali w czwartek, że miasto będzie dofinansowywać kwotą 3 tys. zł leczenie niepłodności metodą in vitro. Premier powiedział, że traktuje to jako manifest polityczny, który "niczego nie wyjaśnia". Do połowy listopada wewnętrzny zespół PO ma przedstawić klubowi parlamentarnemu wyniki prac nad ustawą o in vitro. Spór dot. przede wszystkim kwestii zamrażania zarodków. Część PO dopuszcza mrożenie zarodków; część skrzydła konserwatywnego nie sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu, ale chce, aby wytwarzać możliwie mało zarodków. Jednak w klubie są też zdeklarowani przeciwnicy mrożenia zarodków. W PO są dwa projekty dot. in vitro. Małgorzata Kidawa-Błońska proponuje, aby zarodki można było mrozić, ale nie niszczyć. Jej propozycja zakazuje natomiast selekcji zarodków i handlu nimi. Z kolei projekt Jarosława Gowina nie przewiduje mrożenia zarodków (proponuje, aby wytwarzać ich maksymalnie dwa, ale pod warunkiem, że oba miałyby być implantowane). Zwolennicy projektu Kidawy-Błońskiej zapewniają, że nie zrezygnują z mrożenia zarodków.