Arłukowicz na wniosek PO przedstawił informację na temat rządowego programu, w ramach którego mają być refundowane zapłodnienia metodą in vitro. Koszty programu, który ma być realizowany od 1 lipca 2013 r. do 30 czerwca 2016 r., to niemal 250 mln zł. Rząd nie wyklucza, że refundacja in vitro będzie kontynuowana w kolejnych latach. Minister zdrowia przypomniał, że do udziału w programie zgłosiło się 37 klinik, ale część z nich nie spełniła wymogów formalnych. Dodał, że braki formalne są obecnie uzupełniane i nie ma zagrożenia dla rozpoczęcia programu. Podkreślił też, że w programie dokładnie opisano, w jaki sposób in vitro ma być przeprowadzane, tak by zagwarantować bezpieczeństwo i skuteczność tej metody. Będziemy kontrolowali skrupulatnie każdą klinikę Jak mówił Arłukowicz, po roku refundacji in vitro nastąpi ocena klinik, które w nim uczestniczą. - Będziemy kontrolowali skrupulatnie każdą klinikę - powiedział. Przypomniał, że program wprowadza również rejestr in vitro, który pozwoli na monitorowanie stosowania tej metody. - Niepłodność jest chorobą uznaną przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Niepłodność należy leczyć, ale czasem jest tak, że niepłodności wyleczyć nie można i wtedy pary stają przed trudnym wyborem, czy stać ich na to, żeby skorzystać z in vitro - podkreślił minister zdrowia. Jak mówił, w większości krajów świata in vitro traktowane jest jako normalna procedura medyczna. - Nikomu nie zamierzamy narzucać tej metody, zaś przeciwnicy tej metody chcą zakazać jej wszystkim. (...) Nie zgadzam się głęboko z przeciwnikami in vitro, nie dlatego, że mają odmienny pogląd, ale dlatego, że chcą narzucić ten pogląd innym - dodał. Arłukowicz ocenił, że w Polsce potrzebne jest prawo regulujące metodę in vitro. Podkreślił, że takie prawo zostało przygotowane w Ministerstwie Zdrowia. Minister nie poinformował jednak, kiedy resort zamierza przedstawić projekt ustawy w tej sprawie. Dlaczego chce finansować procedurę kalectwa? Rządowy program refundacji in vitro krytykowali posłowie PiS i SP, którzy domagali się, by państwo wspierało naprotechnologię jako metodę leczenia niepłodności. Zawracali także uwagę, że obecnie wielu chorych nie ma dostępu do leczenia z powodu braku pieniędzy w NFZ, dlatego - ich zdaniem - rząd powinien przekazać na ochronę zdrowia środki, którymi zamierza finansować refundację in vitro. Gabriela Masłowska (PiS) podkreślała, że według danych klinik zachodnich większość dzieci poczętych metodą in vitro "ginie przed narodzeniem". - Dlaczego minister zdrowia chce finansować ze środków publicznych, także z moich środków, procedurę śmierci i na jakiej podstawie? - pytała. Przytoczyła także dane, z których wynika, że do 70 proc. dzieci poczętych za pomocą in vitro "rodzi się kalekich". - Dlaczego minister zdrowia z publicznych środków chce finansować procedurę kalectwa? - pytała Masłowska. In vitro to zabójstwo wielu istnień ludzkich - In vitro to zabójstwo wielu istnień ludzkich. (...) To niech usłyszy również najmłodsze pokolenie. Żeby siostrzyczka lub braciszek narodziło się z in vitro, kilkoro spośród nich musi umrzeć - mówił Jerzy Rębek (PiS), zwracając się m.in. do młodzieży obserwującej obrady z sejmowej galerii. Dodał, że in vitro narusza piąte przykazanie Dekalogu: "Nie zabijaj". Arłukowicz określił wypowiedzi posłów PiS jako "skandal" i "nadużycie", którymi powinno zająć się Prezydium Sejmu. - Które przykazanie pan realizuje, jak pan stygmatyzuje dzieci urodzone metodą in vitro i ich rodzeństwo? Jakim prawem pan to robi? (...) Stygmatyzacja żyjących dzieci poczętych tą metodą - kto panu dał to prawo? Na jakich wartościach pan się opiera? - pytał minister zdrowia. W ocenie PO refundacja in vitro pozwoli na uzyskanie potomstwa wielu parom, które "musiały zrezygnować z marzeń o dziecku, bo ich nie było stać" na opłacenie tej metody. Przedstawiciele RP podkreślali, że ten klub przygotował projekt ustawy ws. in vitro, jednak PO z przyczyn politycznych nie chce nad nim pracować. Według PSL przy in vitro kluczową sprawą jest zapewnienie bezpieczeństwa zarodków, a tym samym ochrona poczętego życia. Z rządowego programu refundacji in vitro ma skorzystać w ciągu trzech lat ok. 15 tys. par. Aby w nim uczestniczyć, nie trzeba być małżeństwem, nie określono bowiem statusu prawnego pary, która może wziąć udział w programie. Będą mogły z niego skorzystać pary, u których stwierdzono bezwzględną przyczynę niepłodności lub udokumentowano nieskuteczne leczenie niepłodności w ciągu ostatniego roku przed zgłoszeniem się do programu.