Premier namawiał posłów Platformy Obywatelskiej do poparcia senackiej poprawki do ustawy medialnej, która zakłada, że KRRiT, określając w projekcie budżetu kwotę dla mediów publicznych, nie jest związana żadnym limitem. Przeciwko tej poprawce był klub Lewicy, w porozumieniu, z którym PO przygotowywała projekt ustawy medialnej. Po wtorkowym spotkaniu PO-SLD wydawało się, że kontrowersyjna poprawka upadnie, jednak ostatecznie, w środę wieczorem Sejm przyjął tę poprawkę. - Jeszcze pewnie długo, długo będą się toczyły losy tej ustawy, bo prezydent, być może weto, być może Trybunał Konstytucyjny, cierpliwie będzie trzeba czekać na zakończenie tego procesu - powiedział dziennikarzom wychodzący z Sejmu po głosowaniach premier. Pytany, czy po tym, co się stało może jeszcze liczyć na głosy Lewicy przy odrzucaniu ewentualnego weta prezydenta (potrzeba do tego większości 3/5 głosów), odparł: - Nie wiem, zobaczymy, głównie muszę liczyć na siebie. Czy można liczyć na Lewicę - zobaczymy. - Premier przekonał klub, szkoda, że trochę późno - powiedział dziennikarzom Niesiołowski, pytany dlaczego posłowie PO poparli poprawkę Senatu w sprawie finansowanie mediów publicznych. Niesiołowski tłumaczył, że argumenty, jakie premier przedstawił na posiedzeniu klubu PO przed głosowaniem, wskazujące, że w czasie kryzysu nie można gwarantować stałej kwoty z budżetu państwa dla mediów publicznych, były mocne. Według niego również na gruncie moralnym trudno uzasadnić zapisanie niezmienności wydatków w przypadku mediów publicznych, podczas gdy gdzie indziej będzie się szukało cięć. - Żałuję, że to się stało tak późno i w takim trybie - przyznał jednak Niesiołowski. Jego zdaniem, nie jest jednak tak, że Lewica już nie zawrze żadnego porozumienia z PO. - W polityce nigdy się nie mówi "nigdy". No może być taka sprawa, że jeśli będą mieli interes, to zawrą, a jeśli nie będą mieli interesu, to nie zawrą - mówił. Według niego, jeśli bowiem Lewica "utonie w objęciach PiS-u jako antyplatforma", to "skończy jako przystawka PiS-u".