Uzasadniając swoją decyzję sąd podkreślił, że Mateuszowi S. grozi surowa kara pozbawienia wolności oraz istnieje potrzeba zabezpieczenia postępowania przygotowawczego. Jak mówił po posiedzeniu sądu dziennikarzom jego wiceprezes sędzia Mariusz Swatowski, sąd uznał, że zgromadzony na tym etapie materiał w wysokim stopniu uprawdopodabnia popełnienie przez podejrzanego zarzucanego mu czynu. - Mając na uwadze surowe zagrożenie karą pozbawienia wolności oraz fakt, że podejrzany, przebywając na wolności, może utrudniać postępowanie karne, mógłby np. próbować zbiec czy ukryć się, i ze względu na informację, że pracował kiedyś w Niemczech, sąd zdecydował o zastosowaniu aresztu - zaznaczył wiceprezes. Dodał, że podejrzany złożył wyjaśnienia przed sądem o treści zbliżonej do wcześniejszych i przyznał się do zarzucanego mu czynu. "Zadanie niewykonalne" Pytany, czy prokurator zdąży przez trzy miesiące przygotować akt oskarżenia, Swatowski zapewnił, że istotna część postępowania dowodowego i duża część dowodów została już zgromadzona, "więc nie będzie to zadanie niewykonalne". Przypomniał, że istnieje też możliwość złożenia wniosku ws. przedłużenia aresztu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Sędzia na pytanie, czy sąd, decydując o areszcie, brał pod uwagę bezpieczeństwo podejrzanego, odparł, że nie jest to przesłanką do stosowania tego środka. - Nawet, jeśli ktoś takie obawy żywi, to z tego powodu nie stosuje się aresztowania - powiedział. Przyznał jednak, że sąd był w piątek bardzo pilnie strzeżony. Wspólnie z policją uznaliśmy, że zachodzi potrzeba zabezpieczenia tych czynności tak, żeby żadne nieprzewidziane wydarzenia ich nie zakłóciły - podkreślił. Według sędziego Swatowskiego, jeżeli w akcie oskarżenia utrzyma się obecny zarzut, to właściwym do rozpoznania sprawy będzie sąd okręgowy. W czwartek prokurator przedstawił 26-latkowi zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwym katastrofy w ruchu lądowym, której skutkiem była śmierć wielu osób. Grozi mu do 15 lat więzienia. Posiedzenie aresztowe Posiedzenie aresztowe odbywało się w nadzwyczajnych warunkach. 26-letni sprawca, Mateusz S. został doprowadzony do gmachu przy szczególnych środkach ostrożności. Budynku strzegły dodatkowe siły policyjne, w tym antyterroryści. Wokół sądu zgromadzili się licznie mieszkańcy Kamienia Pomorskiego. W kierunku podejrzanego padały wyzwiska. Jak poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala, Mateusz S. nie ma obrońcy. Na tym etapie postępowania nie musi on korzystać z pomocy obrońcy - powiedział rzecznik. Godzinę przed rozpoczęciem posiedzenia sądu, w samo południe, w mieście rozległy się syreny alarmowe. Na budynkach instytucji publicznych w Kamieniu Pomorskim już w czwartek opuszczono flagi do połowy masztów. Do opiekunów prawnych, których ustanowił kamieński sąd dla osieroconych w wypadku dwojga dzieci, trafiły już zasiłki przyznane przez władze lokalne. Do opiekunów syna zmarłego policjanta przesłano już zasiłek przyznany przez policję. Opiekunami dzieci zostali ich dziadkowie. Chłopiec w ciężkim stanie W piątek dr Joanna Woźnicka, rzeczniczka szpitala, w którym przebywają ranne w wypadku dzieci, powiedziała, że chłopiec jest nadal w stanie ciężkim. Lekarze podkreślają, że jego stan ustabilizował się, co jest pozytywnym symptomem. Rozważane jest ewentualne wybudzenie go w najbliższych dniach ze śpiączki farmakologicznej. Dziewczynka czuje się lepiej, jednak - jak podkreśliła rzeczniczka - pozostanie ona jeszcze w szpitalu przez co najmniej kilka dni. Udzielana jest jej także pomoc psychologiczna. W piątek przeprowadzano też inne działania procesowe, w tym sekcje zwłok ofiar wypadku. W Nowy Rok kierowany przez mężczyznę samochód marki BMW wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. 8-letni chłopiec i 10-letnia dziewczynka zostali przewiezieni do szpitala w Szczecinie. Jak informowała prokuratura, sprawca katastrofy był pod wpływem alkoholu i środków odurzających.