Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Śledztwo zostało wszczęte już 23 września, ale ponieważ sprawca był w ciężkim stanie - po strzelaninie wzniecił pożar i zatruł się dymem - nie przesłuchano go od razu. We wtorek w szpitalu odbyło się tzw. wyjazdowe posiedzenie sądu, na którym przesłuchano mężczyznę i zdecydowano o jego areszcie. Wcześniej prokuratorzy postawili mężczyźnie zarzuty. - W tej chwili nie ma przeciwwskazań zdrowotnych do zastosowania takiego środka. Przewieziony został do szpitala przy mokotowskim areszcie - dodał Łochowski. Do tragedii doszło podczas wyjazdowego posiedzenia sądu, spowodowanego stanem zdrowia żony desperata, a dotyczącego podziału majątku. W ich domu było siedem osób - poza członkami rodziny - 77-latkiem, jego żoną, jej bratem, synem - sędzia, protokolantka i adwokat. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że w pewnym momencie, podczas rozmowy, 77-latek wyciągnął broń i zaczął strzelać. Zastrzelił żonę, ranił syna, który w wyniku obrażeń zmarł, szwagra - został ciężko ranny m.in. w klatkę piersiową - oraz sędzię, a następnie próbował wzniecić pożar. Ogień ugasili przybyli na miejsce strażacy. Brata żony, desperata i samego 77-latka do szpitali przewiozło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Sprawca trafił na Oddział Intensywnej Terapii - był nieprzytomny. Jego szwagier przeszedł operację. W mediach pojawiły się informacje, że 77-latek już wcześniej przygotował się do zbrodni i podpalenia domu. Miałby o tym świadczyć m.in. znaleziony przez strażaków kanister. Prokuratura wyjaśnia również te kwestie.