"Traktuję informacje z zagranicy bardzo poważnie. Wyciągamy wnioski, żeby uszczelnić system i dokonać zmian, ale dostrzegam również, że trwa nagonka na polską żywność" - powiedział minister. Zauważył, że w podobnych przypadkach, które miały miejsce w Niemczech, czy we Francji nikt nie wzywał do bojkotu tamtejszej żywności. Zwrócił uwagę, że Czechy zarzucały Polsce zbyt późne podanie do unijnego systemu ostrzegania RASFF informacji o nielegalnym uboju w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. Same jednak o wykryciu salmonelii w wołowinie z Polski najpierw poinformowały na konferencji prasowej, a dopiero potem zgłosiły to do systemu ostrzegania. "Mamy wątpliwości co do rzetelności tych badań" Słowenia także poinformowała o znalezieniu salmonelli w wołowinie z Polski. Minister tłumaczył, że bakteria ta nie występuje w mięsie wołowym tylko raczej w mięsie drobiowym i w wieprzowinie. Mówił, że wołowina może najwyżej zostać zanieczyszczona tą bakterią w procesie przetwarzania czy transporcie, gdy nie są zachowane wymagania higieniczne. "Dostrzegamy jednak problem w przeprowadzaniu badań na salmonellę. Od wielu lat funkcjonuje zasada, że pobieranie próbek dokonuje właściciel i przekazuje je do wybranego przez siebie laboratorium" - zaznaczył Ardanowski. Jak mówił, w Polsce jest kilkadziesiąt prywatnych laboratoriów i 16 zakładów higieny weterynaryjnej, które mięso badają w imieniu państwa. Właściciele najczęściej wybierają prywatne laboratoria i "mamy wątpliwości co do rzetelności tych badań". Dlatego Główny Lekarz Weterynarii, podjął decyzję o skontrolowaniu tych laboratoriów i upewnieniu się, że stosowane tam procedury i badania są prawidłowe i rzeczywiście obiektywne. "Jeżeli znajdziemy gdzieś patologię to laboratorium zostanie zamknięte" - zapowiedział szef resortu rolnictwa, dodając, że także w zakresie badań laboratoryjnych, odpowiedzialność może przejąć na siebie państwo. "Każdy kraj ma prawo chronić swój rynek, i to, że w Czechach czy na Słowacji są sprawdzane wszystkie partie towaru, to nie jest nic dziwnego. Ocenił, że "jest to element prewencji dla polskich firm, nauczka, że wszystko co wysyłamy, musi być poddawane pełnej kontroli". "Nie możemy popaść w przesadę" Biorąc pod uwagę wielkość obrotów żywnością z Polski, trudno zapewnić, że w tak dużej masie nie znają się przypadki zanieczyszczenia czy uszkodzenia wynikającego z transportu czy przeładunku. Zaznaczył, że za takie przypadki nie odpowiada producent. Jego zdaniem, trzeba dokładnie sprawdzić, na jakim etapie polska wołowina była skażona salmonellą, porównać badania laboratoryjne lub dokonać konfrontacji. "Nie możemy popaść w przesadę, że polska żywność jest toksyczna lub nie nadaje się do spożycia" - podkreślił szef resortu rolnictwa. Dodał, że niezależnie od unijnych konkluzji, ministerstwo zrobi wszystko, by poprawić wizerunek polskiej żywności. Jak mówił, "polscy rolnicy i przetwórcy żądają by wprowadzić równie skrupulatne kontrole żywności przyjeżdżającej do Polski. Rozpoczęliśmy kontrole mięsa ze Słowacji i z Czech, będziemy sprawdzali, czy wszystkie niezbędne dokumenty są poprawne i czy nie ma jakiś problemów z tym mięsem". Zapewnił jednak, że nie można tych kontroli traktować jako działalności odwetowej. Zauważył, że Polska jest dużym producentem żywności, a Czesi, choć chętnie krytykują polskie produkty, to jednocześnie chętnie ją kupują. Dane wskazują, że jest to jeden z największych rynków zbytu dla polskiej żywności. "Każdy pretekst jest wykorzystywany, by szkodzić polskiej żywności i wpływać na świadomość konsumentów, ale w naszym interesie jest niedostarczanie takich pretekstów" - powiedział Ardanowski. Raport unijnych inspektorów Minister zapytany o raport unijnych inspektorów, poinformował, że jest on obecnie tłumaczony i analizowany, ale nie ma w nim nic więcej niż to, co było w notatce przekazanej przez unijnych ekspertów po zakończeniu przez nich wizyty w Polsce. Audyt unijnych kontrolerów odbył się na początku lutego w związku z ujawnieniem nielegalnego uboju bydła. Mięso z tej rzeźni trafiło do kilkunastu krajów UE. W zaleceniach KE znalazły się kwestie dotyczące m.in. identyfikacji i rejestracji zwierząt. Komisja zwraca uwagę, że zakłady ubojowe "dość niefrasobliwie" podchodzą do systemu przekazywania informacji Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa do systemu identyfikacji i rejestracji zwierząt. Taka informacja powinna być przekazana bezpośrednio po uboju, jak również rolnik powinien zgłosić wywóz zwierzęcia z gospodarstwa. Podkreślił, że chodzi także o współpracę z policją, o ściganie nielegalnych procederów, o skuteczne karanie. Dodał, że takie działania mają prowadzić do uszczelnienie systemu nadzoru. Ponadto - jak zaznaczył - trzeba wprowadzić zmiany strukturalne w nadzorze. Takie rozwiązania znajdą się w projekcie nowelizacji ustawy weterynaryjnej. Uważa on, że trzeba zamienić lekarzy prywatnej praktyki, którzy mają wyznaczenia do badania mięsa w zakładach przetwórczych i w ubojniach na lekarzy państwowych. Podkreślił jednak, że nie oznacza to likwidacji wszystkich "wyznaczeń" lekarzy weterynarii. Ponadto w większym stopniu trzeba wykorzystać techników weterynarii np. do badania pasz. Ustawa trafi do prac rządowych "w najbliższym czasie". "Jest ona już gotowa, ale zbierane są jeszcze opinie na temat proponowanych zmian - poinformował Ardanowski.