O potrzebie ustawowego uregulowania statusu dawnych archiwów prywatnych, które obecnie są w posiadaniu archiwów państwowych, poinformowała Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych. Jej zdaniem, rozwiązaniem mogłoby być utworzenie funduszu na wykup archiwaliów, które mają szczególne znaczenie dla kultury narodowej. Sprawa dotyczy kilku dawnych właścicieli archiwaliów, m.in. rodziny Tarnowskich starających się o odzyskanie tzw. Archiwum Dzikowskiego, a także spadkobierców Adama Branickiego, którzy chcą odzyskać tzw. Archiwum wilanowskie. W tym ostatnim znajdują się materiały sejmowe, m.in. z okresu Sejmu Czteroletniego, w tym oryginał Konstytucji 3 Maja. - Bardzo nam zależy na tym, żeby archiwalia o charakterze publicznym były dostępne, ale wśród zabranych nam po wojnie dokumentów są rzeczy całkowicie osobiste jak np. listy mojej mamy czy babci albo wiersze mojego wuja - powiedział reprezentujący ród Branickich, Adam Rybiński. Po 1989 r. rodziny wystąpiły z roszczeniami o zwrot przejętych, ich zdaniem bezprawnie, zbiorów i skierowały pozwy do sądów. W ocenie Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, ostatnie decyzje sądów, w tym Sądu Najwyższego, grożą utratą przez archiwa dokumentów ważnych dla polskiej historii i kultury. "W toku postępowań sądowych wszczętych przez rodzinę Tarnowskich, a także przez spadkobierców rodu Branickich, ukształtowała się niekorzystna dla Skarbu Państwa linia orzecznictwa. Sądy zgodnie stwierdzały w ostatnich latach, że żaden z obowiązujących po drugiej wojnie światowej aktów prawnych nie miał wpływu na własność tzw. "archiwów podworskich", a w szczególności nie miały takiego skutku przepisy o reformie rolnej" - informują państwowe archiwa, które pod koniec lutego z upoważnienia Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przedstawiły ten problem na posiedzeniu sejmowej komisji kultury. W opinii sądów nie było podstaw, by rodowe zbiory dokumentów mogły być prawomocnie objęte wywłaszczeniami, które w powojennej reformie rolnej literalnie dotyczyły dóbr ziemskich. Sądy odrzuciły też argument przedawnienia roszczeń. Archiwa Państwowe nie kwestionowały przed sądami, że przejmowanie "archiwów podworskich", które trafiały następnie do ich zasobów, dokonywało się na ogół z naruszeniem prawa. Podkreślają jednak, że przed tymi wydarzeniami prywatny charakter części zbiorów archiwalnych nie był oczywisty. Zwracają uwagę, że arystokratyczne rodziny gromadziły, przechowywały i chroniły wiele dokumentów państwowych, pochodzących m.in. z królewskich kancelarii, w poczuciu publicznej misji. Naczelny dyrektor Archiwów Państwowych prof. Władysław Stępniak podkreślił, że w odniesieniu do archiwaliów granicę między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, bardzo trudno przeprowadzić. - Np. w odniesieniu do archiwów hetmańskich. Tak się w Polsce złożyło, że akurat hetmani nie wytwarzali żadnej dokumentacji, która była przejmowana przez państwo. Wszystko trafiało do zbiorów prywatnych. Ta granica jest bardzo płynna. To rozróżnienie dokumentacji o charakterze publicznym, będących dobrami kultury narodowej wysokiej rangi, od czystego mienia, pamiątek rodzinnych itd. byłoby bardzo istotne, ale dzisiejszy stan prawny na to nam dzisiaj nie pozwala - tłumaczył dyrektor. W sprawie zwrotu rodzinie Tarnowskich ich dawnego archiwum, które jest obecnie przechowywane w Archiwum Państwowym w Krakowie, głos zabrał Sąd Najwyższy. W 2010 r. przychylił się on do wyroku sądu drugiej instancji, który uznał, że Skarb Państwa nie nabył skutecznie prawa własności do archiwum i że przysługuje ono członkom rodziny Tarnowskich. Wskazali oni jednak z całego zbioru tylko kilka obiektów. - Spośród stu kilkudziesięciu metrów wybrano cztery dokumenty i powiedziano: "Chcemy je odzyskać", co zmieniło optykę działania sądu i wyrok zapadł - przypomniał prof. Stępniak. Wybrane przez rodzinę dokumenty nadal są przechowywane w krakowskim archiwum. - Toczymy rozmowy na temat całościowego rozstrzygnięcia - wyjaśnił. Archiwum Dzikowskie Tarnowskich zawiera dokumenty aż z XIV w., obejmuje ponad 4 tys. teczek jednostek inwentarzowych z lat 1310-1951. Zgromadzone w nim materiały archiwalne dokumentują polityczną i gospodarczą działalność dzikowskiej linii rodu na przestrzeni kilku stuleci. W ocenie archiwistów, stanowią one "nieocenionej wartości źródła do badań nad dziejami I Rzeczypospolitej oraz okresu rozbiorów". - Prywatyzacja zbiorów, nie zawsze zgodna z ich historycznym statusem, grozi ich rozproszeniem, wyłączeniem z obiegu naukowego i pogorszeniem ich stanu fizycznego - podsumowuje problem Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych. Sądy jednak - jak dodaje - nie przychylają się do takiej argumentacji, rozpoznając pozwy ściśle według przepisów prawa cywilnego i otwarcie nie biorąc pod uwagę względów zachowania dziedzictwa narodowego. Ta tendencja - w ocenie archiwów - ma trwały charakter. Rozwiązaniem problemu może być ustawowe uregulowanie statusu archiwów prywatnych znajdujących się w zasobach archiwów państwowych. Według prof. Stępniaka, należałoby utworzyć fundusz na wykup archiwaliów, które mają szczególne znaczenie dla kultury narodowej. Tego rodzaju rozwiązanie mogłaby zawierać ustawa o świadczeniach pieniężnych za przejęcie zabytków ruchomych, materiałów publicznych i archiwalnych oraz uregulowaniu stanu prawnego dóbr kultury i dziedzictwa narodowego. W wersji z czerwca 2009 r. jej projekt przewidywał m.in. wywłaszczanie za odszkodowaniem. Historia przejęcia archiwów prywatnych przez władze państwowe sięga pierwszych lat po drugiej wojnie światowej, gdy do publicznych instytucji trafiło ok. 250 tzw. archiwów podworskich. Wiązało się to z wywłaszczeniami majątków ziemskich w ramach reformy rolnej przeprowadzonej na podstawie dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 1944 r. Wraz z ziemiami i budynkami komunistyczne władze przejmowały także archiwalia. Poza ważnymi dokumentami państwowymi, do państwowych archiwów trafiły także rodzinne pamiątki jak np. fotografie lub prywatna korespondencja.