Jak powiedział w czwartek PAP rzecznik Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk, rzecznik dyscyplinarny PG uznał, że nie ma powodów, by kwestionować decyzję o niekierowaniu wniosku do sądu dla prokuratorów o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prok. Izabeli Szumowskiej. W listopadzie 2014 r., po postępowaniu wyjaśniającym, prokuratorski rzecznik odpowiedzialności dyscyplinarnej podjął decyzję o niekierowaniu takiego wniosku. "Doszedł do wniosku, że brak jest do tego podstaw" - informował Zbigniew Jaskólski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Nie podał powodów tej decyzji. Potem o akta sprawy wystąpiła do PA Prokuratura Generalna. O przestępstwie szerzenia nienawiści na tle narodowościowym na internetowych forach gazet zawiadomił w 2011 r. Sikorski jako szef MSZ. Złożył w prokuraturze wydruki z sieci, np.: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca"; "Mam złość na Adolfa H., że nie skończył gazowania rzydostwa" (pisowania oryginalna - PAP). Przytaczał też podobne wpisy o sobie i swych bliskich. O postępowanie dyscyplinarne wobec prok. Szumowskiej z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wniósł latem 2014 r. prokurator generalny Andrzej Seremet. Stało się to po tym, jak "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w uzasadnieniu trzeciego umorzenia tego śledztwa napisała ona - nawiązując do głośnej wtedy sprawy nielegalnie nagranych rozmów Sikorskiego z Jackiem Rostowskim - że skoro Sikorski w prywatnych rozmowach używa wulgaryzmów, to musi się liczyć z "eskalacjami emocjonalnymi wyrażanymi w komentarzach". "Domyślne odwoływanie się do powszechnie znanych wypowiedzi pokrzywdzonego, nagranych w sposób nielegalny, nie mogło służyć niczemu innemu jak tylko wyrażeniu przez prokuratora prywatnej, negatywnej oceny jego zachowania, niemającej żadnego związku z przedmiotem sprawy" - napisał wówczas Seremet do prokuratora apelacyjnego w Warszawie Dariusza Korneluka. Dodał, że "naruszony został ustawowy obowiązek strzeżenia przez prokuratora powagi sprawowanego urzędu i unikania wszystkiego, co mogłoby przynieść ujmę godności prokuratora oraz osłabiać zaufanie do jego bezstronności". Seremet podzielił też wcześniejszy pogląd Korneluka, że wywody takie nie powinny się znaleźć w uzasadnieniu. "Do krzywdy doznanej wskutek czynu zabronionego dochodzi również krzywdzące działanie organu procesowego (...); stawia to też pod znakiem zapytania obiektywizm prokuratora" - podkreślał Seremet. Dodał, że uwagi Szumowskiej "stanowią przykład "wtórnej wiktymizacji ofiary przestępstwa". Jak podkreślał wtedy prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, uwagi pani prokurator "nie były argumentem prawnym uzasadniającym umorzenie, a bardzo obszernie wskazała ona argumenty natury faktycznej i prawnej, które o tym zdecydowały". W czerwcu 2014 r. prokuratura po raz trzeci umorzyła śledztwo ws. wpisów. Ponownie uznano, że ustalonych autorów zniesławiających wpisów Sikorski może ścigać sam. Jago adwokat złożył zażalenie na to umorzenie. We wrześniu 2014 r. sąd kolejny raz nakazał prokuraturze podjęcie śledztwa, które trwa. Prokuratura wszczęła śledztwo o zniesławienie ministra (grozi za to do roku więzienia). Ustaliła adresy komputerów, z których dokonywano wpisów, po czym w 2012 r. umorzyła śledztwo, bo "Sikorski może ścigać sprawców z oskarżenia prywatnego". W 2013 r. sąd uwzględnił zażalenie Sikorskiego i nakazał wznowić śledztwo. Rozszerzono je na przestępstwa publicznego znieważania innych osób z powodu przynależności narodowej czy rasowej (grozi za to do 3 lat więzienia), publicznego propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa albo nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowości oraz prezentowania i rozpowszechniania takich treści (grozi za to do 2 lat więzienia). Przesłuchano kilkadziesiąt osób, ale nie można było dowieść, że to właśnie one były autorami inkryminowanych wpisów, bo tłumaczyły, że z komputerów korzystają też inni. Śledztwo umorzono znów w listopadzie 2013 r. Krytycznie oceniła to Prokuratura Generalna. W marcu 2014 br. śledztwo wznowiono. W ponownym śledztwie jedna osoba początkowo dostała zarzut zniesławienia ministra, co potem umorzono z braku danych wystarczająco uzasadniających przestępstwo. Osoba ta przyznała się przesłuchiwana jako świadek, a jako podejrzana temu zaprzeczyła; do danego komputera miało zaś dostęp wiele osób. Wątek śledztwa ws. nawoływania do waśni narodowościowych, znieważania z racji przynależności i propagowania totalitarnego ustroju umorzono z powodu niewykrycia sprawców. "Nienawiść w sieci to nie jest moja prywatna sprawa" - komentował Sikorski.