"Żadne z państw europejskich nie przechodzi do porządku dziennego nad tym stanem bezprawia, którego dokonała Federacja Rosyjska. Tego wyrazem są sankcje. W Polsce czasem się to bagatelizuje, ale nie należy, bo są one wyrazem wyraz jednoznacznego braku akceptacji, braku zgody na łamanie prawa międzynarodowego i ładu europejskiego" - przekonywał Macierewicz. Szef resortu obrony zaznaczył, że w kwestii rosyjskiej agresji na Ukrainę "stanowisko Polski jest jednoznaczne". Macierewicz dodał również, że gdyby Kijów był członkiem NATO, "dzisiaj Ukraina nie byłaby okupowana". Minister obrony narodowej zaprzeczył również doniesieniom, jakoby Rosjanie byli w stanie zająć Litwę, Łotwę i Estonię w ciągu sześćdziesięciu godzin. "Zajęcie państw bałtyckich zajęłoby dużo dużo więcej czasu. Zdolności spowalniania tej agresji, tak by dotarły siły wspomagające NATO Stanów Zjednoczonych i pozostałych państw byłyby wystarczające, o ile utrzymany zostanie Przesmyk Suwalski. To nasza największa siła albo słabość" - ocenił w TVP Info. Macierewicz dodał również, że odpowiedź sił NATO w sytuacji zagrożenia będzie proporcjonalna do stwierdzonego stanu agresji. "Problem wojny hybrydowej został wkomponowany w planowanie odpowiedzi na tego typu działania tak, aby uniemożliwić agresorowi grę tą granicą. Warto pamiętać, że istnieje pewna reguła obserwowana od 200 lat, że generałowie przygotowują się do poprzedniej wojny. Trzeba być przygotowanym na agresję hybrydową, ale i na to, że agresor, z którym mamy do czynienia od dłuższego czasu stara się zastosować inną taktykę" - mówił w TVP Info.