Antoni Macierewicz, zazwyczaj milczący podczas kampanii wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, uaktywnił się za oceanem. "To jest zejście na poziom Bieruta, to jest zejście na poziom Bermana, to jest zejście na poziom okupantów Polski z obozu komunistycznego z poprzednich lat" - tak o aktualnie rządzących mówił polityk w Chicago. "Nigdy więcej nic takiego nie może się powtórzyć i na pewno my do tego nie dopuścimy. (...) Musi mieć to wszystko, co się działo, to rozgrabianie Polski, musi mieć swoje konsekwencje, nie mam do tego wątpliwości" - dodał Macierewicz. Polityk zapowiedział, że po wyborach zostanie opublikowany aneks do raportu z likwidacji WSI. "Chcę od razu powiedzieć, żebyście państwo się nie niepokoili, że to się jeszcze teraz nie dzieje" - uspokoił publiczność. "Pan prezydent ma to w swojej gestii. Ludziom się wydaje - mógłby to już zrobić. Oczywiście teoretycznie by mógł, tylko wtedy musiałby zwrócić się do pani Ewy Kopacz o kontrasygnatę" - wyjaśnił wyborcom Macierewicz. Słowa te skomentował Krzysztof Szczerski z Kancelarii Prezydenta. "Po pierwsze nie mam na ten temat żadnych informacji. Po drugie decyzje w tej sprawie podejmie prezydent, jeśli będzie chciał. I akurat wybory parlamentarne nie mają nic wspólnego z tym faktem i nie są żadnym czynnikiem, określającym moment, czas czy procedurę w tym względzie" - stwierdził prezydencki minister. Antoni Macierewicz oznajmił również, że nazwiska winnych katastrofy smoleńskiej "w większości zostały już ustalone". Polityk na głos odczytał pytanie z publiczności o to, czy Donald Tusk był agentem Stasi. "To ja państwu zostawię, żebyście sami po czynach odpowiedzieli sobie na to pytanie".